Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
1039
BLOG

Z cyklu: mówił dziad do obrazu

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Bezpieczeństwo Narodowe Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

imagePrzypominam mój wywiad z marca 2015 r. odnoszący się do obronności. Wicepremierem, ministrem obrony był wtedy Tomasz Siemoniak.

=================================================

Nasz Dziennik 3 marca 2015 r.

Za rozbrojeniem naszej armii stoi głupota

Mariusz Kamieniecki: MON rozpoczyna szkolenia ochotników. Czy to znaczy, że zagrożenie jest coraz bardziej realne?

Romuald Szeremietiew: Tylko osoba nierozważna mogłaby lekceważyć zagrożenie, jakie czyha za naszą wschodnią granicą. To zagrożenie jest coraz bardziej realne, nawet jeżeli ktoś udaje, że jest inaczej. Nie sądzę, żeby wojna na Ukrainie się skończyła, a pokój, jaki został zadysponowany w Mińsku, miał jakąkolwiek rzeczywistą wartość. To zagrożenie jest oczywiste.

Minister obrony powiedział, że liczy na ochotników, bo nikogo nie chce zmuszać czy zrażać do służby wojskowej. Czy owa dobrowolność przełoży się na liczebność i czy jeżeli chodzi o sprawy obronności i bezpieczeństwa państwa, nuta sentymentalna nie powinna ustąpić miejsca obowiązkowi i odpowiedzialności?

– Zawsze stałem na stanowisku, że skoro istnieje konstytucyjny obowiązek obrony Ojczyzny, to obowiązek ten ciąży na wszystkich obywatelach bez wyjątku, bez względu na to, z jakim entuzjazmem podchodzimy do wojska, munduru czy tradycji. Bronić Ojczyzny to nasz, Polaków, obowiązek, podobnie jak obowiązkiem każdego Polaka jest płacenie podatków. Trudno sobie wyobrazić, żeby podatki płacili tylko ci, co chcą, podobnie nie może być tak, że tylko ochotnicy będą bronić Polski. To pokazuje absurdalność tej propozycji, tak być nie może. Skoro jednak kiedyś zawieszono pobór do wojska, mało tego, przekonywano przy tym, że do obrony Polski wystarczy mała armia zawodowa, to teraz trudno od razu przeskoczyć z tamtej rzeczywistości do nowej. Niestety ten proces musi potrwać. Podejmując ochotnicze działania, próbuje się przybliżyć moment podjęcia nieuniknionej decyzji o powszechnym poborze do służby wojskowej.

Wielokrotnie ostrzegał Pan, że ograniczanie liczebności armii to błąd…

– Tyle że nikt nie słuchał tych ostrzeżeń. Niestety u sterów władzy stali, zresztą są nadal, ci, co wiedzieli lepiej, a przynajmniej tak im się wydawało. Przede wszystkim pytałem, czy w przypadku ograniczania liczebności armii ktoś kiedykolwiek ustalił liczbę żołnierzy niezbędną Polsce do wykonania zadania obrony kraju, obrony naszych granic. Trudno mi powiedzieć, czy robiono takie kalkulacje, wszystko wskazuje na to, że nie. Z sufitu brano liczby 120, 100, 80 tysięcy, a jeden z oficjalnych ekspertów głosił, że i 50 tysięcy żołnierzy nam wystarczy. Teraz już wiemy, że to stanowczo za mało.

Jaka liczba żołnierzy zapewniłaby nam komfort bezpieczeństwa?

– Są dwa zadania do wykonania i z tego powinna wynikać liczebność naszej armii. Przede wszystkim trzeba się zastanowić, jak liczne powinny być wojska operacyjne, aby były w stanie skutecznie przeciwstawić się atakowi wojsk operacyjnych przeciwnika. Druga sprawa to, ilu potrzeba nam żołnierzy, aby terytorium całego kraju było skutecznie bronione. To znaczy, że każda miejscowość musi posiadać swoich żołnierzy, którzy będą jej bronić w przypadku, gdy w okolicy pojawi się nieprzyjaciel. Odpowiadając na te potrzeby i korzystając z norm taktycznych czy regulaminowych, można wyliczyć, ilu żołnierzy jest nam faktycznie potrzebnych. Z tego z kolei wynika, jak ci żołnierze powinni być uzbrojeni itd. Obserwując poczynania resortu obrony, domniemywam, że niestety, ale te zadania, które już dawno powinny być wykonane, są wciąż przed nami.

Czy MON ma koncepcję obronną, skoro jego szef twierdzi publicznie, że przygotowanie odpowiedniego programu ćwiczeń uzależnia dopiero od liczby ochotników?

– Jeżeli przyjmujemy założenie, że na szkolenie mają się zgłaszać tylko ochotnicy, to najpierw trzeba wiedzieć, ilu ich będzie. Dopiero wówczas można ustalić zakres ćwiczeń. I patrząc od tej strony, słowa min. Siemoniaka są oczywiście logiczne, ale niestety kłóci się to z faktycznym zapotrzebowaniem na poprawę naszej obronności. Wciąż przecież zastanawiamy się, skąd wziąć odpowiednio przeszkolonych wojskowo ludzi, w sytuacji gdyby trzeba było mobilizować armię na wypadek wojny. Ochotnicze przeszkolenie tego problemu niestety nie rozwiązuje.

Jaka jest obecnie zdolność mobilizacyjna Polski w sytuacji zagrożenia…?

– Zadaje pan trudne i skomplikowane pytanie, na które przy obecnym stanie wiedzy nie mam dobrej odpowiedzi. Tak naprawdę tego chyba nikt nie wie, podejrzewam, że nawet Sztab Generalny Wojska Polskiego. Być może mają jakieś dane, ale nic o tym nie wiadomo. Swojego czasu próbowałem pytać o to publicznie, ale od rzecznika Sztabu Generalnego otrzymałem odpowiedź, że to jest wiedza objęta tajemnicą, w związku z tym nie ma możliwości, żeby taką informację otrzymać. Sztab Generalny może więc ma jakieś dane, inna sprawa, na ile one są realne.

W krajach Europy Zachodniej też te kwestie są owiane tajemnicą?

– W innych krajach te informacje są jawne. Nawet Rosjanie mówią otwarcie o tym, że dysponują milionową armią stałą i mają ponad dwa miliony tzw. czynnej rezerwy, żołnierzy, których w razie potrzeby można natychmiast włączyć do jednostek wojskowych. Ponadto 20 milionów rezerw, które można powoływać w późniejszym terminie. Również Stany Zjednoczone nie robią z tego faktu tajemnicy, inni podobnie.

Kto rozbroił Polskę, blisko 40-milionowy kraj w środku Europy?

– Za rozbrojeniem naszej armii stoi głupota tych, którzy zarządzali i reformowali Siły Zbrojne. Fundamentalnym założeniem było to, że w Europie wojny nie będzie, drugie opierało się na tym, że bezpieczeństwo Polsce gwarantuje członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim. Tyle że zapomniano o tym, że aby sojusz chciał nam pomóc, to powinniśmy najpierw mieć własne zdolności obronne. Przyjęty przez polskich decydentów model sił zbrojnych był błędny, bo okazało się, wbrew temu, co zakładano, że wojna jednak może wybuchnąć, również oczekiwania NATO są inne niż kiedyś. Chodzi o to, żeby nie interweniować daleko, a kraje takie jak Polska muszą być przygotowane do obrony, zanim dojdzie do zagrożenia. I stąd mamy problem.

Osobną kwestią pozostaje to, czy dany kraj jest w stanie się odpowiednio przygotować?

– Podstawowe założenie jest takie, że każdy członek NATO jest zobowiązany rozwijać własne zdolności obronne, art. 3. Dopiero w dalszej kolejności jest art. 5, który mówi, że kraje członkowskie sojuszu mają obowiązek pomóc napadniętemu państwu. Zatem najpierw obowiązek rozwijania własnych zdolności obronnych, z czym – zdaje się – mamy problem.

Jaki jest w tej chwili główny cel obronny Polski?

– Celem tym jest stworzenie takiego systemu obronnego, który będzie przekonywał nieprzyjaciela, że w wypadku ataku na nasz kraj spotka się z powszechnym oporem i będzie mu niezwykle trudno zająć i pokonać Polskę.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo