Dyskusja trwa od czasów kiedy pojawili się pierwsi teologowie - czy teologia jest czy nie jest nauką? W dawniejszych czasach teologowie mieli proste narzędzia do rostrzygania dyskusji na swoją korzyść, w czasach obecnych upadku wiary i wartości mają jakby pod górkę.
Osobiście przychylam się do poglądu Awerroesa, że teologia to ropiejący wrzód a teologowie są mącicielami umysłów.
Przyjrzyjmy się choćby wycinkowi ich działałności. Dziełem teologów jest katecheza, której poddawany jest każdy chrześcijanin od pacholęctwa aż po wiek dorosły. I po tej wieloletniej indoktrynacji wychodzi bez podstawowej wiedzy na temat własnej religii. Jaka więc jest korzyść z katechezy?
Jakich to podstawowych faktów sobie chrześcijanin nie potrafi przyswoić?
Ot na przykład takiego, że Bóg źydów, chrześcijan i islamu to ten sam Bóg. Fakt znany każdemu nieco rozgarniętemu ateiście nie ma przystępu do umysłów chrześcijańskich. Nie wie chrześcijanin, że Jezus jest jednym z proroków islamu, że Jezus to Issa islamu.
Pan Bóg jest, jak wiadomo, nieskończenie dobry w swojej nieskończonej dobroci, aleć są granice wytrzymałości nawet bezgranicznej. Jeśli więc niby rozmówca wysyła Jehowę do rozmowy z Allahem to nawet bezgranicznie wyrozumiałego boga może zatrząść od ignorancji. Stąd zapewne wybuchy wulkanów i inne katastrofy naturalne gnębiące świat. Na Jego miejscu też bym czasami nie zdzierżył.
Powtarzam, nie mając nadzieji, że cokolwiek przylgnie do umysłów odpornych na wiedzę: Jehowa i Allah to ten sam Pan (Adonai) Bóg (Eloh/Elohim). Kto nie wierzy niech sprawdzi w Wiki.
Zauważyłem też, że pan Eine z wiernym Sancho Pansą, panem Unu, wyruszyli na kolejną krucjatę przeciw ateistom. Cieszy mnie niezmiernie, że pan Eine wraz z panem Unu nie posiadają do swej dyspozycji środków bogatych argumentacji antyateistycznej i muszą ograniczać się do przymiotników, rzeczowników i miotania bezsilnych obelg, czym nikomu większej szkody przynieść nie mogą.
Pan Eine, w swej zaciętości, odmawia ateistom prawa do życia duchowego. Ja z kolei nie nie odmawiam panu Einemu daremnych wysiłków w próbach przekraczania swego horyzontu poznawczego (dla mniej wyrobionych czytelników - chocby się skręcił to nie zrozumie). Spróbuję jednak, zapewne bezowocnie, wyjaśnić na przykładzie, że ateiści posiadają życie duchowe, a nawet dotykają pewnego rodzaju transcendencji.
Oto bowiem obcowanie z pana Einego manierą typograficzną i ortograficzną: Licho mnie podkusiło, by napisać do autora “
o pewnym zjawisku ,jakie występuje wśród wierzących chrześcijan, a dokładnie katolików ,które według mnie jest scjentyzmem charakterystycznym dla ateistów jest dla ateisty źródłem niesmaku i dyskomfortu. Stochastyczne stawianie przecinków, wykrzykników i innych znaków przestankowych jest ni mniej ni więcej wyrazem pogardy dla czytelnika. A każde obcowanie z pogardą dla innych ludzi jest obcowaniem, jeśli nie ze Złem absolutnym, z samym Szatanem, to w każdym razie ze Źlątkiem niewielkim, ale przykrym.
Zrozumie pan Eine? E tam, zrozumie. Horyzont poznawczy, drogi czytelniku, horyzont poznawczy jest zbyt ciasno dlań zakreślony,
Inne tematy w dziale Kultura