Jednym z bonusów leniwego przewijania notek w Salonie 24 jest możliwość natknięcia się na niespodziewany odlot któregoś z poważnych, solidnych publicystów salonowych.
Ot, pisuje sobie taki wyważone, mądre teksty, apetyczne literacko z przytupem i humorem, autoironiczne i treściwe, wciągające i merytoryczne. I nagle dostaje spazmu - oto musi poinformować świat o skrzętnie ukrywanej tajemnicy. Żydzi mianowicie oszukują na transakcjach handlowych.
Inny pisze ładnie, by od czasu do czasu doznać pieniackiego ataku. 2-3 wpisy - i wraca do przytomności.
Poważny publicysta salonowy zwierza nam się z sekretu - od kiedy przestawił łóżko wzdłuż (lub w poprzek) podziemnej rzeki śpi mu się doskonale.
Profesor zamierza rozwikłać zagadkę prsychofizyki. Nasze uszy nadsłuchują czujnie - czy pojawi się słówko "energia" w połączeniu z określeniem "niezbadana", " tajemnicza", "ukryta" albo chociażby, profesura zobowiązuje, "kwantowa"?
Sympatyczny bloger zaczyna hymn pochwalny pod adresem Jaruzelskiego. Fakt, Jaruzelski nie był najkrwawszym oprawcą w krótkiej historii systemu, był raczej najgenialniejszym z oportunistów zapełniających szergi PZPR (3 miliony członków drodzy czytelnicy, 3 miliony. Oznacza to, że każdy miał takiego w najbliższym otoczeniu). Fakt, lawirował i kluczył. Ale czynienie z niego bohatera pozytywnego to jednak pewna przesada. Albo - by łatwiej trafiło - odlot.
Inny zaś, na ogół rozsądny blogier, z powodów być może geriatrycznych, porówna PRL z III RP i wyjdzie mu na korzyść tego pierwszego. Odlot.
Nie, nie zamierzam nikogo przekonywać, że się myli. Uznaję ludzkie prawo do osobistych urojeń.
Zawoła ktoś - prawicowe świry mają za idoli Franco i Pinocheta. Prawicowe świry też porównują PRL z III RP i też im wychodzi na korzyść tego pierwszego. Prawicowe świry z niezbadanych powodów nie lubią zaś Mussoliniego i Hitlera. Różnicy wielkiej nie ma, dyktator jak dyktator, morderca mordercy podobny. Podrzucają więc H. i M. lewicy a ta odrzuca te laleczki voodoo dalej. Kto zostanie z czarnym ideologicznym Piotrusiem w podołku?
Ale prawicowe świry nie są tak zabawnie nieprzewidywalne. To świry immannentne, piszą ten sam tekst w 1738 odcinku, tę samą nudną świrowatość eksponując po raz kolejny.
Zauważyliście drodzy czytelnicy, że prawicowości (deklaratywnej) przeciwstawiam rozsądek i wyważenie? Nie powinienem ustawiać po drugiej stronie dyskursu lewicy? Widać mam swoje powody.
Czy taki jest salonowy genius loci, że każdy prędzej czy później zaczadzony atmosferą dokona wdzięcznego świrowatego odlotu?
Niektórzy się trzymają. Niespodziewam się niesspodzianki po Wodziannie. Bardzo by mnie roczarowała Voit.
A mnie kiedy dopadnie...?
Niniejszym zawieszam blogowanie na czas jakiś. Zupełnie w związku z powyższym tekstem, Chyba...?
Inne tematy w dziale Polityka