Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę za cokolwiek wdzięczny Niemcom.
A tu życie spłatało figla i bęc ! Niemcy jadą do domu razem z nami. Na nic zdały się szamańskie sztuczki trenera Joachima Löwa z loteryjką i wróżbami w majtkach : lewe - wygrana, prawe - przegrana, środek - remis, czy coś w tym rodzaju. Koreańczyków na takie sztuczki nie nabierzesz. Samsungi w Daewoo rozjechały Telefunkena w Volkswagenie.
W przeciwieństwie do komentatora sportowego Gazety Wyborczej, który napisał dziś rano na gazeta.pl : jeszcze zatęsknimy za Niemcami - ja nie zatęsknię, bo to tylko football, a nie konferencja w Jałcie. Za dwa lata mistrzostwa Europy, potem znowu mistrzostwa świata i potem znowu i znowu itd. Kalendarza mało. Mnie jest absolutnie obojętne, że Niemcy odpadli, choć wyżej napisałem, że jestem im wdzięczny. Jestem trochę wdzięczny, bo to prawdopodobnie osłabi impet lisowczyków i tych szwadronow totalnych opętańców, którzy już przebierali nóżkami i po niedzielnym meczu z Japonią szykowali się do rozliczenia pisowskiej, piłkarskiej reprezentacji.
Ja przyznam przestaję rozumieć to opętanie, ja football świadomie oglądam od 1972 roku, od czasu pięknego sukcesu naszej jedenastki na olimpiadzie w Monachium, potem było jeszcze lepiej, a potem całkiem różnie. Nigdy jednak reprezentacji narodowej nie przyklejano etykietki, że ona jest czyjaś inna niż nasza polska. Do jakiego miejsca doszliśmy, i czy to już ściana ? Nawet za Bieruta, nawet w stanie wojennym w piłkę nie grała reprezentacja Bieruta, ani Jaruzelskiego tylko nasz zespół, chłopaki nasze kochane. Wyrwany ze snu mogłeś recytować : Lubański, Szołtysik, Kostka, Deyna, Gorgoń, Ćmikiewicz, Gadocha, Lato, Kapka, Kusto, Szarmach, Kmiecik, etc. Piękna historia i nazwiska wryte w pamięć na zawsze. A dziś co ? dziś jakieś żale : cóż z tego kumo, kiedy - w wypadku wygranej - to wszystko idzie na konto PiS. Czy to niej jest objaw najwyższego skretynienia ? Chyba coś jest na rzeczy.
Jak wiecie, ja znam się na footballu prawie tak samo jak red. Szpakowski, a nawet może i lepiej. Wielu kibicujących reprezentacji Niemiec może przez parę dni mieć traumę, będą padać pytania : dlaczego ? niektórzy może nawet zapytają warum ?
W notce o występach polskiej reprezentacji postawiłem tezę, że nasi przegrali świadomie, złożyli się w ofierze, mając na względzie dobro polskiego teatru.
Z reprezentacją Niemiec jest podobnie, oni nie chcieli wygrać. To było wraźnie widać podczas wczorajszego meczu. Oni biegali, walczyli jak nie przymierzając Volkssturm w kwietniu, brak było żaru, brak woli walki, czyżby się bali, że koreańskie pole karne to pole minowe i leży powyżej 38 równoleżnika ? Panowie w korkach ! trochę wiedzy z geografii. Korea Południowa leży poniżej 38 równoleżnika. To kraj demokratyczny, oczywiście na sposób azjatycki.
Sprawa oddanego Koreańczykom meczu jest głęboko polityczna. Jednak tu nie chodzi - jak w polskim przypadku - o aktorki. Niemieckie aktorki zachowały się przyzwoicie. Nie wiem tylko komu kibicowała Teresa Orlowsky, zważywszy na polskie korzenie, mniemam że naszej reprezentacji. Dziwny jest ten świat i niepojęty : to aktorka i to aktorka, a jak różny stosunek do reprezentacji narodowej.
Niemcy oddali mecz z powodu azylantów, taka to ich ofiara. Wyższa świadomość polityczna. Niemcy to naród nie wyleczony jeszcze z nieustannej potrzeby dominacji, widać to po porażce w komentarzach niemieckich gazet. Oni nie potrafią ładnie przegrywać. To nie moje zdanie, to opinia trenera reprezentacji Szwecji. Nie potrafią przegrywać, a co gorsze gardzą słabszym. Ćwiczyłem to kilka razy w Berlinie. Jedziesz na polskich blachach : klaksony przy każdej okazji, winien nie winien. Fucki i wygrażanie, z ruchu warg wyraźnie widać : verfluchte Pole, albo jak człowiek tolerancyjny, nie rasista, to Scheisse. Krzywo zaparkujesz w boksie pod Aldikiem, już Niemiec wyraźnie niezadowolony kręci głową. Wyjedziesz autem na angielskich blachach ? Inny świat : kurtuazja, zero klaksonów, udzielanie pierwszeństwa dla podporządkowanej, przy niespodziewanym manewrze też wyraźny znak zza szyby Mercedesa : nic się nie stało, OK. Czyli jest tak jak powiedział wielki Winston: Niemców ma się albo pod butem albo na gardle.
Ten niemiecki kocioł wrze, tam pokrywkę trzymają jedynie mutry politycznej poprawności. Ale nie ma takiej mutry i takiej Mutti, która by mogła trzymać pokrywkę w nieskończoność. Jak te mutry puszczą, to i Mutti wyleci razem z pokrywką. I dlatego Niemcy musieli odpaść. Jak napisałem wyżej - wyższa świadomość polityczna. Niechby przeszli do następnej rundy i spotkali na swojej drodze do finału Senegal ? I Senegal postawił im tamę, a tu apetyty pobudzone, co wówczas ? Bogu ducha winni kolorowi z Afryki staliby się ofiarami odwetu, wzięliby od Niemców na niemieckich ulicach po pysku. Skandal na cały świat. Wizerunek zszargany, poruta i wstyd. A tak ? Przegrana z Koreańczykami jest jednak dla Niemca bardziej strawna. Miną dwa, trzy tygodnie trener Löw pogrzebie w majtkach i zabierze się do roboty, by za dwa lata Niemcy mogli wyleczyć traumę na mistrzostwach Europy... i jak zwykle zwyciężyć.
No chyba, że futbolową potęgę zbuduje Andorra lub San Marino, co po niespodziankach tegorocznego Mundialu, nie jest wcale wykluczone.