czyli dla kogo ja piszę.
I znowu się S24 wielogłośnie rozgdakał, tym razem za sprawą informacji z reżimowej prasy - nadchodzi nieunikniony upadek Tuska.
Tutaj kilka słów wyjaśnienia. Przeciętny uczestnik S24 nie wie na czym polega różnica między informacją prasową, opinią, komentarzem, felietonem, kaczką dziennikarską w końcu. Nie potrafi zresztą odróżnić komentatora politycznego czy ekonomicznego od lekkostrawnego felietonisty, który co prawda na niczym się nie zna, ale o wszystkim potrafi coś napisać.
Nie wie jak działa obieg informacji, skąd się biorą, jak działa dział reklamy, czym się różni reporter od redaktora - prawdę mówiąc nie wie nic.
Stąd wśród uczestników S24 za największego polihistora uchodzi niechluj Ziemkiewicz. I nie mam tu na myśli jego powierzchowności, tylko brak higieny intelektualnej, powodujący, że jego pisanina składa się z resztek wyciągniętych ze śmietników.
Zasada kciuka obowiązująca na S24 mówi, że dla jego uczestników podział na prawdę/kłamstwo przebiega według: co potwierdza moje uprzedzenia jest prawdą, co im zaprzecza jest kłamstwem.
I dlatego luźne spekulacje bliżej mi nie znanego komentatora reżimowej prasy nazywane są "informacją".
Kochani, mamy sezon ogórkowy, nic się nie dzieje, politycy siedzą w Dolomitach, czy u rodziny pod Kołbielą, żadnej afery, aferki, aferci na horyzoncie, a czymś trzeba numer zapełnić, więc zamawia się u stałego młodszego komentatora produkt zastępczy.
Z tego co zresztą udało mi się z niesmakiem zaobserwować tzw komentarze polityczne sprowadzają się najczęściej do próby odgadnięcia przez komentatora w jego prywatnej kryształowej kuli szczegółów nadchodzących roszad personalnych, czyli tego, co jest najmniej istotnym elementem polityki.
Tak, drodzy wannabe komentatorzy w S24, podzielane przez was z wypiekami na twarzy zainteresowanie prawdziwych komentatorów z telewizji przepychankami personalnymi jest kompletnie bezwartościowe. Skoro jednak nie potraficie zainteresować się merytoryczną zawartością polityki, skoro przekracza to wasz horyzont poznawczy...
No więc nieznany mi bliżej komentator z prasy reżimowej puścił wodze fantazji i przepowiedział jesienny upadek Tuska.
Więcej nie trzeba publiczności S24. Tuskopadłologia jest ulubionym tematem tutejszych analiz politycznych. Nie ma chyba niezależnego publicysty S24, który przynajmniej raz w miesiącu nie wypuszczał analizy, że za tydzień, dziesięć dni, piętnaście dni, góra miesiąc znienawidzony uzurpator padnie.
Od chwili, kiedy zacząłem zaglądać do S24 naliczyłem tych przepowiedni 622, 6220 albo nawet 62 200. Co bardziej prominentni zbierają pod swoimi wpisami po wieleset komentarzy chwalących przenikliwość autora lub autorki. Niestotne, że tak samo chwalil tę przenikliwość za poprzednich niesprawdzonych przepowiedni, nieważne, że i ta przepowiednia się nie sprawdzi, bo jak i poprzednie oderwana jest od rzeczywistości i urąga zasadom wnioskowania.
Ktoś się kiedyś przyznał do pomyłki? A skądże.
Więc teraz, drogie dzieci, zdradzę wam tajemnicę. Dla uwypuklenia podam ją poszatkowaną w punkty, zrozumiałe nawet dla wyznawców pewnego polityka:
1. Andrzej Stankiewicz wszystko to sobie wymyślił, bujając się na zawieszonym w cieniu lipy hamaku, i to bujanie i lipę wam zaprezentował.
2. Tusk nie upadnie ni we wrześniu ni w październiku w wyniku przesilenia parlamentarnego.
3. Dopóki układ polityczny będzie w Polsce taki jaki jest wątpliwa wydaje się przegrana Tuska w wyborach. PiS to partia marginesowa i dziwaczna, kuriozalne jest wysokie, dwucyfrowe poparcie dla niej.
4. Oferty PiS dla wyborcy nie warto nawet komentować, ale kogo interesuje partia, która obiecuje kształtowanie postaw patriotycznych, wzmacnianie uczuć religijnych, walka z kondominium, tworzenie sojuszy z krajami daleko poza UE, ideologia, wreszcie kwestia "zamachu smoleńskiego", czyli innymi słowy robienie wody z mózgu swoim wyborcom.
5. Wyborcy dbają bardziej o swoją posadę, o możliwość rozpalenia grila, o wycieczkę zagraniczną, o sushi i espresso wypite w galerii handlowej niż o imponderabilia.Nie będą głosować na partię, które obiecuje im brak tego wszystkiego i ma zamiar obietnicy dotrzymać.
6. Gdyby to nie wystarczało na czele partii stoi prezes, który skutecznie potrafi do siebie zrażać kolejne grupy obywateli.
7. Tusk, owszem odejdzie - kiedy sam o tym zdecyduje. Praca w zawodzie premiera jest ciężka, niewdzięczna, odpowiedzialna i stresująca - i dość marnie wynagradzana. Nawt odpowiedzialność za losy Polski, która mogłaby nieszczęśliwie wpaść w łapy tej drugiej parti ma swoje granice.
8. Dopóki więc istnieje PiS i jej prezes, wyborcy będą na kolanach błagać Tuska, by nie odchodził.
9. Próżne są nadzieję, że Tuska obali afera Amber Gold. Szrapnel został rozbrojony, młody Tusk postąpił głupio i nieodpowiedzialnie, jeśli wiedział o niejasnej przeszłości swego pracodawcy, postąpił mało etycznie żegnając się ze swoim poprzednim pracodawcą, ale
a) nie postąpił kryminalnie
b) młody Tusk nie jest premierem, a stary Tusk nie ponosi odpowiedzialności za głupie postępki swoich dzieci.
10. Być może pewną nadzieję na upadek Tuska mogą stwarzać... No nie, nie będę się bawił w komentatora S24. Ale mam swoją małą prywatną teorię...
Inne tematy w dziale Polityka