po raz kolejny.
Co robi człowiek złożon niemocą, samotny w domu, o spowolnionych funkcjach intelektualnych tak bardzo, że nawet oglądanie telewizji i czytanie kryminałów sprawia mu duszny ból? Szuka lżejszej i bardziej rozśmieszającej rozrywki, a znaleźć najłatwiej ją może w ulubionym zakątku internetu, zwanym zdrobniale /.../ a oficjalnie i na wyrost Salon24.
Co podczyta jakąś dyskusję to neurony jak bacikiem podcięte, myśli szybciej krążą, ciśnienie się podnosi, serce żywiej bije a rozum z podziwu nad /.../ dęba staje.
Czegóż tu nie ma - zapowiedzi rychłego upadku cywilizacji, wykrywanie najbardziej ukrytych spisków światowych (nikt nie odkrył, a tu proszę, autor posiedział, wczytał się w dziesięć artykułów gazetowych i wszystko wie i światu ogłasza). Tutaj tylko spotkać można dumnych pogromców komunizmu w 20 lat po jego upadku (pst, komunizm wcale nie upadł, a tajnym I sekretarzem jest nie kto inny jak Donald Tusk). Kto ma takie zainteresowania, ten zapozna się z obecnym stanem fizyki niekonwencjonalnej, w której jedyną i najprawdziwszą prawdą jest to co niedowiedzione i niepoznawalne, cuda tam fruwają a tuż, tuż i dowód na istnienie Boga się wyrychtuje, łącznie z pierwszym zaiste działającym perpetuum mobile i receptą na kamień filozoficzny.
Mnie zajęła w tak przykrym dla mnie położeniu dyskusja o wieszaniu lub niewieszaniu. Gdybym tylko w nią się wsłuchiwał byłbym przekonany, że po ulicach polskich miast i wsi snują się uzbrojone po zęby, zorganizowane milicje ateistyczne, zrywające z szyj (szyi?) poświęcone medaliki, wywracające w proch przydrożne krzyże, wdzierające się do urzędów publicznych i zrzucające ze ścian zawieszone tam krzyże, plądrujące kościoły, od czasu do czasu zaś urządzające dla postrachu uliczne egzekucje księży, zakonnic i katolików świeckich i wtrącające do kazamat biedne dziatki zgarniane wprost z tajnych kompletów katechetycznych.
Nic dziwnego, że w S24 rozpoczęlo się organizowanie grup samoobrony katolickiej. Niestety, cenna ta inicjatywa zmarła śmiercią naturalną, podobnie jak wiele wcześniejszych (czy ktoś może wie, czy salonowa komisja w sprawie czegoś tam czegoś tam ustaliła już kto puszczaał w obieg fałszywki podpisując je nazwiskiem Anny Walentynowicz?), albowiem w nowej opresji blogerzy S24 się znaleźli i schodzą do podziemnej walki z tyranem Janke i dyktatorem Krawczykiem (inna sprawa, że porąbane nowe zasady przez nich ustanowione dziwnie kojarzą się z podpisywaniem lojalek i seansami nienawiści).
Jedynie mój ulubiony humanista S24 Adolf H Nicpoń przytomnie zauważył, że krzyże w instytucjach państwowych, powieszone obok godła państwowego mają mówić kto tu rzondzi (98% - a tyle nawet spirytus rektyfikowany nie ma) i dają subtelne wskazanie "Ateiści wypierdalać". Otóż ewentualna niemożność symbolicznego powiedzenia z pozycji władzy "ateiści wypierdalać" byłaby dyskryminacją katolików. Z czym większość dyskutantów z katolickiej strony zdaje się zgadzać (wiem, wiem, to absolutnie niesprawiedliwe i głupie, ale czasami i ja też mogę sobie pozwolić).
W całym tym zamieszaniu wziął udział i Najjaśniejszy Pan Prezydent RP (czyżby przemówienia pisywał mu FYM?), jak również grupa posłów z PO i PSL.
Zabrakło jeno dwóch rzeczy - opamiętania i zdrowego rozsądku.
I zabrakło tekstu, który chętnie bym przeczytał - przedstawiającego fakty w sprawie zawieszania i zdejmowania w Polsce w ujęciu historycznym. A ponieważ tekstu nie ma, więc polegając na otępiałej chorobą własnej zawodnej pamięci sam go napiszę, tak jak potrafię, czyli z głowy (większość publicystów S24 pisuje z palca, a gdzie ten palec przedtem trzymała to ja nie chcę ni wiedzieć, ni się domyślać). Potem będzie można fakty przeze mnie chętnie wyprostować, skorygować i uzupełnić.
Co wisiało w urzędach państwowych przed wojną tego nie jestem pewien - kwestię więc pozostawiam do uzupełnienia.
Po wojnie orzeł stracił koronę, w sąsiedztwie orła wieszano zaś portret prezydenta PRL Bolesława Bieruta
i często gęsto tzw czwórportret obrazujący zmiany w owłosieniu dolnej części twarzy męskiej w ciągu minionego stulecia:

Krzyża nie wieszano.
Po śmierci Bieruta jego portret zastąpiono dwoma innymi: Gnoma i Łysego flankującymi orła, czwórportret wyszedł zaś zupełnie z mody.
Po bezkrwawym przewrocie pałacowym roku 1970 i objęciu realnej władzy w PRLu przez Edwarda Gierka tradycja umieszczania oficjalnych portretów obok godła państwowego została na jego rozkaz przerwana. Motywem decyzji było całkiem przytomne stwierdzenie, że zawieszanie portretu I Sekretarza jest sprzeczne z konstytucją, albowiem funkcja była partyjna, nie państwowa.
Powtarzam w nowym akapicie - zawieszanie portretu I sekretarza było niezgodne z konstytucją. Kogoś może ten wtręt historyczny skłoni do refleksji?
W latach 80-dziesiątych w ramach odzyskiwania państwa rozpoczęła się akcja wieszania krzyży w szkołach. Najbardziej znana i zapoczątkowana bodajże w Zespole Szkół Rolniczych w Garwolinie (ale mogę się mylić i chętnie skoryguję). Nie wiem, na ile była ta akcja spontaniczna, oddolna, uczniowska i rodzicielska, na ile zaś inspirowana lokalnie lub centralnie przez jakąś ówczesną organizację opozycyjną lub Kościół? Jej zwieńczeniem i ukoronowaniem było nocne, konspiracyjne i nielegalne wieszanie krzyża w Sejmie, gdzie wisi do dzisiaj.
Właśnie - od dłuższej chwili dobija się we mnie legalista z pytaniem, na które nigdzie nie znajduję odpowiedzi: co mówi na temat wieszania różnych rzeczy na ścianach instytucji państwowych oficjalny okólnik, rozporządzenie, regulamin czy jak to się nazywa? Że taki/takie istnieje i reguluje tę kwestię jestem pewien. Ktoś wie? Blogerzy śledczy - do dzieła.
Inne tematy w dziale Polityka