"Prezydencja w Radzie UE to funkcja niezbędna dla stabilności i funkcjonowania UE. Prezydencję sprawuje cały kraj, a nie pojedyncza osoba. System rotacyjnej prezydencji sięga początków integracji europejskiej. Przez pół roku jedno z 27 państw członkowskich staje w centrum politycznej uwagi i dba o sprawny przebieg większości prac UE."
/z oficjalnej strony Rady UE/
Ten przypadający raz na 14 lat rytuał władze państwa sprawującego wykorzystują do promocji walorów swojego kraju, a co ambitniejsze rządy do forsowania własnych politycznych i gospodarczych inicjatyw. Jak zostało przez ostatnie pół roku wykazane, nie wszyscy do korzystania z takiej okazji dorastają.
Dziś (30.06.2025) rano przedstawiciele rządu, w tym premier Donald Tusk, podsumowali trwającą pół roku prezydencję Polski w Radzie Unii Europejskiej. Od jutra tę rolę przejmie Dania. I słusznie, bo gdyby nie podsumowali, mało kto w PL wiedziałby, że takie wydarzenie w ogóle miało miejsce. Owszem, na Nowy Rok coś tam pisali i mówili o objęciu, ale to było dawno, a poza tym tyle się działo w kraju, i za granicą.
Donald Tusk wraz z rzecznikiem rządu na konferencji prasowej podkreślali jej wymiar gospodarczy. Zwrócili uwagę m.in. na sprawę deregulacji gospodarki w ramach dyrektywy Omnibus, a także kwestię walki z nielegalną migracją. Polska prezydencja uświadomiła także ponoć wszystkim naszym partnerom, że nadszedł czas, kiedy Unia Europejska czy Europa jako taka musi zacząć o sobie myśleć także w kategoriach zdolności do obrony, do kontroli terytorium, do kontroli granic.
Rzekomo pozostaje w jakimś bliżej nieokreślonym związku z ową prezydencją fakt, że w tym czasie UE ustanowiła tzw. instrument SAFE, w ramach którego 150 mld euro w programie EDIP ma trafić na wsparcie projektów obronnych państw UE i zamówienia w europejskim przemyśle obronnym. Z kolei szef MSZ Radosław Sikorski w wywiadzie udzielonym agencjom PAP, DPA i AFP powiedział, że podczas polskiej prezydencji w Radzie UE Europa zaakceptowała polskie argumenty o tym, że Rosja jest długofalowym, trwałym zagrożeniem. Programy, dyrektywy, akceptacje...
Mówienie mieszkańcom płonącego od dawna domu, że się pali i osiągnięcie uznania tego faktu przez zainteresowanych, którym dymi się już spod łóżek, jest w oczywisty sposób godne podziwu.
Oszczędnie pochwalił też szef Rady Europejskiej Antonio Costa stwierdzając, że polska prezydencja "bardzo szybko dowiozła to, co obiecała". Kiedy i komu, bliżej nie wiadomo. W jego ocenie wypracowane w ostatnio rozwiązania pozwolą osiągnąć uzgodniony na szczycie NATO w Hadze w ubiegłym tygodniu poziom wydatków na obronność.
Nie słychać było o tej prezydencji w Polsce, nie słyszano o niej ani jej nie zauważano w Brukseli. Nie mamy żadnych sukcesów, którymi moglibyśmy się pochwalić. Nie było szczytu UE w Warszawie, nic nie wiadomo o jakichkolwiek działaniach czy inicjatywach rządu prezydującego w sprawach bieżących. A było o czym, działo się dużo. Początek nowej administracji w USA, nowa rzeczywistość w światowej polityce gospodarczej i podejściu do kwestii bezpieczeństwa. Wojna na Bliskim Wschodzie. Coraz bliższe i coraz bardziej widoczne zagrożenia paktu migracyjnego, ETS2 i zielonej/czystej rewolucji. A polski rząd przez pół roku konsekwentnie korzystał z okazji, by o ważnych sprawach po prostu milczeć.
Dla Donalda Tuska i jego ludzi zadaniem głównym było w tym czasie dowiezienie spodziewanego sukcesu w krajowych wyborach prezydenckich, a potem desperackie próby zakwestionowania tychże wyborów. Na koncepcję czy inicjatywę wykraczającą poza bieżące podpieranie patykami chwiejących się stołków tej ekipy nie stać. Stroszą piórka w TVP Info, ale w rzeczywistych kontaktach z zachodnimi politykami pierwszej ligi są posyłani po papierosy https://www.youtube.com/shorts/IuCHWaxkoRk
Inne tematy w dziale Polityka