Leaf
Leaf
Republikaniec Republikaniec
280
BLOG

Niemiec potrafi, czyli historia złotej monety

Republikaniec Republikaniec Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

W 2007 roku Kanadyjska Mennica Królewska wybiła w jednym tylko egzemplarzu niezwykłą monetę. Nakład mógłby dziwić, gdyby nie fakt, że moneta miała nominał miliona kanadyjskich dolarów, ważyła okrągło 100 kilogramów (3215 uncji), zaś wykonano ją z czystego złota. Big Maple Leaf, bo tak ją nazwano, stała się od razu eksponatem, pobudzającym wyobraźnię milionów miłośników monet i  żółtego kruszcu, świetnie promującym kanadyjską produkcję złota i tamtejsze mennictwo. Szybko ruszyła w światowe tournee, przyciągając tłumy w licznych muzeach.

W 2017 roku dotarła do Niemiec, gdzie wystawiono ją w berlińskim Muzeum Bodego. Jej wartość, według ceny kruszcu, wynosiła wówczas około 4 miliony USD. Tam, w nocy z 26 na 27 marca 2017 roku – zniknęła. Została skradziona. Sprawcy kradzieży dostali się do gmachu Muzeum drabiną przystawioną do okna szatni. Rozbili siekierą gablotę ze szkła pancernego, w której znajdowała się cenna i niezwykle ciężka, bo przypomnijmy – 100 kilogramowa moneta, i na rolkach przetransportowali ją do okna. Gmach Muzeum Bodego znajduje się bezpośrednio przy wiadukcie kolejki naziemnej. Najpierw więc złodzieje rzucili łup na wiadukt, potem na ziemię i w końcu taczką wywieźli do pobliskiego parku Monbijou. Śledczy znaleźli pod wiaduktem ślady uderzenia monety, która była mniej więcej wielkości koła samochodu osobowego. Akcesoria – linę, drabinę, siekierę i taczkę porzucili w pobliżu muzeum. Łup załadowali do samochodu – i uciekli. Monety nie odnaleziono, najprawdopodobniej została pocięta i przetopiona. Mimo że znaczną część akcji nagrały urządzenia monitoringu muzeum, zaś anonimowi informatorzy dostarczyli organom ścigania wskazówek, poszukiwanie sprawców przez powołaną w celu wyjaśnienia kradzieży specjalną komisję policji było wyjątkowo długotrwałe. Śledczy monitorowali dziesiątki rozmów telefonicznych, przeprowadzili 30 rewizji z udziałem psów. Nie sprawdzono natomiast od razu samochodów podejrzanych, a właśnie w jednym z nich znajdowało się sporo mikrośladów przewożonego złota. Gdy pojazd ten, zatrzymany w Berlinie w trakcie nielegalnych nocnych wyścigów, znalazł się na policyjnym parkingu, włamała się doń grupa „nieznanych sprawców”, i  spryskała jego wnętrze gaśnicą. To zresztą dopiero skłoniło dzielnych niemieckich policjantów do sprawdzenia, cóż takiego zamierzano zatrzeć.

Intensywne śledztwo doprowadziło w końcu do postawienia zarzutów podejrzanym o kradzież. Wczoraj w berlińskim sądzie krajowym rozpoczął się ich proces, pilnie zresztą obserwowany przez światowe media.

Oskarżeni, którzy odpowiadają z wolnej stopy, wchodzili do gmachu sądu przez szpaler dziennikarzy i fotografów, ze skrzętnie zakrytymi twarzami. Konsekwentnie zasłaniali je też na sali sądowej. Trzech z oskarżonych – obywateli Niemiec, należy do wielopokoleniowej rodziny pochodzenia arabskiego. Wielu męskich członków rodziny R. – przez media określanej jako "arabski klan" – raz po raz znajduje się w centrum zainteresowania policji. Czwartym z oskarżonych jest były wartownik muzeum Bodego, znajomy pozostałych podejrzanych i ich domniemany pomocnik. W dniu rozpoczęcia procesu wszyscy milczeli. Akt oskarżenia opiera się ostatecznie na anonimowych wskazówkach, mikrośladach złota oraz filmach z monitoringu, które pokazują wprawdzie sprawców, ale nie nagrały ich twarzy. Policja argumentuje tymczasem, że naukowa analiza jednoznacznie zidentyfikowała sprawców na zapisie wideo z monitoringu. Są nimi trzej oskarżeni: Wayci R., Ahmed R. i Wassim R. Obrońca czwartego – byłego ochroniarza, zarzucił policji, że śledztwo było prowadzone całkowicie jednostronnie, a poszlaki zostały przedstawione jako fakty. Jego zdaniem śledczy zignorowali dowody odciążające oskarżonych. Jego klient znalazł się w centrum uwagi policji tylko dlatego, że był przyjacielem szkolnym współoskarżonych.
Także dwaj inni z – w sumie ośmiu obrońców – podkreślali w długim wystąpieniu, że szeroko zakrojone śledztwo nie przyniosło ani jednego bezpośredniego dowodu, który by potwierdził udział oskarżonych w kradzieży. No cóż, sprawę oceni niezależny niemiecki sąd, który zapewne pochyli się tak nad dowodami oraz poszlakami, jak i czasową głuchotą i  ślepotą ochroniarza muzeum, który jak raz niczego nie dosłyszał ani nie zauważył.

W sumie jest to bardzo optymistyczna i pozytywna historia, gdyż wbrew złośliwym docinkom rozmaitych rasistów dowodzi, że jednak Niemcy z arabskimi korzeniami chcą i potrafią ciężko pracować.

https://www.dw.com/pl/berlin-ruszy%C5%82-proces-ws-kradzie%C5%BCy-z%C5%82otej-monety-z-muzeum-bodego/a-47028358
https://en.wikipedia.org/wiki/Big_Maple_Leaf
https://www.visitberlin.de/en/bode-museum







Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo