Od lewej: sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki, prezes PZPN Zbigniew Boniek i trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun podczas ceremonii dekoracji. Raków Częstochowa po raz pierwszy w historii zdobył piłkarski Puchar Polski. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Od lewej: sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki, prezes PZPN Zbigniew Boniek i trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun podczas ceremonii dekoracji. Raków Częstochowa po raz pierwszy w historii zdobył piłkarski Puchar Polski. Fot. PAP/Wojtek Jargiło

Marek Papszun dla Salon24.pl: Nie chcę pomnika, bo łatwo z niego spaść

Redakcja Redakcja Ekstraklasa Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Marek Papszun to najdłużej pracujący w jednym klubie trener w Ekstraklasie.

Mija pięć lat odkąd objął Raków Częstochowa i przebył z nim drogę od II ligi do Ekstraklasy, a pięknym zwieńczeniem tej podróży było zdobycie Pucharu Polski. Pierwszego trofeum w historii świętującego stulecie istnienia klubu spod Jasnej Góry. A na tym nie koniec, bo częstochowianie mają ogromne szanse na wicemistrzostwo kraju. Wystarczy, że w zaległym meczu pokonają w środę Stal Mielec, a umocnią się na drugim miejscu w tabeli Ekstraklasy,

Salon24.pl: Wybrał pan już sobie w Częstochowie miejsce na pomnik?

Marek Papszun: Z tym pomnikiem, to ostrożnie, bo łatwo z niego spaść (śmiech). A mówiąc poważnie, to właśnie tworzy się piękna historia i to wspaniałe, że możemy być jej częścią. Wszystko dzieje się w tak szybkim tempie, że jeszcze nie do końca wierzę, że zdobyliśmy Puchar Polski.

Kiedy na 10 minut przed końcem finałowego meczu z Arką przegrywaliście 0:1, nie miał pan chwili zwątpienia, że nie uda się wyrównać? Tym bardziej, że gdynianie w drugiej połowie bardzo mądrze się bronili.

Nawet przez moment nie straciłem wiary w drużynę. Gdybym zwątpił, to nie byłby tego zwycięstwa. Owszem, Arka się broniła, ale to my prowadziliśmy grę. Wiedziałem, że prędzej czy później, bramki dla nas padną. Po wyrównaniu nadal atakowaliśmy i przyniosło to efekt w postaci zwycięstwa 2:1 i historycznego triumfu.

Najlepszym zawodnikiem finału PP został Ivi Lopez. To prawda, że zimą przeprowadził pan z Hiszpanem dyscyplinującą rozmowę, podczas której upomniał go pan, że środkowy pomocnik ma nie tylko atakować, ale także wspierać obrońców?

To bzdura wyssana z palca. Nie było żadnej „dyscyplinarki”. Ivi to w skali polskiej ligi zawodnik z innego wymiaru. Zna swoje obowiązki i dobrze się z nich wywiązuje. Przykładem akcja, po której zdobyliśmy drugiego gola. To Lopez przed naszym polem karnym odebrał rywalowi piłkę i rozpoczął atak.

Ivi zostanie w Rakowie na następny sezon?

Ma ważny kontrakt, ale czy będę mógł na niego liczyć, to zupełnie inna sprawa. Może pojawić się oferta nie do odrzucenia i wtedy pewnie go stracimy.

Raków Częstochowa, Marek Papszun, Puchar Polski, Salon24
Piłkarze i trener Rakowa, Marek Papszun, z pucharem. Raków Częstochowa po raz pierwszy w historii zdobył piłkarski Puchar Polski. W finale w Lublinie pokonał 2 bm. pierwszoligową Arkę Gdynia 2:1. Fot. PAP/Wojtek Jargiło

Wiadomo już, że drużynę opuszczą Jarosław Jach, Kamil Piątkowski i Dominik Holec, którym kończą się wypożyczenia z - odpowiednio - Crystal Palace, RB Salzburg i Sparty Praga. Któregoś z nich uda wam się zatrzymać?

Nie wiadomo jak rozwinie się sytuacja z Dominikiem. Na pewno trenerzy Sparty będą go chcieli zobaczyć w meczach towarzyskich i dopiero po nich okaże się, czy Czesi zechcą go zatrzymać, czy też będą skłonni puścić go na kolejne wypożyczenie. Ponadto już jakiś czas temu Peter Schwarz poinformował, że nie przedłuży wygasającej w czerwcu umowy.

Po wygraniu z Bayernem Ligi Mistrzów Robert Lewandowski zamieścił na Twitterze zdjęcie, na którym pozuje z pucharem Champions League w łóżku. Pana fotografii w pościeli z Pucharem Polski nie potrafiłem znaleźć w sieci.

Pewnie dlatego, że nie mam konta w mediach społecznościowych (śmiech). Jestem bardzo szczęśliwy, że wygrywając krajowy puchar zapisaliśmy się w historii polskiej piłki. Miną lata, a przy dacie zdobywca Pucharu Polski 2021, będzie widnieć nazwa: Raków Częstochowa. Tego nam nikt nie odbierze.

W niedzielę długo świętowaliście?

Nie było czasu. Chłopcy chwilę posiedzieli w szatni, zjedliśmy kolację i ruszyliśmy na zgrupowanie, na którym przygotowujemy się do środowego meczu ze Stalą Mielec.

W ostatniej kolejce mielczanie wygrali z Lechem w Poznaniu 2:1. Ten wynik zrobił na panu wrażenie?

Nie zapominajmy, że tydzień wcześniej Stal pokonała Pogoń. Piłkarze z Mielca są bardzo zdeterminowani w walce o utrzymanie. Mam świadomość, że czeka nas ciężkie starcie.

Wie pan, jaki prezent sprawiła panu rodzina w nagrodę za zdobycie Pucharu Polski?

Dla mnie najlepszym prezentem będzie czas, jaki spędzę z najbliższymi.

Rozmawiał Piotr Dobrowolski

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport