Zainspirowała mnie, powalonego chorobą, jedna z odwiecznych salonowych, blogowych dyskusji w odcinkach.
Jest bowiem grypa sezonowa i "nowa", są też i dyskusje sezonowe, tu natomiast chciałbym przedstawić nową jej mutację. O ile cokolwiek nowego i oryginalnego da się w internecie powiedzieć, moje doświadczenie mówi mi, że internet, a raczej jego uczestnicy, jest wyjątkowo konserwatywny i nieufny nowościom poglądowym.
Ale najpierw sensacja z ostatniej chwili - dotarła do mnie wieść, potwierdzona z różnych źródeł, o pierwszym pełnym kamingaucie w rodzinnej okolicy (ci którzy mnie czytają wiedzą, że jest to wieś wielokrotnie przeze mnie opisywana). Dwóch chłopów zupełnie jawnie ze sobą zamieszkało, nie kryjąc, że robią to ze względów uzuciowych. Jeden to pociotek (ale odległy!) więc znam sprawę i z przekazów rodzinnych.
Nie, żeby podobnych przypadków nie bywało i wcześniej - ale wszystko odbywało się w wielkiej dyskrecji i nie na oczach ludzkich A po prawdzie com się w dzieciństwie nasłuchał o zdradach, incestach, nieślubnych dzieciach, dzieciobójstwach, księżych gospodyniach - to i dwóch chłopów jawnie ze sobą mieszkających całkiem niewinnie się przedstawia.
Wracając do tytułowego pytania - to jak czytelnicy zauważyli pewna trawestacja odwiecznego jak polski internet (nieprawda, najpierw były "Donosy" a tam tak głupich pytań nie było. Sprawdzić, czy nie sami ateiści?) "Czy ateista może być uczciwym człowiekiem, na które to pytanie autor z rozpędu zazwyczaj odpowiada: "Nie"!.
Albowiem postawienie pytania nie ma na celu dochodzenia do prawdy, tworzenia eksperymentu socjologicznego, zdobywania odpowiedzi ankietowych. Celem wydaje się być poprawienie sobie przez autora lub autorkę trochę zszamotanego samopoczucia po jakimś wyrządzonym komuś świństwie i wyrównanie fałd na emo i ego.
Proponowałbym autorom inny rodzaj autoterapii i samooszustwa.
Mogę więc ze spokojnym sumieniem ja z kolei odpowiedzieć na tytułowe pytanie równie głośnym "Nie"!, choć akurat nie muszę poprawiać sobie emoego, bo nawet nie miałem ostatnio okazji do grzechu (czego szczerze żałuję).
A oto moje argumenty:
1. Dostępne statystyki (dla USA i Kanady) mówią, że wśród klientów zakładów penitencjarnych ateiści są niedoreprezentowani. Inaczej - więźniowie to raczej ludzie wierzący i religijnych więźniów jest więcej, niź wynikałoby to z udziału ludzi religijnych w społeczeństwie.
2. Katolikowi łatwiej dokonać czynu potępianego, nieuczciwości albowiem może być pewien, że otrzyma rozgrzeszenie i zatarcie śladów grzechu w sumieniu. Ateista nie ma opcji "delete" na swoim twardym dysku, co najwyżej może próbować zapomnieć.
3. Katolicy mają system moralny (to ulubiony argument - "my mamy system moralny") oparty na dogmatach, zewnętrzny, nie zinternalizowany, wyuczony (po łebkach, ostatnio zadano mi pytanie co to jest "grzech pierworodny" - skąd niby ja mam to wiedzieć?), nie przyswojony, bez zrozumienia sensu i zawartości dekalogu (choćby z tej przyczyny, że dekalog po polsku spisany jest językiem archaicznym, dla większości nie zrozumiałym). W przeciwieństwie do katolików każdy ateista musi osobiście zaakceptować i uznać za swój jakiś system wartości. Nawet przyjmując zalecenia deklaogu musi dokonać tego świadomie, w drodze wyboru, a nie bezmyślnie i bezwolnie. Jeśli nie jest to dekalog to jest to jakaś odmiana utylitaryzmu, podpięcie się (ale powtarzam - świadome i z wyboru) pod obowiązujące normy społeczne lub jakieś inne, sposobem domowym pędzone zasady w rodzaju "nie rób drugiemu co tobie niemiłe".
4. Katolikom wydaje się, że dekalog to teflon moralny, zbroja do której grzech nie przylega. Potrafią - albowiem hipokryzja to siostra rodzona religii - doskonale radzić sobie w szukaniu samousprawiedliwień, gdy już coś "przykrego" się wydarzy, te wszystkie "nie ma ludzi bez grzechu", "każdemu może się przydarzyć", "tylko Bóg jest doskonaały". Ateista tych wymówek nie znajduje.
5. Dla potrzeb określenia typów samoodpowiedzialności mówi się o "postawie wstydu" i "postawie winy". Tę pierwszą da się scharakteryzować jako postawę infantylną, niedojrzałą, postawę braku odpowiedzialności za czyny, skierowaną na ocenę zewnętrzną (jak nas widzą inni). Czyn jest zły jedynie jeśli został ujawniony i potępiony przez innych. Ważniejsza od zawartości etycznej naszych czynów jest obawa przed utratą twarzy. Postawa winy to postawa dojrzałości etycznej i ponoszenia pełnej odpowiedzialności za czyny. W świetle punktu 3 należy się spodziewać, że postawa wstydu będzie raczej typowa dla katolików a postawa winy dla ateistów.
6. W jednym katolicy mają niewątpliwą przewagę. W moralizującej erystyce. Doprawdy rzadko spotyka się zionących ogniem ateistycznych kaznodziejów, straszących wiecznym potępieniem. O wiele udatniej moralizowanie wychodzi katolikom - co chociażby daje się zauważyć w S24. Na prywatny użytek mam jednak pewną zasadę kciuka z doświadczeń życiowych wyciągniętą i po wielekroć sprawdzoną - im kto większy moralista w gębie tym podlejsza zeń kreatura w czynach.
7. Caeteram censeo zaś, że w celu treningu postawy etycznej należy zacząć od prostych ćwiczeń, dającym nam natychmiastową satysfakcję moralną. Na początek, drogi czytelniku: zawsze wyrzucaj niedopałki i papierki po słodyczach do koszy na śmmieci. Poczujesz się lepszy - i będziesz lepszy.
Inne tematy w dziale Polityka