Salon żyje karaluchem, zabawny upadek. Wszyscy piszą o karaluchu, wszyscy chcą być lepsi od najwybitniejszego entomologa wśród polityków i najlepszego polityka wśród entomologów, pana Stefana z Łodzi. Mamy już imię, wiemy że to Patrycja, płeć rozpoznał pan Stefan. Najlepszy salonowy satyryk Józef Moneta wyprodukował notkę, niby ironiczną, ale ta ironia jakaś ciężka, toporna, gumofilcowa. Zareagować trzeba, pokazać problem trzeba, należy to jednak zrobić tak by nie uderzyć w ministra Sławka nazbyt mocno. On i tak ma na głowie do cholery problemów.
Tylko mnie jest smutno, bo ja jadąc raz w miesiącu do Edynburga, ekspresem TransPennine, nie mogę napotkać swojego karaczana, swojej Blatta orientalis. Co gorsza nie ma wagonu Wars tylko jakiś pakistański steward z wózkiem. Zero postępu, konserwatyzm, a pluskiew ani śladu, a tak chciałby się człowiek z kimś zaprzyjaźnić w podróży.
Pewnie na salon nie wpadają już ludzie leciwi, pamiętający postęp wlewający się do Polski wraz Robotniczo-Chłopską Armią Czerwoną. Ja nie pamiętam, znam z opowieści dziadka. Wtedy pojawiły się na wileńskich dworcach "wszobijki " Metalowe, opalane czym popadnie, pudła świadczące nowy rodzaj usług dla ludności. Usług, w Polsce nie znanych do owych czasów. Umęczony klient, nie mogący poradzić sobie z wszami, szedł do tow. Operatora wszobijki, wkładał szynel do urządzenia a po kwadransie szynel był jak nowy, choć niekoniecznie odwszony. Czasem tow. Operator źle ustawił termostat. To był postęp, tak wówczas twierdzili ci co ten postęp przynieśli. Ja znam logikę takiego postępu - au rebours - aż nadto. Najpierw pojawia się, skutkiem biedy, brud, potem pluskwy, karaczany czy jak kto woli samiczki Patrycje, potem wszy, a na końcu gruźlica. To ja dziękuję, to ja z takiego pociągu wysiadam na przystanku Sanepid.
Towarzysze blogerzy - czekisci, gdyby wam przyszło kiedyś udać się na dworzec by opisać na waszym blogu jakieś cudaczne zwierzątko, którego płeć na pewno rozpozna pan Stefan z Łodzi, na dworzec proszę udać się w skórzanej kurtce, niekoniecznie z naganem. Dlaczego czekiści chodzili w skórzanych kurtkach ? Pierwszych czekistów ubrano w skórzane angielskie kurtki przeznaczone dla formującego się właśnie carskiego lotnictwa. Wybuchła rewolucja i czekisci okazali się bardziej uzyteczni od pilotów. Skórzana kurtka okazała się idealnym przyodziewkiem czekisty, nie wymagała prasowania, nie wymagała prania co przy rytmie i tempie pracy czekisty miało ogromne znaczenia. Najważniejsze jednak było to, że wystarczyło taką kurtkę zdjąć, trzepnąć trzy razy i kurteczka była odwszona, bez koniecznosci korzystania z " wszobijki "
Taka kurtka to był też postęp. Takie kurtki z demobilu ja mogę wam towarzysze- czekiści przysłać. Do chwytania samiczek Patrycji jak znalazł.
Nie używajcie, również, słowa szczaw, piszcie raczej artichoke, mirabelki nazywajcie daktylami. W przyszłej pracy blogerskiej mistrzem klikalności zostanie bloger, potrafiący wynaleźć najlepszy eufemizm. Nie, ja chyba się z tego salonu wypiszę. Czy miejsce gdzie rozprawia się o pluskwach, karaluchach i wszach to jeszcze salon czy już barak na Kołymie ?
Inne tematy w dziale Rozmaitości