Harley Porter Harley Porter
1485
BLOG

Francja - tchórzliwa uległość, niezasłużona potęga, zdradliwy sojusznik

Harley Porter Harley Porter Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie ta najstarsza córa kościoła, pewnie skutkiem harców owego miłośnika kobiet starszych, żeby nie powiedzieć leciwych - Emmanuela Macron'a - prezydenta Francji. Refleksje na temat owego państwa zainicjowana została niebywałą bezczelnością i butą owego francuzika, pozwalającemu swoim brutalnym policjantom lać po łbach protestujących przeciwko jego nieudolnym rządom obywateli w żółtych kamizelkach. 

Jednak Macron udaje, że nie widzi owej zadymy, jakby ekran prezentujący rzeczywistość dziejącą się w kraju była poza zasięgiem jego niewysokiego ciałka, kreuje się na europejskiego arbitra mówiącego kto i co na naszym kontynencie jest dobre albo złe. Rzecz jasna dobre jest ukaranie Polski i państw Grupy Wyszehradzkiej za nie przyjmowanie imigrantów. Dobra jest Rosja bo można z nią robić interesy i zawsze był do niej sentyment albo i coś większego. Zła - Ameryka i Trump i Polska bo jak to mówił inny polakożerca Chirac - Polska nie skorzystała (i nadal nie korzysta)  z szansy aby siedzieć cicho. Złe jest też NATO, bo Francja nie ma zamiaru nikomu pomagać i dla nikogo się nie poświęci.

Po Drugiej Wojnie Światowej Francja powróciła do roli światowego decydenta, mimo, że na tę rolę jako państwo tchórzy i kolaborantów z Vichy wydających na śmierć swoich żydowskich obywateli, absolutnie nie zasłużyła. Okazała się jednak potrzebna jako zachodni bufor Niemiec oraz europejski stabilizator.  Francja podczas wojny nie została prawie w ogóle zniszczona, jej potencjał gospodarczy pozostał nienaruszony. Pojawił się także silny przywódca w postaci de Gaulle'a a historia niczym kobieta fatalna pokazała, że wcale nie musi być uczciwa. 

Kiedy decyzje zapadły, a państwa odwróciły wzrok od tchórzostwa i kolaboracji Francji ta przedzierzgnęła się w bezczelnego, trójkolorowego pawia (przecież nie w koguta, te cechuje odwaga) i nagle pobudzona czymś na kształt odwagi zrzuciła z siebie amerykański protektorat, pragnąc sama zostać Stanami Zjednoczonymi Europy. Żabie udka zaczęła prezentować jako bicepsy, a kogucie kukuryku miało brzmieć jako mocarstwowe fanfary. Historia kolaboracji, zaprzaństwa i tchórzostwa zniknęła z oficjalnej narracji zamieniona na judaszowe - liberté, égalité, fraternité - hasło mające po dekadach okazać się czerwoną zarazą zabijającą Europę, bowiem zaopatrzone w lewackie treści zdegenerowanej lewicującej francuskiej młodzieży stało się bardzo plastycznym patogenem współczesnej Europy i świata.

Tak jak w 1939 roku Francuzi zdradziła Polskę, tak obecnie  ustami Macron'a kontestują NATO. Francja kwestionuje potrzebę istnienia sojuszu, bratając się ze wschodnią, rosyjską dziczą, jedynie w imię doraźnych korzyści. Co się dziwić, swojej europejskości i chrześcijańskich korzeni Francja wyzbyła się dekady temu, tak więc sojusz z nosicielem wszystkiego co bezbożne - Rosją, wydaje się jak najbardziej naturalny.

To właśnie najstarsza córa kościoła bierze na siebie znaczną część winy za obecny, głównie moralny stan Europy. To właśnie w niej i w Niemczech powstały inkubatory lewactwa i to ona stanęła otworem przed sowiecką indoktrynacją stając się wielkim kotłem, w  którym komunizm wymieszał się z rodzimymi, gilotynowymi wolnością, równością i braterstwem. Francja ma na sumieniu kolejny grzech śmiertelny, dotyczący tym razem konkretnie nas Polaków. Jest nim owa zdrada w 1939 roku, kiedy to wbrew podpisanym układom zostawiła nas samych w konfrontacji z niemiecką machiną wojenną, a w konsekwencji stała się współodpowiedzialna za wymordowanie sześciu milionów polskich obywateli i praktyczne unicestwienie naszego państwa.

Ktoś powie, że w polityce nie ma sentymentów, z pewnością, ale nadal i będzie tak do końca świata, obowiązuje osąd moralny oddzielający łajdactwo od prawości, a ten mówi jasno jakiej próby jest owo trójkolorowe państewko, które kiedyś prawie dało nam króla. Już wtedy polscy posłowie jadący po Walezjusza zdziwieni byli nieokrzesaniem i wulgarnością Francuzów. Polacy znający po dwa, trzy języki obce nie znaleźli na francuskim dworze nikogo z kim mogli by konwersować w łacinie czy grece, dobrze, że znali francuski inaczej z Francuzami by się nie dogadali, co suma summarum może i wyszłoby nam na dobre?! W każdym razie Walezjusz i tak uciekł z Polski (uciekanie to jak widać ich narodowa cecha) kiedy pojawiła się okazja zostania królem Francji.

Po dwóch wiekach Wolter w swoich listach do carycy Katarzyny określił mniej więcej stosunek Francuzów do Polaków, chwaląc z wielką lubością i czołobitnością rozbiór Polski. Czynił to z pewnością w duchu nadciągających wielkimi krokami - liberté, égalité i fraternité mających z dyktatorską skrupulatnością i gilotynową dokładnością w specyficzny sposób wcielać owe hasła w życie. Na tym właściwie można by zakończyć notkę bowiem od tamtego czasu, z przerwą na napoleoński epizod, nic się nie zmieniło. Francuzi nadal nie chcą umierać za Gdańsk, a nawet bardziej, obecnie nie chcą umierać za nic. W świecie wciąż lśni jak tombak, francuski, luwrowo - bagietkowy stereotyp nietuzinkowego państwa mającego aspiracje aby recenzować inne narody pomijając, jakby nigdy nie istniał, aspekt własnego państwa wstrząsanego demonstracjami niezadowolonych z rządów Macron'a Francuzów, sterroryzowanego przez islamskich imigrantów oraz spętanego antychrześcijańską i politpoprawną narracją o pikującej w dół gospodarce nie wspominając.

Odnośnie owego państwa, w moim przekonaniu, bardzo trafnym jest pewien cytat z "Dobrego wojaka Szwejka", ale z uwagi na to, że autor, który go ostatnio użył w stosunku do jednego z narodów miał później problemy sądowe - zamilczę. Pewnym jest jedno: dajmy sobie spokój z Francją, nie ufajmy jej i nie łudźmy się, oni nie są naszymi przyjaciółmi i nigdy nie byli.


Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka