Steelon Steelon
356
BLOG

Kibole - nasze dobro narodowe!

Steelon Steelon Polityka Obserwuj notkę 9

 Moda na dowalanie kibolom rozprzestrzenia się po lewicowych salonach z prędkością pendolino. Im większy lewak, tym dowala mocniej. Werbalne kopanie kibolskiego tyłka, ma być dowodem na umiłowanie pokoju i ładu społecznego przez kopiącego. Oryginalna to forma pacyfizmu. Larum podnoszone przez wszelkiej maści funkcjonariuszy i politruków, śmierdzi na kilometr polityczną agitką. Święte oburzenie, wyrażane na jednym wydechu z najgorszymi wyzwiskami, ma na celu przesadzenie kiboli ze stadionowych krzesełek w ławy opozycji. Kiboli przedstawia się jako pisowską bojówkę, a w konsekwencji Prawo i Sprawiedliwość jako nieodpowiedzialną formację, która szykuje się do siłowego przejęcia władzy.

 

Przy okazji definitywnego rozwiązania kwestii kibolskiej, lewacy dokonują rozrachunku ze wszystkim co im ideowo obce: patriotyzm, narodowe symbole, poświęcenie dla wspólnej sprawy itd. Uderzając w kiboli, zahaczają nieprzypadkowo o kwestie stanowiące elementy tożsamości narodowej. Happening Urbana z paleniem białoczerwonego szalika w przydomowym ogródku, jest tego najlepszym przykładem. Formalnie – sprzeciw wobec niegrzecznych kibiców, intencjonalnie – powiedzenie Polakom: „jak ja was nienawidzę!”. Sam zachował się jak kibol, tyle że obcy.  

Daleki jestem od wynoszenia kiboli na narodowe ołtarze. Z drugiej jednak strony śmieszy mnie ta cała nagonka na piłkarskich fanów. Studentem będąc, uczęszczałem sumiennie na zajęcia prowadzone przez świętej pamięci prof. Lecha Falandysza na UW. Ów wykładowca, mając już w dorobku liczne zasługi, nie silił się na sztuczną atrakcyjność, dla zdobycia popularności słuchaczy. Mówiąc krótko, nieśpiesznie realizował program, pozwalając sobie na tzw. refleksje własne na temat bieżących wydarzeń. Z ochoty własnej, częściej – z podszeptu studentów. Ponieważ temat kiboli w latach 90-tych był równie nośny jak obecnie, stanowił on jeden z ponadprogramowych tematów ćwiczeń z kryminalistyki. Teza Falandysza była prosta: kibole istnieją dlatego, ponieważ żyjemy w czasach pokoju. Gdyby była wojna, oni pierwsi poszliby walczyć za Polskę. Cały ten kibicowski anturaż: barwy, flagi, malowanie twarzy, śpiewy, miłość do drużyny - to współczesny odpowiednik zwyczajów plemiennych, rycerskich, ułańskich. Jakie mogą płynąć z tego wnioski? Co najmniej dwa:

1. Kibol – jako potencjalny obrońca ojczyzny – powinien się znaleźć pod ochroną władz (szkolenia, edukacja, wsparcie logistyczne).

2. Rząd, dążąc do pacyfikacji kiboli, osłabia zdolność bojową naszego kraju, a więc działa wbrew interesowi narodowemu.

Politycy wierzący w bezpieczeństwo, którego gwarantem jest NATO i Unia Europejska, z pewnością odrzucą te wnioski. Lewacy tak mają, że bardziej niż na własną zaradność, liczą na cudzą pomoc. Nie dość, że są naiwni, to jeszcze ślepi. Cały świat się zbroi, a oni biedacy wierzą w cudowną moc papierowych deklaracji. Obcinają kasę na armię z dziecinną wiarą, że w razie czego o polską niepodległość przyjedzie się bić jakiś Angol, albo Hiszpan. Inwestowanie w kiboli ma o wiele większy sens, niż ich medialny lincz. Nagonka i potępienie nie przyniosą pokoju społecznego, ale dodatkowo podsycają nastroje. Obawiam się, że kapciowym kibicom właśnie o to chodzi. I tylko o to. 

Steelon
O mnie Steelon

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka