Trwający od ogłoszenia "wyniku" wyborów ruch masowego protestu na Białorusi nie ustaje. Kolejny weekend masowych demonstracji przekreśla nadzieje Aleksandra Łukaszenki na zmęczenie poddanych i przeczekanie, jak to się udawało mu już kilkakrotnie (1996, 2010) fali niezadowolenia. Zmęczenie dopada jednak, jak się wydaje, także jego własnych szeregów. Podjęta przez demonstrantów akcja ujawniania w internecie tożsamości brutalnych funkcjonariuszy zaczyna dawać efekty. Hitem białoruskiej sieci jest filmik, na którym demonstrant zrywa kominiarkę z głowy bijącego go milicjanta - który wpada w panikę.
Dzisiaj, 8 września białoruski dyktator udzielił znaczącego wywiadu mediom rosyjskim (Russia Today, Kanał 1 oraz radia Głos Moskwy). Jak zwykle, w swoim niepowtarzalnym okołowałęsowskim stylu snuł filozoficzne opowieści o życiu i konieczności obrony ocalonego przez się resztek sowieckiego dziedzictwa. Za głównych sprawców swoich kłopotów uznał Amerykę i internet (соцсети), wspomniał także o nadawanych z Polski programach telewizyjnych. Twierdził, że jego zdanie w kwestii konieczności obrony fotela do upadłego, podziela wielu rozmówców, prezydentów, a przede wszystkim jego przyjaciel, którego nazywa swoim starszym bratem, Władimir Putin. Ale głównym leitmoitiwem i przesłaniem było zdanie: "Jeśli upadnę, upadnie cały stworzony przeze mnie system, a jego śladem upadnie cała Białoruś. A jeśli dzisiaj upadnie Białoruś, następna będzie Rosja."
Miny doświadczonych rosyjskich dziennikarzy, przywykłych nie od dzisiaj do przeróżnych interesujących rozmówców były bezcenne.
Odpowiedź na pytanie, czy prezydentowi Putinowi odpowiada rola zakładnika Baćki nie wydaje się trudne. Wydaje się, że "kriepkij orieszek" coraz skuteczniej przekonuje swoich sojuszników do konieczności pilnego poszukiwania nowego modelu.
https://news.tut.by/economics/699763.html
