Potężna polska konspiracja na Kresach północno-wschodnich stanęła w 1943 roku przed koniecznością stworzenia oddziałów polowych. Tylko takie, stale pozostające pod bronią grupy mogły zapewnić kontrolę nad terenem i okiełznać siejące spustoszenie wśród ludności cywilnej bandy rabunkowe, oraz stawić opór okupantom. Pierwsza próba, podjęta w Okręgu Nowogródzkim (oddział "Kmicica") jednocześnie będąca usiłowaniem nawiązania współpracy z mocną w terenie partyzantką sowiecką, zakończyła się likwidacją polskiej jednostki przez Sowietów. Kolejne, wychodzące w teren od początku wiedziały, że mają tu trzech wrogów-Niemców, współpracującą z nimi policję litewską i ludzi Stalina.
W tak trudnych warunkach, bez wsparcia z zewnątrz (tu alianckie zrzuty nie docierały, a wsparcie sprzętowe z Warszawy było, wobec trudności własnych i strzeżonych granic mizerne), do lata 1944 sformowano 16 dużych oddziałów (po kilkuset ludzi), noszących w Okręgu Wileńskim nazwę brygad. Liczyły one w sumie do 10 tysięcy żołnierzy, jak na partyzanckie warunki jednolicie umundurowanych, nieźle wyposażonych i uzbrojonych. Było to możliwe dzięki wsparciu miejscowej ludności polskiej, a w dużej części (na południu terenu) i białoruskiej, która widziała w nich skuteczną obronę. Rzeczywiście, wytępiono bandy rabunkowe, ograniczono możliwości ruchu partyzantki sowieckiej, zaczęli się liczyć z nową siła także Niemcy. Ludzie Hitlera wysoko oceniając walory bojowe Polaków, podjęli próby przeciągnięcia ich na swoją stronę, roztaczając perspektywy wspólnej walki z Sowietami. W tamtejszej, skomplikowanej sytuacji, kilka oddziałów zawarło lokalne pakty o nieagresji. Obejmowały one gwarancje bezpieczeństwa dla własnych sił i ludności cywilnej oraz w kilku przypadkach dostawy uzbrojenia, w zamian za nieatakowanie niemieckich sił i szlaków komunikacyjnych, oraz zapewnienie ograniczonych kontyngentów żywności.
Działania polskich oddziałów w terenie regulował rozkaz Komendanta Okręgu nr 5 z 12 kwietnia 1944, surowo zakazujący nadużyć wobec ludności cywilnej, niezależnie od narodowości. Regulował kwestie zaopatrywania w żywność za opłatą lub pokwitowaniem, sposób ewidencji i rozliczania zdobycznego i rekwirowanego mienia. Zakazywał także niszczenia szkół i pomocy szkolnych. Ustalał zasady humanitarnego postępowania z jeńcami, nakazywał opatrywanie rannych przeciwników. Ustalił obowiązki sądów polowych, zakazując bezwzględnie samosądów. Nie był to bynajmniej dokument na pokaz — za jego nieprzestrzeganie zostało skazanych na karę śmierci i rozstrzelanych co najmniej 6 żołnierzy AK.
Jak konieczna była własna siła zbrojna, niech świadczy przykład, jeden z wielu. W końcu lutego 1944 sowiecki (etnicznie litewsko-rosyjsko-żydowski) oddział Eduarda Balejszysa "Taujenasa" (brygada im. Kosty Kalinauskasa) w sile ok. 200 ludzi napadła na polską wieś Mejrany. W trakcie kilkudniowej "pacyfikacji" oprócz rabunku zamordowano około 30 mieszkańców różnej płci i wieku i zgwałcono wszystkie kobiety. 27 lutego wieś zaatakowały zaalarmowane oddziały z 1 ("Juranda") i 5 ("Łupaszki") brygady (ok. 100 żołnierzy). Nocne, dobrze prowadzone uderzenie zakończyło się sukcesem-sowieci uciekli, zostawiając 24 trupy, w tym dowódcy. Niestety polskie siły były za małe, by otoczyć wieś. Polacy stracili 1 zabitego. Symptomatyczne, że bohaterskiego "Taujenasa" czcili po wojnie nie tylko historycy sowieccy, ale i litewscy po 1990, rozwodząc się nad okrucieństwem polskich wieśniaków, którzy siekierami zarąbali kilku kryjących się po zakamarkach wsi "partyzantów".
Przyciskani coraz bardziej do muru Niemcy na przełomie 1943/44 r. rozpoczęli formowanie formacji bojowych z Litwinów, Łotyszy, Estończyków i Białorusinów. Sformowany na Kowieńszczyźnie Lietuvos Vietinė Rinktinė (Litewski Korpus Lokalny) dowodzony przez gen. Povilasa Plechavičiusa liczył około 11 tys. ludzi, którzy docelowo mieli stanowić kolejną formację Waffen-SS. Wobec braku postępu w rozmowach z Polakami dowództwo niemieckie zdecydowało się skierować gros sił tej formacji do spacyfikowania Wileńszczyzny.
Żołnierze LVR, wbrew twierdzeniom niektórych dzisiejszych historyków, przed otrzymaniem broni składali przysięgę według następującej roty (w tłumaczeniu, litewski oryginał zdobyty przez AK): Ja, jako żołnierz LVR, z własnej woli przysięgam w obliczu Boga Wszechmogącego, że nie szczędząc sił własnych i życia, pod najwyższym kierownictwem Wodza Wielkiej Rzeszy Adolfa Hitlera, bronił będę ziemi litewskiej przed bolszewicką zgrają. Starannie będę wykonywał rozkazy moich przełożonych, będę dzielny, będę sumiennie wykonywał obowiązki służbowe, jak przystoi uczciwemu i honorowemu żołnierzowi Litwy. Tak mi Boże dopomóż.
Wobec groźby walk z nowym, silnym przeciwnikiem dowódca okręgu AK płk Krzyżanowski "Wilk", podjął rozmowy ostatniej szansy z Litwinami, proponując zawieszenie broni. Jednak litewskie warunki-albo AK wejdzie w skład LVR, albo ma usunąć się poza granice Wileńszczyzny, nie były możliwe nawet do dyskutowania.
Na przełomie marca i kwietnia 1944 do Wilna i w okolice przerzucono całość gotowych do walki oddziałów LVR-9 batalionów. Wkraczali do miasta ze śpiewem (w tłumaczeniu): "Gdy nasi żołnierze maszerują, Polaczki ze strachu drżą w Warszawie". Wkrótce na ulicach miasta ciężko pobito kilkadziesiąt osób za mówienie po polsku, były nawet ofiary śmiertelne. Silne garnizony w kluczowych punktach regionu wzmocniły siły policji i żandarmerii (Jaszuny, Oszmiana, Troki, Niemenczyn, Michaliszki, Ejszyszki, Murowana Oszmianka i Mejszagoła. Stąd miały wyruszać karne ekspedycje.
4 maja 3 kompania 310 batalionu wyruszyła z Jaszun do wsi Pawłów koło Turgiel, wskazanej przez litewską policję jako oporna i wspomagająca polskich partyzantów. Idąc wzdłuż wsi, zamordowali kilkanaście napotkanych osób w wieku od 5 do 70 lat, po czym zaczęli wyciągać z domów mężczyzn i zmuszać ich do wieszania się. Do uciekających strzelali, zabijając m.in.matkę biegnącą w stronę lasu z pięciomiesięcznym dzieckiem. Jednak w odległości zaledwie kilometra przechodziła grupa zwiadowcza 3 brygady AK ("Szczerbca"). Związała natychmiast walką Litwinów, przeciągajac ją do nadejścia sił głównych. 3 brygada rozbiła przeciwnika, ścigając go aż do Jaszun. Na polu walki zostało 20 zabitych, i 15 jeńców. Po krótkim śledztwie 4 zbrodniarzy (w tym dowódcę kompanii, kpt. Narkievicziusa) rozstrzelano, resztę schwytanych następnego dnia wypuszczono. W następnych dniach doszło do kilku podobnych starć. Jeńcom przed wypuszczeniem odbierano mundury, dla niszczenia morale odprawiając ich z powrotem w bieliźnie i w hełmach. 13/14 maja 5 brygad pod osobistym dowództwem płk. "Wilka" zaatakowało główne siły Litwinów zepchnięte do Oszmianki Murowanej (50 km od Wilna). Było to decydujące starcie — przy stracie kilkunastu zabitych Polacy zabili ok.70 przeciwników, poddało się około 500. Jeńców wbrew ich oczekiwaniom, zamiast rozstrzelania czekało wspólne z żołnierzami AK ognisko. Następnego dnia zostali uwolnieni.
Bilans trzytygodniowej działalności LVR (według danych niemieckich, przechwyconych w czerwcu 1944 przez wywiad AK) był następujący: 197 zabitych (z tego 29 rozstrzelanych przez Polaków z wyroków sądów polowych), 290 rannych, 679 zaginionych (ci, zapewne po wypuszczeniu z niewoli zdezerterowali do domów), 850 rozbrojonych i rozmundurowanych, którzy wrócili do garnizonów.
Militarne i propagandowe działania Armii Krajowej odniosły skutek. Niemieckie władze wojskowe, zauważając kompletny upadek morale, zdecydowały o rozwiązaniu litewskiej formacji. Kto nie zdezerterował w porę, pojechał na roboty do Niemiec. Niektórych użyto do ochrony lotnisk nad Renem. Kilkudziesięciu schwytanych dezerterów rozstrzelali ich rodacy w Ponarach.
Tu należy zauważyć, że stworzone równolegle oddziały estońskie i łotewskie, włączone do Waffen-SS oddały Niemcom w 1944/45 roku spore usługi w walkach z Sowietami.
Inne tematy w dziale Kultura