Rozpacz Roberta Lewandowskiego po decydującej porażce ze Szwecją. Fot. PAP/Adam Warżawa
Rozpacz Roberta Lewandowskiego po decydującej porażce ze Szwecją. Fot. PAP/Adam Warżawa

Polacy rozbili głowy o szwedzki mur i poranieni wracają do domu

Redakcja Redakcja Euro 2020 Obserwuj temat Obserwuj notkę 74
Była walka, wielkie emocje i pościg Polaków za odrobieniem dwubramkowej straty. Nie pomógł nawet geniusz Roberta Lewandowskiego. Biało – Czerwoni w meczu o być albo nie być na Euro przegrali ze Szwecją 2:3 i wracają do domu.

Naszą cecha narodową jest powszechna mobilizacja. Kiedy stoimy pod ścianą, to nie spuszczamy głów, tylko ruszamy, by pokonać przeciwności, walczyć. Bo przegrać można, ale nie wolno się poddać. Piłkarze naszej kadry przed meczem ze Szwecją stanęli pod przysłowiowym murem. Żeby pozostać w grze na Euro, nasi musieli pokonać Skandynawów, którzy mieli już zapewniony awans do fazy pucharowej mistrzostw.

Podczas odgrywania hymnów, kiedy kamera pokazywała zbliżenie twarzy Polaków, na obliczach Polaków widać było skupienie i wielką determinację. To miała być zapowiedź walki do upadłego, boiskowej wojny o wszystko.

Tyle, że jak tu walczyć, skoro mecz zaczął się jak u mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka, od trzęsienia ziemi.

Już pierwsza akcja zawodników Janne Anderssona przyniosła im powodzenie. Mijała druga minuta gry, gdy futbolówkę za krótko wybił przed pole karne Kamil Glik. Piłka wróciła w nasza „szesnastkę”, a tam szkolny błąd popełnił Kamil Jóźwiak, który chciał ją wykopać, ale machnął się i nie trafił piłkę. Na taki prezent czekał as RB Lipsk Emil Forsberg, który płaskim strzałem w długi róg pokonał Wojciecha Szczęsnego. 

Fatalny początek Polaków

Polacy nie spuścili głów, tylko zabrali się do odrabiania strat. Tyle, że w defensywie „żółto-niebieskich” grają obrońcy potężni jak drwale. Zdyscyplinowani, solidni do bólu skuteczni w swoich interwencjach. Nieprzypadkowo Szwedzi na tym Euro nie stracili gola. Mimo to Biało – Czerwoni próbowali znaleźć sposób na ich przechytrzenie. W 18. minucie Robert Lewandowski w jednej akcji dwukrotnie obił uderzeniami głową poprzeczkę bramki rywali, a tuż przed przerwą piękny strzał sprzed pola karnego Piotra Zielińskiego w niezłym stylu obronił Robin Olsen.

W przerwie w naszej połowie musiało być gorąco, bo na drugą połowę Polacyt wyszli wściekli i od początku ruszyli do ataku. Od razu mocno strzelił aktywny Zieliński, ale znów na posterunku był rezerwowy bramkarz Evertonu. 

Drugi gol miał nas dobić 

W 52 minucie Olsen znów się popisał wybijając na rzut rożny piłkę po kąśliwym i bardzo mocnym strzale Grzegorza Krychowiaka, który po czerwonej kartce, wrócił do podstawowego składu. Pomocnik Lokomotiwu Moskwa starał się bardzo żeby odkupić winy ze starcia ze Słowacja, ale efekt jego działań był odwrotny, bo był jednym z tych, którzy zawinili przy stracie drugiego gola. „Krycha” stracił piłkę na środku boiska, Dejan Kulusevski ruszył prawą stroną, dograł do nieobstawionego Forsberga, a ten samotny jak brzydka panna na weselu, z 15. metrów trafił na 2:0. 

Lewandowski - klasa światowa

Wydawało się, że jest po meczu, ale nasi zacisnęli zęby i ruszyli do odrabiania strat. W 61. minucie Zieliński prostopadle zagrał do Lewandowskiego, nasz kapitan, choć nie miał wsparcia w polu karnym i był otoczony przez dwóch obrońców, to technicznym strzałem dał Polsce kontaktowego gola. Cztery minuty później przez kilkanaście sekund cieszyliśmy się z remisu, jednak po wideo weryfikacji sędzia nie uznał bramki strzelonej przez rezerwowego Jakuba Świerczoka.

Polacy przycisnęli. I wreszcie w 84 minucie błysnął bezbarwny dotąd Przemysław Frankowski, który z aptekarską precyzją dograł do Lewandowski, a najlepszy napastnik świata z zimna krwią wpakował piłkę do siatki obok rozpaczliwie interweniującego Olsona. Szwedzcy obrońcy w tej sytuacji kompletnie stracili głowę, bo zostawili „Lewemu” tyle miejsca i czasu, że przed oddaniem strzału mógłby odpalić cygaro.

W 89. minucie Robert powinien skompletować hat-tricka, ale ni to strzał, ni dośrodkowanie z rozpaczliwie obronił golkiper Skandynawów.

Polacy zagrali va banque i ruszyli do przodu po całą pulę. Odkryli się, co wykorzystali Szwedzi i po szybkiej kontrze Kulusevskiego, rezerwowy Viktor Claesson strzelił na 3:2 i spakował Biało – Czerwonym walizki przed ich powrotem do domu.

SZWECJA – POLSKA 3:2

1:0 Forsberg 2. min, 2:0 Forsberg 59. min, 2:1 Lewandowski 61. min, 2:2 Lewandowski 84. min, 3:2 Claesson 90+4 min

Sędziował: Michael Oliver (Anglia)

Szwecja: Olsen – Lustig, Lindelof, Danielson, Augustinsson – Larsson, Egdal, Olsson, Forsberg (77. Claesson) – Isak (68. Berg), Quaison (56. Kulusevski)

Polska: Szczęsny – Bereszyński, Glik, Bednarek – Jóźwiak (61. Świerczok), Krychowiak (79. Płacheta), Klich (73. Kozłowski), Puchacz (46. Frankowski) – Świderski, Zieliński – Lewandowski

Żółte kartki: Danielson, Krychowiak, Glik 


Piotr Dobrowolski

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport