Tutejsza prasa opisuje, jak we czwartek trzech uzbrojonych i z naciągniętymi na głowy kominiarkami mężczyzn weszło raźnym krokiem do siedziby firmy aukcyjnej Bokowskis i nie zważając na zgromadzony tłumek bywalców aukcji (sztokholmska society) udało się do pomieszczenia gdzie zgromadzono przeznaczoną do sprzedaży biżuterię najwyższej klasy. Szybko napełnili specjalnie na ten cel przeznaczone woreczki i ulotnili się z kamieniami o wartości 12 milionów koron (około 4 milionów zł). Cały napad nie trwał więcej niż kilka minut, a uczestnicy świadkowie będą zapewne ośrodkiem zainteresowania na garden partiesw Små Dalarö przez cały wakacyjny sezon.
Kto z nas nie rozmyślał czasami nad możliwością wzmocnienia kasy domowej o te kilka głupich tysięcy czy nawet milionów udanym skokiem na bank? Kto nie rozważał korzyści finansowych płynących z rozwinięcia narko-biznesu na niewielką, kameralną skalę? Jakiś rodzinny interes w branży drobnych przekrętów?
Przyznam - niespodziewany dopływ gotówki rozwiałby wiele z moich kłoptów, pozwoliłby na rezygnację z mało inspirującej pracy zarobkowej, zapewnił życie na poziomie jaki by odpowiadał moim, niewygórowanym przecież aspiracjom, korzystnie wpłynął na życie uczuciowe.
Choć - napad rabunkowy w stylu powyżej opisanym to nie dla mnie. Moje opory wzbudza konieczność pracy zespołowej - jestem zdecydowanym indywidualistą, a i dzielenie się łupami na trzech - no, sami musicie przyznać, że jest przykre.
Praca indywidualna, na własny rachunek bardziej by mi odpowiadała - choćby takie wyrywanie staruszkom torebek z emeryturą, właśnie podjętą w banku. Boże, jakie te staruszki głupie, by nosić wszystkie pieniądze, te marne 800 złotych przy sobie. Podbiec, schwycić i oddalić się szybko. Staruszka nie dogoni, nim się w swej demencji zorientuje co się stało ja już będę w bezpiecznym oddaleniu.
Powie ktoś - 800 złotych, nie warto zabiegać. Nic bardziej błędnego - można załatwić kilka staruszek w ciągu jednego dnia, a to są już poważne pieniądze.
Nie, nie powstrzymuje mnie sumienie, poczucie ewentualnej winy, obrazy płaczących ofiar i wizje ich marnej egzystencji. Niech sobie idą do opieki społecznej. Staruszkom należy się, każdy kto przeżył terror staruszek w kolejce sklepowej, ich godzinami trwające wybory nad kajzerką i odtłuszczonym serem, ich wysupływanie groszy z portmonetki, ich bezczelne domaganie się wolnego miejsca w tramwaju (nie jeżdżę co prawda tramwajami, ale znam z relacji) przyzna mi rację.
Powstrzymuje mnie lęk przed - obciachem. Właśnie - obciachem. Nawet najlepiej zaplanowany napad na bezbronną ofiarą człowieka tak inteligentnego jak ja, może - na skutek niemożliwych do przewidzenia okoliczności zakończyć się wpadką.
A ja wtedy bym się wstydził, nie potrafiłbym powiedzieć nic na swoją obronę. I jeszcze te staruszki - nie rozumiem, dlaczego tak się nad nimi ludzie trzęsą. No więc stałbym tam i wstydziłbym się.
Ale dlaczego to piszę?
Ano dlatego, że ostatnio kilka razy zdarzyły się w S24 przypadki kradzieży. Mnie, głupiemu, wydawało się, że sprawcy nie orientowali się, że popełniają przestępstwo, nawet próbowałem im przedstawić obowiązujące prawo.
Nadaremno, natrafiłem bowiem na osobników, którzy nie mają podobnych do mnie oporów. Posiadają zdolność - której mi, ku mojemu zmartwieniu brak - by się takimi głupstwami, jak zażenowanie nie przejmować.
Nie miał jeden z tych osobników oporów, by się kradzieżą pochwalić, a gdy został przyłapany i odebrano mu nie należącą do niego własność protestował wielogłośnie przeciwko spotykającej go niesprawiedliwości.
Został nawet zaproszony do telewizji, by jeszcze raz mógł się pochwalić kradzieżą i uskarżać na niesprawiediwość, która go spotkała i na brutalność, której doznał od ofiary kradzieży.
I napchał sobie usta frazesami, zaczerpnął całą garść frazesów i wepchnął sobie do jamy ustnej, i tak siedział i frazesy przeżuwał, a wtedy spadały mu okruchy frazesów z kącików ust, wargi miał oblepione frazesami, prychał frazesami, miał frazesy na policzkach, na brodzie i na czole, sypały mu się frazesy z brwi, z włosów, niczym łupież, wychodziły z nosa i z uszu, cały jak gdyby kruszył się na drobinki frazesu, z frazesu był utworzony niczym portret wykonany przez Arcimboldo.
I tak sobie pomyślałem - to człowiek zupełnie obcy, zupełnie do mnie niepodobny i nie chciałbym go w żadnych okolicznościach życiowych spotkać, nie chciałbym być staruszką na jego drodze...
PS. Ktoś jest zainteresowany broszką Bvlgariego po przystępnej cenie?
Inne tematy w dziale Polityka