Harley Porter Harley Porter
937
BLOG

Jurgieltnicy czyli polska tradycja zdrady narodowej

Harley Porter Harley Porter PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Czy istnieje coś takiego jak tradycja polskiego przeniewierstwa i zaprzaństwa? Trzeba mieć oczy zarośnięte włosami z klaty "młodego" posła PSL  Filipa Libickiego aby zaprzeczyć. Ponoć już w szesnastym wieku istniała praktyka brania korupcji przez polskich dostojników od ościennych ambasad i przedstawiciel w zamian za świadczenia na rzecz, delikatnie ujmując, niepolskich mocodawców. Prawdziwe jednak złote żniwa polskiej korupcji zaprzańczej zaistniały w wieku siedemnastym, szczególnie podczas potopu szwedzkiego, kiedy to indywidua tacy jak Hieronim Radziejowski, czy kuzynostwo Radziwiłł w imię własnych interesów, ambicji i kiesy wydali Polskę na łup szwedzkiego najeźdźcy. Aby być uczciwym, tak samo, bardziej jednak koniunkturalnie, co nie oznacza, że niemniej zdradziecko, uczynili Jan Sobieski późniejszy król Polski (spiskujący także przeciw królowi Michałowi Korybutowi Wiśniowieckiemu) czy Stefan Czarniecki, jednak w ich przypadku obaj szybko powrócili na łono prawowitego i dobrotliwego króla Jana Kazimierza. Później był jeszcze Lubomirski i jego antykrólewski rokosz i knowania przeciw ojczyźnie i królowi z cesarzem Austrii i lektorem brandenburskim.

Radziejowskiego i Bogusława Radziwiłła (Janusz Radziwiłł  wtedy już nie żył) nie spotkała za zdradę i przeniewierstwo żadna kara. Pierwszego uratował sejm (i zainstalowani w nim kompanioni ), który łaskawie wybaczył mu wszelkie zbrodnie, drugiego  stryj elektor wstawiając się za bratankiem u króla i przekupując kogo trzeba, zaś Lubomirski, choć umarł na wygnaniu, zachował dobra i synekury oraz ugodził się z królem, tak, że włos nie spadł z jego białej, rokoszańskiej głowy. Tak łaskawa była matka ojczyzna, darując swoim dzieciom rzeczy, za które w innych narodach obdzierano ze skóry i nabijano na śliski pal. Łaskawa, wielkoduszna i zbrodniczo głupia bowiem darując takie zbrodnie smarowała stryczek na własną, ojczyźnianą szyję.

W każdym razie zwyczaj darowania kar utrwalił się do tego stopnia, że możni, kiedy było to w ich, prywatnym interesie, spiskowali z sąsiadującymi państwami (i nie tylko) na potęgę. Zwyczaj przyjmowania korupcji za prowadzenie w Polsce interesów innych państw stał się jeśli nie dozwolony to na pewno tolerowany jako źródło pomnażania dochodów. Coś w tej materii mógłby powiedzieć gdyby żył hetman Jabłonowski skądinąd doskonały wojownik i dowódca, pobierający w 1662 roku z kasy ambasadora Francji "pensję" w wysokości 8000 franków za popieranie francuskiego kandydata do tronu elekcyjnego. Wielu tak robiło, zaś ambasady Austrii, Francji, Szwecji czy Rosji mogły chwalić się, że mają "swoich ludzi" w Polsce.

XVIII wiek to już apogeum opłacanego zaprzaństwa i przeniewierstwa szczególnie promowanego przez carycę Katarzynę i jej ambasadorów. Wtedy też po raz pierwszy pojawia się określenie - jurgieltnicy - płatni zdrajcy, opłacani z kasy naszego wschodniego sąsiada. Jak się później okazało należał do nich sam król Stanisław Poniatowski specjalista od Obiadów Czwartkowy ale i od "wziatek", których nie szczędziła mu hojna ręka carycy, szczególnie odnośnie jego wielomilionowych długów prywatnych kiedy to grożąc ich niespłaceniem spowodowała natychmiastowe przystąpienie Stasia do konfederacji targowickiej. Potocki, Rzewuski, Branicki, Poniński, biskup Sierakowski, prymas Ostrowski czy też sam Adam Naruszewicz to własnie płatni lubownicy rosyjskiego kańczuga, miłośnicy carskiej władzy nad Polską i działający na zgubę ojczyzny w rytm brzęczących monet ich judaszowego jurgieltu. Najgorsi z najgorszych to chyba Poniński i Potocki. Pierwszy był opłacanym rosyjskim agentem gotowym zamordować Polskę za garść moskiewskiego złota pobieranego od ambasadora rosyjskiego i ściśle z nim współpracującym, drugi to Potocki, który uprosił carycę aby ogłosiła go rdzennym Rosjaninem i kazał się pochować w carskim mundurze (jego zwłoki wystawione w kaplicy przed pogrzebem ktoś odarł z munduru i nagiego rzucił pod ścianę). Było ich jednak znacznie więcej, pobierających judaszowy żołd od zaborców i wysługujących się im, tak jakby Polska, Najjaśniejsza Rzeczpospolita była jedynie przyczynkiem dla ich karier i chęci wzbogacenia się.

Kiedy wreszcie Polska odzyskała niepodległość zdrada narodowa podążyła za nią jak przekleństwo rzucone przez złą wróżkę, na pohybel prawości i wielkości Rzeczpospolitej. W roku 1918, a więc z chwilą powstania Państwa Polskiego powstała także KPP - Komunistyczna  Partia Polski będąca niczym innym jak sowiecką delegaturą marzącą o uczynieniu z Polski kraju rad i przyłączenia jej do Związku Radzieckiego. Podczas wojny polsko - rosyjskiej w 1921 roku polscy komuniści tworzą własny rząd rewolucyjny mający na sowieckich bagnetach przejąć władzę w Polsce. Takie nazwiska jak Marchlewski, Edward Próchniak, Józef Unszlicht, Feliks Kon, Bernard Zaks i kilku innych  oraz nieżyjąca już wtedy, ale duchowo nadal obecna, specjalistka od zdziczałego komunizmu lansującego wspólne żony i wielkie przytułki, do których oddawałoby się siłą odebrane rodzicom dzieci - Róża Luksemburg stały się synonimem  niebywałej zdrady narodowej, czegoś jeszcze gorszego od targowicy, choć ta była pierwsza, bo nie tylko nienawidzące wolnej Polski ale jawnie odwołujące się do zbrodniczo azjatyckiej tradycji i sowieckich wzorców moralnych. Później byli jeszcze gorsi - Bierut, Wasilewska, Berman czy Radkiewicz. oni jednak byli już oswojeni, wpasowani w tradycję zbrodniczej kolaboracji najpierw z caratem, a później z KPZR. Po nich przyszli Gomułka, Gierek "krwawy" Kociołek, Kiszczak, Jaruzelski i wielu innych nie pamiętających już o sprawie polskiej o wolności i podmiotowości, niepamiętający bo strukturalnie wyhodowani z pokoleń poprzednich zdrajców i sprzedawczyków. Ich jurgieltem była władza dana im przez Moskwę oraz synekury dla rodzin i przyjaciół. W tamtych latach zatarła się albo wręcz zanikła cała abominacja owego stanu jurgieltnika i zaprzańca bowiem sprzedajność utrwalona staje się normą.

Jurgieltnicy tworzą jurgieltników, przekonywaliśmy się o tym podczas całego okresu istnienia władzy ludowej. Kiedy Wielka Solidarność obaliła komunizm, i roztrzaskała berliński mur, mieliśmy prawo sądzić, że zaprzaństwo i jurgielt odeszły na zawsze w niebyt. Jednak zła wróżka czuwała. okazało się, że połowa z tej Wielkiej Solidarności to tajni współpracownicy. Boni, Chrzanowski, Moczulski, Olechowski, Śledzińska - Katarasińska, Kutz, Maleszko, oraz setki innych - księża, aktorzy, naukowcy oraz zwykli robotnicy, a na końcu sam Wałęsa -"osławiony" Bolek wszyscy oni służyli cieniom moskiewskich panów za jurgielt, którym były wyjazdy na zachód, stypendia, lokalna władza albo pieniądze, często jak w przypadku Wałęsy i jedno i drugie. Wszyscy pamiętamy jak w nagranej przez SB rozmowie z bratem  chwali się milionem dolarów i "pompuje" się pochodzeniem od rzymskich cesarzy, Wszyscy pamiętamy jego parcie na władzę, a kto niegłupi musi także zapytać kto tak naprawdę tą Władzę Wałęsie dał Solidarność czy koledzy Miecia Wachowskiego...

Historia kołem się toczy albo, jak mówią inni - lubi się powtarzać. Czasy się zmieniają, a Polska po staremu tkwi między dwoma silnymi  wrogimi sąsiadami. Rzecz jasna wielu zaprzeczy - przecież obecne Niemcy to nie cesarstwo pruskie, a Rosja obecna to nie Rosja carska. Jesteśmy wszak w Unii Europejskiej i w pakcie Obronnym NATO i Europa to konglomerat tolerancji, współczucia, wzajemnej pomocy i różnych innych takich werbalnych bajek mających się nijak do rzeczywistości. W niej to Niemcy dążą do hegemonii w Europie, a Rosja choć nie carska staje się agresorem wobec swoich sąsiadów, a u tych, których postanowiła podbić później instaluje niewyobrażalną agenturę tak tą wpływu jak i konkretną, twardą, KGBowską. Niemcy, choć także mają tradycję niezłego wywiadu, najpierw Abwera później Stasi, idą inną drogą, drogą podboju gospodarczego. Wystarczy spojrzeć na zachodnią Polskę - Pomorze, Wielkopolskę czy Dolny Śląsk - to niemieckie zagłębie z wrośniętymi w te dzielnice Polski setkami  niemieckich koncernów gdzie indoktrynuje się proniemiecko polską kadrę nadzorczą, a przez nią polskich robotników. Tam nawet kwestionariusze osobowe przy zatrudnieniu do pracy przypominają dokumenty z okresu wojny, w których na pierwszym miejscu był język niemieckim, a dopiero na drugim, jako gorszy, niewolniczy - polski (temu zagadnieniu poświęcę kolejną notkę). Tak Rosjanie jak i Niemcy instalują w Rzeczpospolitej dziesiątki fundacji i stowarzyszeń mających pod płaszczykiem wzniosłych idei dbać o interesy jednych i drugich. Niemieckie polskojęzyczne gazety czy rosyjskie stacje telewizyjne jednoznacznie wyznaczają kurs na zniewolenie Polski i uzależnienie jej od odwiecznych wrogów.

A jurgielt? On płynie szerokim strumieniem poprzez fundacje i stowarzyszenia, granty i polityczny sponsoring jak choćby ten jaki otrzymywał Kongres Liberalny i Unia Wolności aby wychować sobie kolejne pokolenie zaprzańców, którzy za sute jurgieltowe euro pomyślność ojczyzny będą utożsamiać z pomyślnością Niemiec. Już dawno minęły czasy aksamitnych sakiewek wypchanych dukatami, zastąpiły je intratne stanowiska i niewyobrażalne apanaże, niech Tusk powie jak to jest, on wie najlepiej. Dla pewnej, polskiej klasy politycznej pojęcie dobra narodowego stało się tak anachronicznym, że zapomnieli, co to właściwie jest, tutaj zapytajcie Grasia - specjalistę ciecia od pilnowania niemieckiej posiadłości. 

Polska PISowska stałą się nagle tamą dla tłustego jurgieltu bowiem nie można już było polskiej rzeczywistości zmieniać jednym uśmiechem boga Tuska zaś niemiecko rosyjskie łapówki przestały załatwiać najważniejsze sprawy merkelowsko putinowskie. Pozostały jednak skargi rzucane do obu carów, za sądy za, za konstytucję za via Carpatia, a nawet za przekop Mierzei Wiślanej. Skarżącym dać tylko kontusz, podgolić łby, pozwolić jeszcze raz, tak jak czynił to Schetyna, odwiedzić niemiecką ambasadę, a Ławrowowi - rosyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych tak jak  pozwolił Sikorski, pozwolić wziąć udział w odprawie polskich ambasadorów i mamy, jak mawiał  nieoceniony Zagłoba - kubek w kubek konfederację targowicką ze multiplikowanym podwójnie Repinem w postaci ambasadora Niemiec -  Rolfa Nikela i rosyjskiego - Siergieja Andriejewa, a co, niech tym razem będzie dwóch, małe odstępstwo od historycznej reguły.




Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka