Katedra w Vaduz, w głębi parlament.
W słowie katedra jest moc. Jest potęga, jest strzelistość, przestrzeń, ogrom, wielkość. Oczywiście nie mam na myśli katedry podstaw marksizmu na WUM - L ( Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu - Leninizmu ) były takie uczelnie w dawnych czasach. Odpowiednik dzisiejszego marketingu i zarządzania, też wystarczyła wola do ukończenia takich studiów i się kończyło. W każdym innym kontekście katedra kojarzy się z tym jak napisane nieco wyżej. Nawet w kontekście świeckim. Czasem niezwykłe dzieło architektów i inżynierów, też określa się mianem katedry. Wiadukt Millau, wsparty o niebiosa, zwą Francuzi katedrą. Szkoci swoją niezwykłą hydrotechniczną budowlę, Falkirk Wheel, też nazywają katedrą szkockiej myśli inżynierskiej. Przechodziłem obok katedry przez ponad 30 lat i był w niej taki ogrom, że czasem bałem się zajść, bo miałem sporo na sumieniu, więc się bałem czy mi jakiś zwornik ze sklepienia na głowę nie spadnie. Aż całkiem przypadkiem dowiedziałem się, że katedra wcale nie musi być wielka. Wracaliśmy kiedyś z małżonką moją Zofią z Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch w Walii.
Zajechaliśmy na obiad do Bangor, to najstarsze walijskie miasto, nadgraniczna dziura, ale na swój sposób niezwykłe. Świetny uniwersytet lokowany na 15 miejscu w rankingu brytyjskich uniwersytetów. Miasto, w którym na jednego mieszkańca przypada 0,8 studenta. Jedynym potężnym obiektem jest zatem budynek uniwersytetu wiszący nad miastem, do tego molo tonące w błocie w trakcie odpływu. No i katedra, jako że Bangor jest siedzibą diecezji. Poszukiwanie katedry spełzło na niczym, bo żadnego ogromu poza uniwersytetem w miescie nie było. Dopiero przypadkowa osoba wskazała niewielki kościółek, stojący w krzakach, który okazał się katedrą.
Katedra w Bangor
Zatem katedra wielka być nie musi, ważniejsze by trochę wielkości bijącej od katedr ( nawet tych małych ) znalazło się w nas. To będzie już sukces. Katedra w Vaduz też wielka nie jest i większa już nie będzie. Bo to wzniesiony w XIX wieku kościółek parafialny. Archidiecezja Vaduz też większa nie będzie, bo boom 500 + plus raczej księstwu nie grozi, a uchodźców tu na lekarstwo. Zatem te 25 tysięcy wiernych będzie liczbą stałą. Archidiecezja Vaduz wzięła się z konfliktu między Watykanem, a szwajcarską diecezją w Chur, do której należał dekanat Vaduz. Błąd Watykanu związany z mianowaniem biskupa Chur, z pominięciem starej ( nie ) świeckiej tradycji, według której biskupa wybiera się spośród trzech kandydatów zaproponowanych przez diecezję. To dość częsty powód konfliktów w kościele katolickim. Wystarczy przypomnieć " polskiego papieża " nr 2 czyli Piusa II. Biskupa warmińskiego, który nigdy na warmińskim tronie biskupim nie zasiadł, bo był " osobą nie miłą " władcy naszemu Kazimierzowi Jagiellończykowi z Bożej łaski królowi Polski, ziemi krakowskiej, sandomierskiej, łęczyckiej, sieradzkiej, Kujaw, wielkiemu księciu Litwy, panu i dziedzicowi Rusi, Prus i Pomorza. Tak bywało w przeszłości, bywa i teraz. Polityka.
Opór i niechęć wiernych w stosunku do nowego biskupa była tak duża, że ingres do katedry odbył się tylnymi drzwiami. Zatem rozwiązaniem konfliktu mogło być tylko powołanie przez Watykan nowej archidiecezji i awans biskupa Chur na arcybiskupa oraz oczywiście wyeksportownie go za rzekę Ren, do dawnego kościółka parafialnego w Vaduz, który podniesiono do rangi katedry. Tak się stało 2 grudnia 1997 roku, w którym Jan Paweł II powołał nowe arcybiskupstwo.
Sprawy jednak i tu nie przebiegały gładko, bo liechtensteinczykom wcale nie zależało na prestiżu i posiadaniu arcybiskupstwa. Parlament pod presją obywateli zdecydował, że arcybiskupstwa sobie nie życzy, wystarczy im skromna parafia Vaduz. Powód takiej decyzji był jasny aż nadto. Oni od Szwajcarów nauczyli się perfekcyjnej biegłości w rachunkach i wiedzieli, że dojdzie do uszczuplenia ich dochodów, bo jednak utrzymanie kurii kosztuje.
Problem rozwiązał książe pan, który jak wiadomo władcą malowanym nie jest i jego decyzją kościółek parafialny w Vaduz jest dziś katedrą z wszelkimi tego konsekwencjami, oraz katakumbami gdzie spoczywają członkowie rodu von Liechtenstein.
Przed katedrą. Książe pan i księżna pani z domu Wilczek
Tej katedry nie sposób nie zauważyć, bo choć niewielka, to w stosunku do siedziby rządu, parlamentu, uniwersytetu, narodowego banku Liechtensteinu jest ogromna. Bo wszystko w Liechtensteinie jest mikroskopijne, poza zamkiem księcia pana i jego winnicą.
Komentarze