Tej nocy doszło do bardzo bandyckiego aktu. Taką wiadomość przekazał wczoraj Mateusz Morawiecki. W Zamościu bowiem podpalono budynek powiatowego Sanepidu i pomieszczenie punktu szczepień. W niedzielę zaś w Gdyni, podczas demonstracji przed tamtejszym autobusem, w którym szczepiono chętnych, nazwano medyków współczesnymi doktorami Mengele.
Najwyraźniej ekstrema przechodzi do siłowych sposobów wdrażania swoich racji. Premier zapowiada ostrą reakcję. I tu się zaczyna problem. Antyszczepionkowcy w swojej masie nie bez przyczyny się uważają za nosicieli podobnych wartości, które wyznaje dobra zmiana. Często także w sprawie walki z pandemią. Jak wczoraj potwierdził Tomasz Terlikowski, najwięcej płaskoziemców popiera PiS.
Stąd pewnie Główny Inspektor Sanitarny obwieszczając, że jego służby będą pełnić swoją powinność z jeszcze większą gorliwością, zapewniał również, że nie stosuje się u nas szczepionek, które podniecają nastroje fanatyków. Nasze specyfiki są od dawna znane i sprawdzone. Nie ma więc powodu do podejmowania akcji terrorystycznych przeciwko ich stosowaniu.
Ciekawe, czy fundamentaliści mu uwierzą. Rzadko się zdarza ich zbratanie z czynnikami oficjalnymi. U nas fanatycy czasem naśladują polityczne elity, aliści tylko kiedy one ujawniają jedność moralno-polityczną z nimi. Przykładem może być Smoleńsk. Na razie jednak ekstremiści wykrzykują paskudne rzeczy pod adresem władz. Rząd bowiem odwrócił się od wstrętu do igły oraz zastrzeżeń kleru i nawołuje do szczepień. A przecież to znowu proceder wdrożony wcześniej na Zachodzie.
Do czasu początków wzmożenia u nas zakażeń, przypisywanych nadejściu czwartej fali pandemii, zaszczepiono zaledwie połowę Polaków. I tylko część dwukrotnie. Mamy więc przed sobą bardzo niepokojącą jesień. Jeszcze bardziej niż by była bardzo bandycka. Wszak bandyci nie zabijają masowo.
Smutne to wszystko, ale...