Saga z Leo Messim w okienku transferowym trwa w najlepsze. Argentyńczyk nie ma zamiaru rozmawiać z prezesem FC Barcelony Josepem Bartomeu. Prawnicy "Dumy Katalonii" dostrzegają wyjście z sytuacji: zerwanie kontraktu przez zawodnika, ale pod warunkiem, że ten nie zagra w najbliższym sezonie w żadnym klubie.
Wpłacenie klauzuli 700 mln euro albo przedłużenie kontraktu do 2023 roku - Bartomeu jasno stawia sprawę przyszłości największej legendy katalońskiego klubu i ani myśli dopuścić do tego, by jeden z najlepszych piłkarzy świata odszedł za darmo. Byłaby to prawdziwa katastrofa wizerunkowa, która i tak już niesie spustoszenie zarówno wokół FC Barcelony, jak i Leo Messiego.
Próby nawiązania kontaktu z Messim spełzły na niczym - Bartomeu próbował w ostatnich dniach porozumieć się z gwiazdorem przy pomocy "What'sAppa", ale bez efektu. W sieci krąży natomiast filmik, jak napastnik Manchesteru City i prywatnie przyjaciel Argentyńczyka Sergio Aguero dzwoni na telefon komórkowy do Leo i ucinają sobie krótką pogawędkę na streamie. Brytyjski klub to cel numer jeden dla Messiego - przede wszystkim ze względu na postać trenera Pepa Guardioli, który święcił największe triumfy w XXI wieku w Barcelonie.
Źródła "Mundo Deportivo" przekazują, że Guardiola miał namawiać argentyńskiego atakującego do pozostania na rok w klubie. Po tym czasie odszedłby do City za darmo. Szejkowie z Eithead Stadium są zdeterminowani, by ściągnąć Messiego do siebie. Oferują mu - według różnych pogłosek - dwa lub trzy lata kontraktu, piłkarską emeryturę w Stanach Zjednoczonych i aż 500 mln euro za pięć sezonów gry. Wciąż trwają negocjacje między otoczeniem gracza a przedstawicielami Manchesteru.
Messi nie stawił się ani na testach na obecność koronawirusa, ani na poniedziałkowym treningu drużyny już pod wodzą Ronalda Koemana. Kapitan "Barcy" odbył niedawno rozmowę z holenderskim szkoleniowcem, ale nie poszła ona po jego myśli. Messi - zdaniem hiszpańskiej prasy - usłyszał, że nie może stawiać się ponad klubem, a dobro drużyny jest dla Koemana najważniejsze. Argentyńczykowi nie podoba się też sposób, w jakim klub chce pożegnać się ze zasłużonymi gwiazdami - w gazetach pojawiają się kontrolowane przecieki o tym, kto jest skreślony przed rozpoczęciem sezonu.
Najbardziej Messiego boli sytuacja dobrego znajomego Luisa Suareza, który z prasy dowiedział się najpierw, że klub na niego nie liczy. Potem dopiero zadzwonił do niego Koeman i poradził, by szukał sobie nowej drużyny. Messi nie wierzy w nowy projekt i po tylu sukcesach uważa nowy etap za coś potrzebnego w karierze.
Argentyńczyk wciąż utrzymuje, że z racji przedłużenia sezonu obowiązuje klauzula lojalnościowa - możliwość odejścia do jakiegokolwiek innego klubu za darmo. Z kolei zarząd Barcelony jest nieugięty i precyzował: Messi mógł ją aktywować, ale do 10 czerwca. Skoro tego nie zrobił, potencjalny nabywca musi wyłożyć na stół 700 mln euro. Złą informacją dla zbuntowanego sportowca jest wstawiennictwo La Ligi - hiszpańska liga przyznała rację Bartomeu w gorącym sporze.
- W odniesieniu do różnych interpretacji (niektórych sprzecznych ze sobą) opublikowanych w ostatnich dniach w mediach, związanych z sytuacją kontraktową piłkarza FC Barcelony Lionela Andresa Messiego, La Liga uważa za konieczne wyjaśnić, po przeanalizowaniu kontraktu zawodnika z klubem:
Kontrakt jest ważny i zawiera "klauzulę odejścia" w przypadku, gdyby Lionel Andres Messi chciał jednostronnie rozwiązać umowę, zgodnie z artykułem 16 Królewskiego Dekretu 1006/1985 z 26 czerwca, ustalającego stosunki pracownicze profesjonalnych sportowców. W związku z panującymi przepisami La Liga nie zwolni piłkarza z relacji kontraktowych z klubem, jeśli nie zostanie wpłacona wcześniej wartość tej klauzuli - czytamy w komunikacie.
ESPN dotarł do najnowszych analiz prawników "Dumy Katalonii", którzy gorączkowo poszukują rozwiązania w patowej sytuacji. Spodziewają się oni bojkotu treningów ze strony Messiego, dlatego też znaleźli kruczek w umowie: Leo mógłby odejść teraz za darmo, ale pod warunkiem niepodjęcia gry w jakimkolwiek klubie w sezonie 2020/2021. Oznaczałoby to, że nie zobaczylibyśmy już Messiego w tym sezonie na boiskach poza spotkaniami reprezentacji Argentyny. A na to sześciokrotny zdobywca "Złotej Piłki" nie może sobie pozwolić.
Zarząd Barcelony musi zdecydować, czy nadal trwać przy opcji wpłacenia obowiązkowej klauzuli 700 mln euro czy jednak zejść z ceny tak, by Manchester City lub PSG zdołały wykupić Messiego. Ochotę na grę z bohaterem transferowej sagi ma Neymar - Brazylijczyk niedawno dzwonił do swojego koli, by przekonać go do przejścia do Paryża. W PSG gra inny przyjaciel snajpera, reprezentant Argentyny Angel di Maria. Wyborem numer jeden pozostaje dla Messiego wciąż Manchester City i taką odpowiedź usłyszał Neymar. Jeśli negocjacje spełzną na niczym, istnieje groźba, iż Barcelona nie zarobi ani jednego euro za swojego najlepszego piłkarza w dziejach.
Messi już odszedł z Barcelony: niezależnie od tego, co jest napisane w dokumentach.
Ciekawie na temat zamieszania na Camp Nou wypowiedział się w przeszłości wielki gwiazdor Realu Madryt, a obecnie ceniony komentator piłkarski Jorge Valdano. - Albo Messi przejdzie do innego klubu, albo wróci do swojego domu, ale już opuścił Barcelonę. Jestem o tym całkowicie przekonany, nie mam co do tego wątpliwości - stwierdził w rozmowie z hiszpańskim radiem "Onda Cero".
Zdaniem Valdano, bez względu na rozwój sytuacji, Koeman musi przygotować drużynę do przebudowy - tak, jakby Messi już w niej nie grał. - Im szybciej Barcelona zda sobie sprawę, że straci najlepszego gracza w swojej historii, tym szybciej będzie mogła skupić się na odbudowie. Messi już odszedł z Barcelony: niezależnie od tego, co jest napisane w dokumentach i gdzie trafi - ocenił.
Wszystko wskazuje na rozwiązanie "atomowe" i konflikt między Messim a "Dumą Katalonii" znajdzie swój finał na sali sądowej.
GW