Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
829
BLOG

Armia bez strategii!

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Polityka Obserwuj notkę 33

image 

Po upadku PRL w III Rzeczypospolitej z wielkim mozołem przekształcano „Ludowe” WP, przygotowane do wykonania sowieckiej strategii, w siły zbrojne RP zgodne z oczekiwaniami NATO, jak w Warszawie te oczekiwania wyobrażano. Zgodnie z przyzwyczajeniem, aby słuchać „starszego brata” nad Wisłą rozwijano zdolności ekspedycyjne wojska zapominając o własnych potrzebach obronnych. Zresztą, uważano, że w dającym się przewidzieć czasie wojna Polsce nie zagrozi skupiając się na „działaniach stabilizacyjnych” na Bliskim Wschodzie, w Afganistanie.

Kiedy w 2014 r. Rosja zajęła Krym i strach zajrzał w oczy - okazało się, że Polska nie ma wojska, które będzie w stanie obronić granice – dostrzegł to wtedy nawet ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, który przez lata miał na wojsko decydujący wpływ (MON, sejmowa komisja obrony). Wtedy rządzący (PO-PSL) ogłosili ustami premiera Donalda Tuska, że Wojsko Polskie zostanie wyposażone w „Polskie Kły”, aby grożąc kilkudziesięcioma rakietami z głowicami konwencjonalnymi odstraszać potencjalnego agresora ze Wschodu. Po zmianie rządu (wybory 2015 r.) na czele MON stanął Antoni Macierewicz (PiS), który ogłosił „Koncepcję Obronności RP”, rozwijając pomysły poprzedników odstraszania wroga rakietami z samolotów i okrętów podwodnych i zapowiadając uzupełnienie sił zbrojnych o wojska terytorialne. Tak już zostało.

imageNa ogół wszyscy rozumieją - poza zwolennikami otwierania granicy i przyjmowania „turystów” Łukaszenki – konieczność obrony granic, wagę i znaczenie obronności, w tym też armii i jej zdolności do obrony kraju. Mamy przy tym różne poglądy jak ma wyglądać polska obronność, Wojsko Polskie, ale nie pamięta się, że armia to jednak tylko narzędzie przy pomocy którego mamy obronić Polskę. To zaś oznacza, że zanim zaopatrzymy się w takie militarne „narzędzia” musimy wiedzieć jaki jest nasz polski sposób na obronę, czyli musimy mieć STRATEGIĘ OBRONNOŚCI RP, która wskaże jaka powinna być nasza armia (struktura, liczebność, wyszkolenie), jakie potrzebne będzie uzbrojenie i jakim zagrożeniom zamierzamy przeciwstawiać się. Takiej strategii Polska ciągle NIE MA!

 Ostatnio pojawił się w przestrzeni medialnej pomysł zbudowania w Polsce „Armii Nowego Wzoru” i opowieści, jak będzie wyglądała przyszła wojna. Tworzenie scenariuszy przyszłych wojen, jak możemy sprawdzić w historii, nie potwierdzały się – np. scenariusze wojny chemicznej (gazowej) nie sprawdziły się w II wojnie światowej. Taka twórczość jest jałowym zajęciem. Przypomina wymyślanie alternatywnych historii wygrywania przegranych wojen. Trochę dziwi, że autor koncepcji Armii Nowego Wzoru wspólnie ze zwolennikiem „sojuszu z Hitlerem” w 1939 r. już ogłosili książkę „Nadchodzi III wojna światowa”.

============================================================

W tyg. „Sieci” (nr 42/2021) ukazał się mój artykuł:

Z pętlą (decyzyjną) na szyi

W Warszawie odbył się Kongres 590. Było to duże zgromadzenie polityków, wysokich urzędników państwowych, ekspertów i naukowców, Obradowano pod hasłem „Nowe możliwości” w siedmiu obszarach tematycznych: nowe państwo, nowe sektory, demografia, zdrowie, nauka wraz z sektorem badań i rozwoju oraz nowy obraz Polski. Ku memu zdziwieniu organizatorzy Kongresu po macoszemu potraktowali problematykę obronności i wojska. Odbył się jeden wątły panel pt. „Żołnierz nowego wzoru”. Zostałem zaproszony do udziału w tym panelu, drugim jego uczestnikiem był mec. Jacek Bartosiak propagujący od pewnego czasu koncepcję budowania „Armii Nowego Wzoru”. Tytuł panelu był wyraźnie skonstruowany pod niego. Poza naszą dwójką więcej uczestników panelu nie było.

Kiedy zjawiłem się na sali okazało się, że nie ma żadnego prowadzącego spotkanie, który czuwałby, aby paneliści wypowiadali się na podany temat. Dlatego pewnie nie dowiedziałem się od dr. Bartosiaka jaki ma być ten żołnierz „nowego wzoru”. Mówił on tylko o swoim pomyśle armii. Usłyszałem, że od strony Rosji grożą Polsce co najwyżej jakieś incydenty zbrojne za pomocą których Rosja będzie usiłowała zapewnić sobie korzystną pozycje w grze o wpływy na kontynencie europejskim. Przy tym p. Bartosiak twierdził, że Rosja ma słabą armię, morale jej żołnierzy dużo niższe niż polskich, a ma ogromne terytorium i za mało sił, aby wszędzie je zabezpieczyć. Wysnuł stąd wniosek, że nie stać Rosji na dużą i długą wojnę i na pewno nie grozi nam z jej strony, że zechce Polskę okupować. W tym położeniu, aby ustrzec się przed rosyjskimi zagrożeniami militarnymi - w istocie małymi i ograniczonymi w czasie - należy stworzyć armię „nowego wzoru”. Małą, świetnie uzbrojoną, profesjonalną i w pełni „ukompletowaną”, zdolną do działań ofensywnych, która będzie zwyciężać z wojskami Rosji na terenie przestrzeni geopolitycznej w Europie Środkowowschodniej. Zwycięstwa, wg mojego interlokutora zapewni Wojsku Polskiemu tzw. pętla decyzyjna lepsza od „pętli” realizowanej w armii rosyjskiej.

Kto na tym zyska

Wymieniona „pętla” to model cyklu podejmowania decyzji OODA (Observe-Orient-Decide-Act) opracowany w latach siedemdziesiątych przez Amerykanina Johna Boyda stanowiący inspirację rozwoju doktryn armii amerykańskiej i pojawiający się jako wzorzec myślenia strategicznego w biznesie. Istota „petli” zapewniająca podejmowanie decyzji owocujących sukcesem zawiera się w procesach zdobywania i przetwarzania informacji przeważnie zachodzących równolegle we wszystkich czterech obszarach Obserwacja-Orientacja-Decyzja-Akcja.

imageSupermocarstwo USA posiada ogromne zdolności zdobywania i przetwarzania informacji więc stasowanie „pętli” OODA powinno Amerykanom gwarantować obiecywany efekt. Powstaje pytanie czy „pętla decyzyjna” jest w użyciu w przypadku US Army i jak ona zadziałała w Afganistanie, zwłaszcza w czasie ewakuacji sił USA z tego kraju? Nie trzeba też nadzwyczajnej wiedzy by stwierdzić, że Polska nie ma i nie będzie miała amerykańskich zdolności w sferze pozyskiwania i przetwarzania informacji. Co gorsza, należy też założyć, że Rosja będzie je miała większe niż Polska. Skąd więc przekonanie dr. Bartosiaka, że przy zastosowaniu modelu OODA to Polska, a nie Rosja będzie odnosić sukcesy?

Armia „nowego wzoru” ma być mała – to nic nowego; w III Rzeczypospolitej tematem często poruszanym była/jest liczebność (wielkość) naszej armii. Co pewien czas słyszymy o konieczności kolejnych redukcji stanów osobowych WP. Nikt już nie pamięta, że w limitach przyznanych Polsce w traktacie CFE-1 (jest taki traktat) zapisano dla Polski 250 tys. żołnierzy. Dotąd słyszeliśmy, że Polski nie stać na utrzymanie licznych sił zbrojnych a zmniejszenie liczebności WP miało dać oszczędność środków i pozwolić wystawić armię mniejszą, ale za to nowocześniejszą. Dr Bartosiak twierdzi, że wydajemy dużo pieniędzy na wojsko, tylko źle je wydajemy - tu można z nim zgodzić się. Jednak tym mocniej podkreśla, że jego armia „nowego wzoru” powinna być mała, a rozumie przez to w zasadzie tylko lądowe wojska operacyjne (w USA siły lądowe nazywają się Army, i są jeszcze Air Forces - lotnictwo, Navy – marynarka wojenna, Marines - piechota morska).

Armia coraz mniejsza

imageW latach 20. XX wieku zwolennikiem małej armii „nowego wzoru” był niemiecki generał Hans von Seeckt, dowódca Reichswehry. Zakładał on błyskawiczne natarcie takiej profesjonalnej i świetnie uzbrojonej armii, zniszczenie nieprzyjaciela, zanim zmobilizuje on swoje siły. Ta teoria organizacji sił zbrojnych została niejako na Niemcach wymuszona. Traktat Wersalski zakazał Rzeszy Niemieckiej posiadanie dużej armii. Wraz z odrzuceniem zobowiązań z Wersalu przez Hitlera Niemcy szybko zapomniały o koncepcji małej armii. Dodajmy jeszcze, że sukces takiej małej armii w wojnie zależał wg von Seeckta od gwałtownego i niespodziewanego ataku. Ataku bez wypowiadania wojny! Współcześnie w polskich warunkach taki „sposób” użycia wojska nie może mieć zastosowania.

W przypadku Polski w przeszłości ćwiczyliśmy obronę za pomocą „małej armii”. Było to w okresie Sejmu Czteroletniego. W wojnie z Rosją, w 1792 r., Polska wystawiła ponad 50 tys. żołnierzy. Było to wojsko dobrze wyszkolone, zaopatrzone i odpowiednio wyposażone. Nie ustępowało wojskom rosyjskim, np. wysoką wartość bojową prezentowała polska artyleria, czego dowodem były bitwy pod Mirem, Zieleńcami, Dubienką. Historyk wojskowości, gen. Marian Kukiel, wysoko oceniał walory tego wojska. W wojnie z Rosją wystąpiły braki w dowodzeniu (zwłaszcza strategicznym), były przykłady zdrady wśród dowódców, jednak najważniejszym brakiem okazała się liczebność polskich wojsk. Gdyby Polska zgodnie z zamiarami rzeczywiście stworzyła 100 tysięczną armię, to sytuacja na polach bitewnych byłaby inna. Norman Davies pisze („Boże igrzysko, Historia Polski”): „W r. 1791 stosunek liczby przeszkolonych żołnierzy państwa [Polski)] do ogółu dorosłej ludności męskiej osiągnął liczbę 1:472. Ta godna pożałowania statystyka nie wytrzymuje porównania z analogiczną liczbą 1:153 we Francji, 1:90 w Austrii, 1:49 w Rosji czy wreszcie 1:26 w Prusach”. Nic więc dziwnego, że w 1792 r. Polska nie mogła wyprowadzić zbyt wielu żołnierzy. Zabrakło po prostu wyszkolonych rezerw.

W czasie pokoju armia ma do spełnienia w zasadzie dwa zadania: powinna skutecznie odstraszać potencjalnego wroga swoimi zdolnościami obronnymi i szkolić możliwie wielu ludzi, aby można było wystawić odpowiednio liczne siły zbrojne w przypadku wojny. Przy tym nie warto kopiować systemów militarnych mocarstw, trzeba raczej szukać wzorów dla naszego państwa „średniej wielkości” spoglądając na Szwajcarię czy Izrael, które dysponują skutecznymi systemami obronnymi. Dysponują armiami, które są imagew stanie zagrożenia rozwinąć się do rozmiarów poważnych liczebnie. Dbając o proporcjonalną do wielkości Polski liczbę żołnierzy, uwzględniając środki na obronę i jej wymogi, musimy uświadomić, że nasza armia nie może być mała, a w jej składzie mają być nie tylko wysoko opłacani profesjonaliści. Trzeba przecież ustalić jak armia czasu „P.” (pokój) zagwarantuje stosowne przeszkolenie i przygotowanie rezerw na czas "W" (wojna) bowiem muszą w niej być przede wszystkim żołnierze terytorialni, na co dzień zwykli obywatele. Polska musi stworzyć własną, odpowiednią do warunków, strategię „odstraszania”, aby nie była postrzegana jako łatwa zdobycz. Mała armia, nawet najbardziej nowoczesna, nie może spełnić takiej odstraszającej roli. Nie możemy rywalizować z Rosją w ilości czołgów, rakiet czy samolotów. Możemy jednak przygotować wariant obrony i odpowiednią armię, która będzie wiarygodnym instrumentem naszej siły, gdyż można niszczyć drogie ciężkie uzbrojenie przeciwnika stosunkowo tanimi środkami bojowymi. Przenośne wyrzutnie rakiet, miny i amunicja precyzyjnego rażenia, drony i roboty bojowe, wreszcie cyberprzestrzeń pozwalają tworzyć siły bardzo skuteczne w obronie.

W 1995 r. red. Mirosław Cielmęcki w tygodniku „Wprost” zarzucił dowództwu WP uprawianie „kultu armatniego mięsa”, ponieważ Sztab Generalny sprzeciwiał się dalszym redukcjom wojska. Autor artykułu twierdził, że w tej kwestii MON i SG WP różnią się w podglądach. Zdaniem Cielmęckiego minister obrony chce redukować wojsko, gdy sztabowcy to blokują. Pogląd red. Cielmęckiego poparł gen. bryg. Stanisław Koziej, wówczas dyrektor Departamentu Systemu Obronnego MON.

Zwolennicy małej polskie armii nie rozumieją kwestii podstawowej – ilość żołnierzy nie tylko decyduje, czy napastnik będzie w stanie „stabilizować” sytuacje okupując napadnięty kraj, ale ilość obrońców też rozstrzyga, czy on w ogóle odważy się na agresję.

Jeśli nawet nie dojdzie do agresji to nie oznacza, że Polsce wystarczy mała armia. Rosja otwarcie deklaruje, że będzie używać działań asymetrycznych w swoich akcjach ofensywnych na obcym terytorium i do takich działań przygotowuje wojska specjalne. Jedną z takich akcji było zajęcie Krymu w 2014 r. Pamiętając o tym trzeba uświadomić, że jeśli Rosji uda się zdestabilizować Polskę (na opozycji jest trochę chętnych do wykonania takiej akcji) i wyśle do nas tylko swoich dywersantów, to nie da się ich wyeliminować czołgami Abrams i celując w nich rakietami Patriot. Potrzebne będą do tego liczne siły terytorialne, rozmieszczone wszędzie, obywatelskie, zakorzenione w lokalnych społecznościach. Takich sił nie ma w Armii Nowego Wzoru!

Józef Piłsudski ostrzegał przed kopiowaniem „obcych wzorków”. Wymyślona w USA „pętla decyzyjna” zastosowana w polskich warunkach może okazać się pętlą na szyi polskiej obrony, którą zaciśnie nam Moskwa.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka