Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
2353
BLOG

Kogo moralność uwiera?

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 54

image Na początku XVI w. ukazało się dzieło “Il Principio” (“Książę”), w którym Włoch Nicolo Machiavelli wyłożył swoje poglądy na temat władzy państwowej i sposobów uprawiania polityki. Uważał, że ludzie z natury są źli, a dobro występuje tylko jako kategoria etyczna i w polityce nie odgrywa istotnej roli. W niej decyduje „racja stanu” i władca (“Książę”) uprawiający politykę powinien używać wszelkich środków, także moralnie nagannych, jeśli dzięki temu osiągnie ważny dla państwa cel. Machiavelli twierdził, że względy moralne nie obowiązują w polityce, a władza polityczna stoi poza dobrem i złem i może popełniać czyny niemoralne. Moralność według niego odnosi się do relacji osobowych, między jednostkami, ale nie powinna wkraczać w sferę polityki. Dlatego autor “Księcia” uważał, że chrześcijaństwo szkodzi, chcąc ująć politykę w ramy etyki.

 Traktat Machiavellego ukazał się drukiem w 1532 r., doczekał się wielu wydań i był bardzo popularny w elitach Europy. Wskazania Machiavellego, recepcja jego myśli sprawiły, że w polityce europejskiej zaczęto używać powiedzenia o celu, który „uświęca” prowadzące do niego środki.

 W przedmowie do polskiego wydania “Księcia” (2005 r.) czytamy: “Jeżeli w zachodniej Europie wpływ Machiavellego był tak potężny, popularność jego tak ogromna, jak żadnego innego pisarza politycznego, to zupełnie inaczej przedstawiała się sprawa w Polsce. Pomimo bardzo żywych stosunków kulturalnych między Włochami a Polską w XVI wieku ‘Książę’ nie wywarł tu żadnego wpływu na kształtowanie się pojęć politycznych i pozostał prawie nieznany”. Ten fenomen autor wstępu wyjaśnia: “Głęboka religijność panująca w Polsce sprawiła, że wszyscy bez wyjątku pisarze polityczni uważali moralność za konieczną podstawę wszystkich rządów”.

image Feliks Koneczny w pracy “Polskie logos i ethos”, pisanej u zarania II Rzeczypospolitej (Poznań, 1921), wskazywał:„ … Ostatecznie stanęło na tym, że uczciwość przeszkadza polityce, i objawiono światu piątą ewangelię głoszącą nowe przykazanie: Bądź cnotliwym z wyjątkiem życia publicznego. Niecnota w polityce bywała wprawdzie zawsze, ale wytykano ją jako niecnotę; w wieku XIX kazano ją wielbić jako cnotę w y j ą t k o w ą w dosłownym znaczeniu tego wyrazu. Reguła opiewała: pielęgnuj cnotę; wyjątek nakazywał rzucić cnotę w życiu publicznym, i to pod srogim rygorem, że się będzie inaczej uważanym za głupca. Rygor poskutkował znakomicie. Od spraw najważniejszych przechodziła zasada do coraz mniejszych, aż cały obszar życia publicznego opanowali ludzie mniej skrupulatni. We Francji ludzie z czulszym sumieniem wycofali się całkiem z życia publicznego, a typ polityka „zawodowego” począł się wyradzać w jakąś mieszanina aktora i oszusta. Ten typ rozpowszechnił się szybko po innych krajach i nastąpiło powszechne zatrucie atmosfery życia publicznego.”

 Koneczny konstatował, że Europa uznała, iż polityka nie ma związku z moralnością, gdy w przypadku Polaków “nie ma takiej siły, która by nas mogła oduczyć łączenia polityki z etyką” – podkreślał Koneczny. Badając dzieje Polski i mechanizmy cywilizacji, wykazywał, że naród nie ma celu wytkniętego z góry, np. przez Opatrzność, ale sam go wybiera, działając w historii. Stąd też: “Celowość bytu narodowego stanowi ciężar, który się dobrowolnie nakłada na siebie i który może być w każdej chwili zrzucony”.

Pojawiają się dziś próby pozbycia się „sensu” polskiego bytu narodowego. W publicystyce pojawiła się „siła”, która chcę Polaków „oduczyć łączenia polityki z etyką” na początek „rewidując” spojrzenie Polaków na dzieje najnowsze i przekonując, że można/trzeba odrzucać "honor" i tym podobne dziwactwa, żeby ratować majątek i życie. 

Dwie strony medalu

 W PRL komuniści i ich propaganda, „prawomyślni” historycy twierdzili, że przyczyną klęski II Rzeczypospolitej była „teoria dwóch wrogów”. Wróg przecież był jeden, Niemcy i trzeba było współpracować z ZSRR, czego zbrodnicza „sanacja” zrobić nie chciała.

image Przekonywano, że paranoicy z obozu pomajowego Piłsudskiego wymyślili sobie, jakoby II Rzeczypospolitej zagrażało miłujące pokój sowieckie państwo Stalina i zamiast z nim sprzymierzyć się usiłowali kolaborować, oczywiście „antyradziecko”, z Hitlerem. Partyjny historyk niejaki Karol Lapter nawet napisał książkę „Pakt Piłsudski-Hitler”. Czytaliśmy, że minister Beck na polecanie Piłsudskiego kolaborował z Hitlerem, a marszałek Śmigły-Rydz opowiadał dyrdymały jakoby Rosja miała zabrać Polsce duszę, gdy trzeba było porozumieć się z Rosją i dywizje Stalina nie wpuściłyby „hitlerowców” w granice Polski.

 Ta opowieść łamała się w momencie, gdy trzeba było przedstawić wojnę Polski z Niemcami w 1939 r. Sojuzniki Stalina mieli wówczas twardy orzech do zgryzienia, bowiem pojawiał się pakt Ribbentrop-Mołotow, sowiecka napaść 17 września i późniejsze sowieckie zbrodnie na Polakach z najgłośniejszą, mordem w Katyniu. Towarzysze wyczyniali cuda, aby to ukryć, przemilczeć, zakłamać. W PRL-owskich opracowaniach kampanii polskiej 1939 r. drukowano mapki walk pokazując Polskę tylko do Bugu i przekonywano, że „wejście” Sowietów 17 września nastąpiło, gdy armia polska została całkowicie rozbita przez Niemców, nie była zdolna do żadnego oporu, a Sowieci tak naprawdę ratowali ziemie zabużańskie II Rzeczypospolitej przed okupacją niemiecką. Opowiadano to tak często i tak długo, że nawet dziś, po upływie 30 lat od zejścia ze świata nieboszczki PRL, są wierzący w tamte bajania.

 To wtedy powstało pojęcie „białych plam” w historii Polski, które za sprawą komunistycznej propagandy miały przesłonić zdarzenia niewygodne i wstydliwe dla reżimu. Polakom chciano okaleczyć świadomość, miała zaniknąć pamięć o zwycięstwach i wielkich czynach, zakazana była pamięć o wojnie z bolszewikami 1920 r., Armię Krajową pokazywano jako mało znacząca organizację kierowaną przez nieudolne, zbrodnicze dowództwo, które wywołało Powstanie Warszawskie po to, aby nie pozwolić Sowietom wyzwolić stolicy Polski. Szczególnie znienawidzone było podziemie antykomunistyczne (Żołnierze Wyklęci) przedstawiane jako zgraja bandytów, najgorszych zbrodniarzy. Bohaterowie polscy mordowani w ubeckich katowniach i zakopywani pod osłoną ciemności w bezimiennych dołach mieli być na zawsze zapomniani.

 W końcu XX wieku ZSRR zachwiał się, blok sowiecki zaczął rozpadać się, wojska rosyjskie wycofywać się do kraju, ostatnie z nich opuściły Polskę 17 września 1993 r. - dokładnie w 54 lata od napaści. Powstała III Rzeczypospolita, Polska wstąpiła do NATO i Unii Europejskiej. Wydaje się, że nic nie powinno przeszkadzać, aby odrzucić komunistyczne fałsze i przywrócić blask polskich dziejów. Pokazać dokonania i bohaterstwo Polaków, upamiętnić wszystkich tych, którzy zasłużyli się Ojczyźnie. Jednak nie. Stało się coś dziwnego. Pojawił się w mediach, w publicystyce nurt propagujący „narracje” będące lustrzanym odbiciem tego, co propagowali komuniści. Tyle, że ZSRR zastąpiła III Rzesza, a Stalina Hitler!

image Mamy pogląd popularny, zwłaszcza wśród ludzi młodych, lub niedouczonych, że w 1939 r. Polacy powinni byli sprzymierzyć się z Niemcami i wspólnie zniszczyć Sowiety, czego głupia „sanacja” zrobić nie chciała. Snują się opowieści jak to Polska uniknęłaby strat, a nawet mogła kończyć II wojnę światową jako mocarstwo kształtujące powojenny ład międzynarodowy (Piotr Zachowicz „Pakt Ribbentrop-Beck”).

 Opisujący pożytki jakie miałaby Polska zostając sojusznikiem Hitlera odkurzyli opracowania pisane w II Rzeczypospolitej przez zaciekłego germanofila Władysława Studnickiego. Twierdzą, że on wszystko przewidział i gdyby Beck go posłuchał to ho, ho, ho! Tymczasem Studnicki nie rozumiał jakie były niemieckie dążenia, i że na terenach, które miały być niemieckim Lebensraum nie było miejsca dla sojuszniczej Polski. Pokazywanie, że kolaborowały z Hitlerem Słowacja, Rumunia, Węgry więc iimage Polska mogła jest nieporozumieniem – wspomniane państwa leżały poza obszarem hitlerowskiego Lebensraum. Współpracujący z Niemcami nacjonaliści białoruscy i ukraińscy, narody nadbałtyckie, ci znajdujący się na terenie przyszłego Lebensraum, mimo uczestnictwa w niemieckich zbrodniach nie doczekali się własnych państwowości – kiedy Stepan Bandera w odebranym Sowietom przez Niemców Lwowie proklamował utworzenie państwa ukraińskiego, sojusznika Niemiec, natychmiast został przez Niemców aresztowany ze swoim rządem i do końca wojny przebywał w obozie Sachsenhausen nota bene z aresztowanym przez gestapo gen. Stefanem Roweckim „Grotem”, zamordowanym 1.08.1944 r. przez Niemców po wybuchu Powstania Warszawskiego.

 W interesie Polski było opowiedzenie się po stronie Anglii i Francji, jeśli Polacy nie chcieli - jak przestrzegał Beck - w razie niemieckiego zwycięstwa paść bauerom krów pod Uralem. Nie zapominajmy, że państwo polskie odrodzone po wiekowej niewoli imagebyło traktowane przez Europejczyków jako coś tymczasowego, „Saisonstaat”. W Paryżu i Londynie panowało przekonanie, że Polska odzyskała państwowy byt za przyczyną Ententy. Gdyby więc w 1939 r. opowiedziała się po stronie wrogów to po zwycięstwie nad Hitlerem Zachód nie miałby żadnego powodu, aby państwo polskie przywracać. Stalin mógłby Polskę włączyć do ZSRR i nie byłoby żadnego PRL-u. Estonia, Litwa i Łotwa należały do imperium rosyjskiego i były sowieckimi republikami, a Warszawa w carskim imperium była miastem peryferyjnym. Częścią imperium była też Finlandia, swoją twardą obroną odstraszyła Stalina, ale który przecież starał się ją opanować. W każdym razie kiedy Wanda Wasilewska domagała się uczynienia z Polski sowieckiej republiki Stalin, będący pod wrażeniem Powstania Warszawskiego odparł, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wnosi do domu gniazda os. Przeszkadzała mu też bardzo obecność Polski w koalicji antyhitlerowskiej. Stalin musiał odpowiadać Churchillowi i Rooseveltowi, że nie będzie włączał Polski do ZSRR, zapewniał, że Polska zachowa odrębność państwową. Tych uwarunkowań by nie było, gdyby w 1939 r. Polska zdecydowała się zostać wasalem Niemiec!

 Tego wszystkiego nie wiedział Studnicki, ale powstaje pytanie, dlaczego tego nie dostrzegają też jego dzisiejsi wyznawcy zachłyśnięci wizją defilady polsko-niemieckiej na Placu Czerwonym w Moskwie. W recenzji książki Studnickiego „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej” pisałem: „Współczesnych zwolenników sojuszu z Hitlerem opanowała ślepota historyczna i prawdy dostrzec nie potrafią. Anglicy mają powiedzenie: Among the blind one – eyed man is a king (Wśród ślepców jednooki jest królem). Jak wiadomo jednooki człowiek nie wszystko potrafi dostrzec i dlatego często odmawia się komuś takiemu prawa do prowadzenia samochodu. Przypadłość częściowego widzenia rzeczywistości dotknęła Studnickiego rysującego drogi wyjścia Polski z pułapki wojennej 1939 r. Natomiast to, że dziś ślepcy historyczni uznali go za „proroka” nie dziwi o tyle, że wśród ślepców wszak jednooki is a king.”

https://www.salon24.pl/u/szeremietiew/904014,jednooki-wsrod-slepcow

 Po wojnie ktoś zapytał Studnickiego dlaczego nie sformował kolaboracyjnego rządu, a ten odparł – Niemcy nie chcieli!

 Polska znalazła się w 1939 r. w śmiertelny położeniu między dwoma zbrodniczymi mocarstwami. Przy czym podstępny zbrodniarz ze wschodu korzystał z polskich kolaborantów, aby zniewolić Polskę. Prostolinijny zbrodniarz z zachodu nie potrzebował ich, on chciał Polaków wymordować, ochotników do kolaborowania z Niemcami też. Jeśli jednak ustanowiono by medal za kolaborację, to w przypadku Polski miał on dwie strony, rosyjską i niemiecką, a na każdej z nich czaiła się zdrada. A tego nie widzą dzisiejsi wielbiciele Studnickiego.

Postscriptum

 Żyjemy w czasach powszechnie praktykowanego “makiawelizmu”. Rozziew między tym, co przekazuje polska narodowa tradycja, a tym, co sobą prezentują różne środowiska widać m.in. w próbach formułowania fałszywej wizji naszej przeszłości. Nie wolno dopuścić do tego, aby dzieje Polski, dokonania, bohaterowie, to wszystko zostało przekreślone, lub „tylko” zapomniane. Trzeba mieć świadomość, że w próbie demontażu państwa polskiego chodzi o to też tym, którzy dziś wprowadzają zamęt. Dla nas ważne, aby nie udało się zmienić Polaków w nierozumną masę odrzucających dewizę Bóg-Honor-Ojczyzna. O to toczy się spór w mediach, w polityce (wojna polsko-polska). To jest bolesne powodując podziały Polaków i dla nas trudne, ale przecież dobro zapisane w polskich dziejach ostatecznie zwycięży. image

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura