Siukum Balala Siukum Balala
1609
BLOG

Marshrutka Rally 2018

Siukum Balala Siukum Balala Motoryzacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

image

Z punktu widzenia ekonomiki transportu publicznego Marszrutki nie są rozwiązaniem dobrym. Zbyt wysoki jest jednostkowy koszt " kilometroosobopasażera " jak również nieefektywnie wykorzystany jest czas pracy kierowcy wiozącego raptem 12 pasażerów. Dodatkowo, to akurat ważne w naszych czasach : Marszrutki nie są proekologicze, bowiem na jednego "kilometroosobopasażera " produkują zbyt dużo CO2. Daleko Marszrutkom do idealnego - moim zdaniem - rozwiązania w transporcie publicznym, jakim są brytyjskie double deckery. Nie dość, że zabierają 75 osób to w ruchu drogowym zajmują mniej miejsca niż dwa busiki wiozące 1/4 pasażerów angielskiego autobusowego dziwoląga. Jednak jak napisałem w poprzedniej notce Marszrutki są potrzebą chwili, są krwioobiegiem transportu publicznego w Gruzji, są niezbędne i znakomicie rozwiązują wszelkie bolączki i problemy związane z przemieszczaniem się ludzi. Dlatego na razie muszą trwać dostarczając przy okazji niezwykłych emocji. Oczywiście osoby posiadające jakiś godny uwagi majątek powinni przed jazdą Marszrutką udać się do notariusza, by poczynić stosowne zapisy. Ludzie odpowiedzialni nie zostawiają rodzinie i bliskim spraw nierozstrzygniętych. Z uwagi na to, że Marszrutką może podróżować zdecydowanie mniej osób niż w dalekobieżnym autobusie, więc często w popularnych kierunkach, np. Tbilisi, Batumi, Kutaisi, z dworca wyjeżdża kilka Marszrutek.

image

Wziąłem udział w kilku takich rajdach i - nie powiem - przeżyłem niezapomniane chwile. Z punktu A do punktu B wyjechaliśmy w 5 zespołów. Nasza 12 osobowa załoga reprezentowała team Mercedesa. Kierowca miał nie więcej jak 25 - 30 lat. Od razu zwrócił moją uwagę, w technice jazdy dało się wyczuć świetnego taktyka. Doskonale wyczuwał miejsca, które jeszcze nie były widoczne, a w które należało pójść by przesunąć się do przodu o dwa trzy pojazdy. Jazda dość ofensywna, by nie powiedzieć agresywna przypominała w nim młodego Schumachera. A specyficzna technika wyprzedzania, tzw. zdublowany ruch konika szachowego, pozwalał dostrzec w nim doświadczonego Kasparowa. Zdublowany ruch konika szachowego to bardzo popularny sposób wyprzedzania na gruzińskich drogach. Nie daje przeciwnikowi najmniejszych szans. Polega to na tym, że pojazd wyprzedzający zbliża się do pojazdu wyprzedzanego ze sporą prędkością, 120 - 130 km/h. Wisi przez chwilę na zderzaku samochodu wyprzedzanego, po czym następuje gwałtowny wyrzut kierownicy w lewo i wektor kierunku zmienia się o 90 stopni, auto wyprzedzające niemal pod kątem prostym przeskakuje za ciągłą linię, po czym następuje redukcja biegów i pełny gaz oraz dopalacze. Samochód wyprzedzający idzie do przodu w tempie niezwykłym, " porsznie i kłapany " mało spod maski nie wyskoczą.

image

Po chwili, kiedy wraca nam krążenie, następuje kolejny wyrzut kierownicy, tym razem w prawo i nasze auto znowu pod takim samym kątem jak przy rozpoczęciu manewru, przekracza białą, ciągłą linię i znaleźliśmy się nie wiedzieć kiedy przed załogą teamu Forda. Linia ciągła w Gruzji nie oznacza tego samego co w Europie, nie rozdziela pasów jezdni, nie zakazuje bezwzględnie zmiany pasa ruchu. Ot, zwykłe rozdzielenie świata żywego z zaświatami. Taki sposób wyprzedzania, u ludzi nieprzeszkolonych, nie wyczuwających co się święci, może doprowadzić do uszkodzenia kręgów szyjnych. Dlatego ja za rok biorę ze sobą - za wczasu - kołnierz ortopedyczny. Dzięki doskonałej taktyce jazdy naszego kierowcy, na rogatkach miasta A, w punkcie kontrolnym, zameldowaliśmy się jako pierwszy zespół, choć pole startowe opuściliśmy jako zespół czwarty. W punkcie kontrolnym, część wozów towarzyszących wyścigowi uzupełniła zapasy, niektórzy dotankowali gazu w mobilnym punkcie gazu LPG.

image

Niestety nasz kierowca miał na punkcie kontrolnym jakiś deal, musiał czekać na kogoś i tym razem wyjechaliśmy jeszcze gorzej niż na starcie , bo jako zespół ostatni. Trochę mnie to martwiło, bo trasa rajdu wynosiła 240 km, a co najważniejsze musiałem być w Tbilisi na 17:35, by zdążyć na pociąg do Batumi.

image

Kierowca chyba wyczuł mój nastrój, bo od momentu startu nie folgował maszynie. Szliśmy jak pocisk i po około 20 kilometrach dopadliśmy " Japończyków " z 14 - osobowego teamu Isuzu. Wyczuli próbę ataku i poszli mocno do przodu. Szli opętańczo, jak kamikadze. Co nie dziwi, bo Isuzu robi świetne silniki, byle czego nie wkładaliby przecież do eksportowych Polonezów. Świetne wozy to były, jeździł nimi nie tylko premier Edward Babiuch, ale i w początkach kariery kolega Waldek Gazownik z partii zawsze koalicyjnej. Japońcy wykładali się na zakrętach, trochę cięli zakręty, blokowali nas kiedy tylko mogli. Zaczynałem powątpiewać w talenty naszego Schumachera. Nie miałem racji. Atak nastąpił na długiej prostej.

image

Moc silnika Isuzu pokonał współczynnik Cx, wozu przygotowanego dla nas przez zespół inżynierów ze Stuttgartu. Sprinter ma kształt aerodynamiczny, Isuzu ścięty " pysk " i ten drobiazg chyba zdecydował, że na długiej prostej, najpierw wyskoczyliśmy za białą ciągłą i zrównaliśmy się z " Japońcami " Kierowca naszego zespołu zamarkował przypieranie do bandy i Isuzu rade nie rade, odpuściło.

image

Byliśmy na czwartej pozycji. A nie mówiłem, że Schumacher. Dlaczego w tych rajadach tak ważne jest wysforowanie się na czoło stawki ? To proste. Zespół jadący jako pierwszy zbiera " punkty " czyli pasażerów. Po wyjściu z prostej, po kilku zakrętach wjechaliśmy na odcinek specjalny, drogę w remoncie, kierowca zwolnił, ale bez przesady. Powolnych Italiańców z zespołu Iveco ograliśmy bez specjalnego problemu, kierowca jechał bardzo zachowawczo, jakby mu nie zależało na punktach. Wyszliśmy na trzecią pozycję.

W miejscowości Zestoponi uśmiechnęło się do nas szczęście. Zestopowaliśmy kolejny zespół. Przed rejonowym domem kultury team Forda " blue " zbierał w pit - stopie punkty, dobierając kolejnych załogantów.

image

Wystrzeliliśmy z ronda w Zestoponi radośnie, z nadzieją na zwycięstwo, pędziliśmy na złamanie karku jako drugi zespół. Bratobójcza walka w teamie Mercedesa powoli stawała się faktem. Przed nami był tylko Sprinter 511 CDI, maszyna młodsza od naszej i chyba lepiej przez zespół techników przygotowana. Jednak po naszej stronie była determinacja, niezwykłe umiejętności kierowcy i wola zwycięstwa.

image

Przewodzącego stawce Sprintera dopadliśmy 60 km przed Tbilisi. Bez udawania, bez owijania w bawełnę, bez poczucia zespołowej solidarności nasz Sprinter zaatakował " pięćsetjedenastkę " bez jakichkolwiek kompleksów. Dwie próby nieudane, ale to rajd, wyścigi, jazda na krawędzi, wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. W jednej sekundzie nie żyjesz, w następnej wracasz do życia, potem znowu krótkie pożegnanie z ziemskim padołem. Myślisz, że to już koniec, a to dopiero początek. Niesamowite emocje. Przy trzeciej próbie ataku, na dość długiej prostej wyszliśmy na lewy bok naszych rywali, na prawy się nie dało. Za ciasno. Szliśmy łeb w łeb, jak słoneczne rydwany.

image

Nikt nie był lepszy, nikt nie był gorszy. Każdy był równy jak to w demokracji, a między nami biała ciągła linia. Ktoś musi to przerwać, ktoś musi ustąpić, zdjąć nogę z gazu. To be or not to be. Tą słynną szekspirowską kwestię mógł rozwiązać w tych niezwykłych okolicznościach tylko pedał gazu i lewarek zmiany biegów. Takich rzeczy nie przewidziała najlepsza literatura. Miałem nadzieję, że w tej sytuacji znajdzie zastosowanie kontrowersyjna, znana z Formuły 1, zagrywka zwana " team order " Niestety tego przed startem nie ustalono.

image

Nagle z lewej strony słyszę donośny klakson. Odruchowo spoglądam w lusterko. Ale przecież ja nie mam lusterka. Jestem załogantem - pasażerem, workiem kartofli targanym z prawej do lewej. Spoglądam przez lewe ramię. Wąską ścieżynką, asfaltowym korytarzykiem, pozostawionym przez nasze, ścigające się wozy, próbuje wyprzedzać na trzeciego, czerwona Toyota Corolla z kierownicą po prawej stronie. Jeszcze w całości, jeszcze na asfalcie, ale połowa lewego koła już idzie poboczem. Wąsko i niebezpiecznie. Kierownica na modłę angielską to bardzo dobre rozwiązanie w takich okolicznościach. Wyprzedzanie w takiej sytuacji musi być niezwykle precyzyjne, tu w grę wchodzą milimetry, tu tylko ktoś biegły w obsłudze suwmiarki może sobie poradzić. Trzeba ciąć precyzyjnie jak laserem, byle nie na styk, nie na zwarciu. To jest możliwe tylko w sytuacji, kiedy kierowca siedzi po prawej stronie. Samochody " na Anglika " to w krajach byłego ZSRR zjawisko dość powszechne. Potężny japoński wtórny rynek aut zasysany jest przez Władywostok i rozjeżdża się po wszystkich, byłych republikach. Spotkanie " Anglika " w Tbilisi nie powinno nikogo zaskakiwać. Na Dalekim Wschodzie Rosji, poza wytworami radzieckiej motoryzacji, jeżdżą tylko " japończyki " z kierownicą po prawej stronie. Tymczasem sytuacja na drodze nie ulega zmianie. My walczymy bratobójczo ze Sprinterem z naszego teamu, a " Japoniec " w Toyocie próbuje ograć i nas i naszych rywali. Na szczęście jest długa prosta, to już przed Tbilisi, drogi lepsze, mniej kręte. Nagle sytuacja ulega zmianie. Dochodzi czwarty element. Z za zakrętu wypada 30 - tonowe Volvo z asfaltem. A szwedzki team kto tu zapraszał ? Szwedzki stół to rozumiem, ale Volvo z asfaltem ? Jest dramatycznie, ale nikt nie kapituluje. Volvo coraz większe. Nie ! nie ! nie ! To się nie może tak skończyć. Obiecałem przed wyjazdem do Gruzji, że wszystko opiszę, tyle spraw nie załatwionych. Na 30 października jestem umówiony z menadżerem na disciplinary interview, nie mogę nie przyjść, nie mogę mu tego zrobić. Nie mogę zawieść. Do tego bilety na grudniowy wyjazd opłacone, hotel, samochód. Szkoda zainwestowanych pieniędzy. Za dwa miesiące Wigilia, potem Nowy Rok. Szkoda tego wszystkiego. Nie można zostawiać spraw niedokończonych.

image

Nie weźmiemy cię piesku, bo oskarżą nas o narażenie zwierzęcia na utratę życia.

Choć z drugiej strony ta ciężarówka z asfaltem wydaje się być atrakcyjna. Jeśli trafię do piekła utytłany w smole, z miejsca wezmą mnie za swego. Może jakieś niższego szczebla kierownicze stanowisko dadzą ? mam przecież jeszcze stare uprawnienia na kotły wysokoprężne. A potem sobie jakoś tę ścieżkę kariery w piekle wykreślę. Zawsze dziwiło mnie w filmach amerykańskich, że w ostatniej sekundzie życia można przyjrzeć się całemu swojemu, długiemu życiu. Można, to tak działa. Hollywoodzkich scenarzystów wiedza o życiu jest naprawdę imponująca. Rozmyślam w tych ostatnich sekundach, robię rachunek sumienia, pogodzony jestem, a Volvo z asfaltem, z każdym ułamkiem sekundy większe, większe i większe  

- Nein ! Nein ! Nein !

CIąg dalszy nastąpi.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie