Harley Porter Harley Porter
1042
BLOG

Gliński czyli disel wadliwy i z przepałem

Harley Porter Harley Porter Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Nie ważne, że godnie nosi archaiczną maskę z kratkowanym rusztem i gwiazdką mercedesa w sterczącym nad nim kółku, a koła - siedemnastki albo osiemnastki, błyszczą wypastowaną czernią. Silnik bowiem, skrywany pod maską jest przestarzały, plujący czarnym dymem i klekotający zdezelowanym rozrządem, zaś osiągi gdy w końcu ruszy wywołują milczące zażenowanie. Bowiem profesor Piotr Gliński, wicepremier. minister kultury i dziedzictwa narodowego choć godnie nosi ów tytuł to sam urząd sprawuje nieudolnie i ślamazarnie, wadliwie rzec by się chciało, przypominając właśnie owego zdezelowanego wewnętrznie mercedesa.

Gliński zaopatrzony we wszystkie te tytuły, a przede wszystkim we władze nad poważnym resortem, a przez niego nad kulturą narodową zdawał się być idealnym kandydatem na kulturowego dziejosprawcę. Jednak, jak to często bywa, pomyliliśmy kulturę i godność samego Glińskiego z jego umiejętnościami krzewienia tychże w samym społeczeństwie.

Piotr Gliński o godnej posturze siwiejącego ordynata zwiódł nas, zaś jego retoryka skrzywdzonej przyzwoitości i obrażonych intencji onieśmieliły.W ogóle wicepremier Gliński najczęściej bywa obrażony. Najpierw wtedy gdy wytknięto mu dotacje dla fundacji żony potem gdy wspierał skierowane przeciwko Polsce muzeum Polin, a wreszcie gdy zarzucono brak efektów podległej Glińskiemu Fundacji Narodowej. We wszystkich tych sprawach wicepremier odgrywał rolę obrażonej primadonny, której ktoś śmie zwracać uwagę nie widząc jaka jest ona piękna sama w sobie.

"Instytucjonalizm dla samego instytucjonalizmu" zdaje się być mottem Glińskiego, co niekoniecznie musi dziwić jeśli wziąć pod uwagę miejsce z którego przyszedł, a więc świat polskiej nauki akademickiej, sprawiający od zawsze wrażenie, że istniej sam dla siebie w absolutnym oderwaniu od realiów oraz potrzeb społecznych i państwowych. Dla Glińskiego wykonaniem zadania kultywowania polskiej kultury i dziedzictwa narodowego wydaje się być fakt stanięcia na czele resortu jego, Piotra Glińskiego osoby.

Na dobrą sprawę od samego początku objęcia przez Glińskiego teki ministra kultury i dziedzictwa narodowego trudno ustalić na czym owo krzewienie kultury w jego wykonaniu polega. Do opinii publicznej nie przedostają się żadne informacje na temat kulturalnych inicjatyw ministerstwa po za kwestiami związanymi ze zwykłym administrowaniem powierzonymi funduszami i medialną retoryką przelewania z pustego w próżne. Najwidoczniej Piotr Gliński tak jak nieodżałowany Peter Sellers w roli niezbyt rozgarniętego ogrodnika, uważa, że "Wystarczy być" aby misja kulturalno pamięciowa została zrealizowana.

Jedno trzeba Glińskiemu przyznać: ze swadą obrażonego stoika potrafi przez dłuższą chwilę zachowując pozory kompetencji wyjaśniać dlaczego w chwili izraelskiej napaści medialnej na Polskę nie działała, dysponująca dziesiątkami milionów złotych, Polska Fundacja Narodowa mająca dbać o wizerunek Polski - według Glińskiego nie działa gdyż jest dopiero (od roku?) powoływana do życia. Równie ciekawie minister wypowiada się w kwestii nadzoru nad Muzeum Auschwitz-Birkenau. Gliński nie widzi problemu w fakcie, że różne fundacje i żydowskie środowiska holocaust coraz bardziej wypychają polską stronę z opieki nad muzeum i kształtowania jego wizerunku tak samo jak nie widzi powodów do intensywnego motywowaniu PISFu (Państwowego Instytuty Sztuki Filmowej) do tworzenia nobilitujących Polskę filmów.

Jeśli jednak, parafrazując pana Zagłobę, martwe ciele machnęło ogonem i wicepremier, minister Piotr Gliński zdecydował się na jakąś inicjatywę to mamy do czynienia z zapowiedzią powołania kolejnego muzeum żydowskiego, a mianowicie Muzeum Getta Warszawskiego. A więc ponownie Polska żydowska znalazła się na pierwszym planie, dalej, cholera wie w jakim kontekście Polska nas, Polaków. W ogóle zadziwia owa uległość elit PiSowskich w stosunku do starszych braci w wierze i ta gotowość niemal dziwkarska do wysługiwania się tym wszystkim tym Mośkom i Esterkom. Jak się okazuje wstajemy z kolan nie przed wszystkimi nacjami choć miało być inaczej.

Zadziwia także słabość Jarosława Kaczyńskiego do Glińskiego. Być może prezes dostrzega w nim coś, co umyka innym choć, co bardziej prawdopodobne, najzwyczajniej dobrze się czuje w obecności owego erudyty słowa obrażonego i domniemanego protoplasty nowej elity post PiSowskiej. Pewnie Jarosław Kaczyński (niech nam żyje jak najdłużej) do grobu weźmie ową słabość do pana Piotra, jednak nam jako wyborcom należy się wyjaśnienie dla czego polska kultura i dziedzictwo narodowe jest lepsze z Glińskim niż bez niego.


Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka