Do wczorajszego wieczora wydawało mi się, że Wasi Chłopcy oddelegowani na odcinek polityki historycznej do Instytutu Solidarności i Męstwa imienia Witolda Pileckiego, broniąc pamięci komunistycznego zbrodniarza, wreszcie osiągnęli dno. Ale, jak się okazuje, dla licznej bandy wrogów Polski okupujących obecnie kierownicze stanowiska w instytucjach związanych z tworzeniem w Tenkraju polityki historycznej, pojęcie szklanego dna nie istnieje. Zawsze mogą jeszcze dalej, szybciej, głębiej. Sam pomysł, by Instytut "stworzony na potrzeby interdyscyplinarnej i międzynarodowej refleksji nad kluczowymi zagadnieniami XX wieku: dwoma totalitaryzmami – niemieckim i sowieckim, a także konsekwencjami ich działań" formalnie i urzędowo działał na rzecz relatywizowania zbrodni komunistycznej oraz wybielania postaci jednego ze sprawców wydaje się surrealistycznym. A jednak! Przecież Sznepf i jego ludzie złapali i oddali w ręce NKWD zaledwie 22 Polaków, z których tylko niektórzy "nie wrócili do domu". Tylko nie wrócili do domu.
Już mianowanie dyrektorem Instytutu prof. Krzysztofa Ruchniewicza, osoby niezwykle mocno powiązanej z instytucjami niemieckiej państwowej polityki historycznej, abstrahując nawet od niejasności finansowych w przez wiele lat kierowanym przez niego Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy'ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego, mogło nasuwać wątpliwości. Konflikt interesów w przedstawianiu dziejów II wojny światowej jest zbyt oczywisty. Jednak nie dla ekipy Donalda Tuska, niebezpodstawnie w tym świetle oskarżanej o chodzenie na niemieckim pasku.
Prof. Ruchniewicz dobrał sobie właściwą dla postawionych przed nim zadań ekipę, w tym odpowiedniego zastępcę. Obejrzyjcie proszę materiał Roberta Mazurka, link poniżej. Oto, a jakże, w Muzeum Polin zastępca pana Ruchniewicza, wicedyrektor Instytutu Pileckiego zabiera się za... odbrązowienie postaci Rotmistrza Witolda Pileckiego. Według niego, nie taki to z Pileckiego był bohater, bo w misję do Auschwitz został wrobiony. Jeszcze raz. Patron Instytutu, człowiek, który z całą świadomością dał się celowo schwytać niemieckim oprawcom, by przeprowadzić rozpoznanie hitlerowskiego obozu koncentracyjnego, skutecznie przeprowadził swoją misję, zreorganizował wewnątrz obozu ruch oporu, uciekł stamtąd i przekazał dokładny raport kierownictwu Państwa Podziemnego, to postać wymagającą "zniuansowania" oceny.
https://www.youtube.com/watch?v=8cT1Pz-2BIw
Któż to taki, ów bojownik Demokracji Walczącej na odpowiedzialnym odcinku narracji historycznej? Łukasz Mieszkowski jest historykiem zajmującym się społeczną, medyczną i wojskową historią Polski w I połowie XX w., a także artystą, absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Pisze aktualnie doktorat poświęcony kryzysowi epidemicznemu, sanitarnemu i cywilizacyjnemu w początkach II Rzeczpospolitej.
https://instytutpileckiego.pl/pl/instytut/aktualnosci/lukasz-mieszkowski-zastepca-dyrektora-instytutu-pileckiego
Na stanowisko zastępcy dyrektora Instytutu powołała go na wniosek Ruchniewicza Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Hanna Wróblewska 1 lutego 2025.
Jest dyrektorem. I pozostanie nim, obsługując za polskie pieniądze niepolskie interesy. Będzie szkodził, dokąd nie pogonimy jego wysoko postawionych mocodawców.
Wczoraj, kończąc notkę, zakpiłem sobie, pisząc o ulicach Zdobywców Westerplatte i Obrońców Monte Cassino. Dziś na poważnie proszę, rozejrzyjcie się po okolicznych Jagodnach. Życie potrafi przerosnąć wyobraźnię.
Inne tematy w dziale Polityka