Do działu "Katastrofa smoleńska"
"Wg rosyjskich regulacji wina kontrolera lotu w Smoleńsku oczywista."
Otóż jest jeden podstawowy problem - w przypadku naszego samolotu, to nie było podejście do lądowania, a tylko do wysokości decyzyjnej w celu osobistego zorientowania się przez pilota w stanie widzialności. !!!
16 minut przed katastrofą - widzialność 400m, podstawy poniżej 50m grubo - PRZEKROCZONE WSZYSTKIE TRZY MINIMA
4 minuty przed katastrofą - "Arek, teraz widać 200" - SYTUACJA SIĘ JESZCZE POGORSZYŁA
Kto w ogóle w takich warunkach pogodowych mógłby zakładać lądowanie tak dużego samolotu na tak słabo wyposażonym lotnisku ?
PODEJŚCIE MIAŁO SIĘ ZAKOŃCZYĆ NA 100 METRACH CIŚNIENIOWYCH, a tam mogły być dwie możliwości:
a) przejście do lotu poziomego na 100 metrach z wypatrywaniem ziemi - jako realizacja "posadka dopołnitielno"
b) rozpoczęcie odejścia komendą na 100m CIŚNIENIOWYCH - na tej wysokości pada komenda i rozpoczynana jest procedura odejścia, samolot może opaść (przy ich parametrach zniżania) o ok. 50m ale WZGLĘDEM 100 metrów czyli na 50m względem wysokości progu pasa, prędkość pionowa samolotu powinna wynosić praktycznie 0 m/s.
Skoro na 100m samolot NIE PRZESZEDŁ do lotu poziomego, to dla lotniska oznaczało, że nie wykonują manewrów związanych z "posadka dopołnitielno", a więc wykonują jedyne możliwe w tej sytuacji - ODEJŚCIE, którego parametry ustala przecież pilot, a nie kontroler.
Niestety, w tamtym dniu kontrolerzy nie wiedzieli, że pilotom "światłych" porad udzielał ktoś jeszcze i, że te porady dawały jeszcze trzecią możliwość - nieopisaną nigdzie w przepisach, ani niezgodną ze zdrowym rozsądkiem - ZNIŻANIE DO DOLNEJ GRANICY CHMUR w miejscu dającym dodatkowe zabezpieczenie przestrzenią od dołu - NAD NAJGŁĘBSZĄ CZĘŚCIĄ JARU !
Kontrolerzy sprowadzali samolot mając świadomość, że:
a) warunki nie pozwalają na lądowanie: widzialność 400m < 1000m minimum lotniska.
b) pilot potwierdził zniżanie tylko do 100m,
c) komenda "posadka dopołnitielno" - nie jest zgodą na lądowanie i zezwala ewentualnie na szukanie ziemi w locie poziomym na 100 metrach (do granicy 1km od progu czyli do BRL)
d) informacje odległościowe podawane z lotniska kończyły się w odległości DWA gdzie samolot osiąga okolice wysokości decyzyjnej i tam pilot ocenia sytuację, tj. widzialność o podejmuje decyzję co będzie dalej robił.
e) nie mają świadomości o treści informacji z Jaka 40.
Z rozmów z załogą nie wynikało nic, że na pokładzie jest jakaś sytuacja nadzwyczajna: pożar, choroba, więc na jakiej podstawie miano zakładać, że samolot podchodzi do lądowania ??
PS Znów wyjdę na obrońcę "uciśnionych" kontrolerów ;)
Komentarze