O tutaj. Nie frontalnie, nie otwarcie, Boże broń, i nie samego Prezesa (wyłącznie dużą literą) ale gdy Prezes dokonał ostatniej wolty, nawet ona przyłącza się do chóru i przyznaje rację tym, którzy ot tylu lat delikatnie zwracali uwagę, że może wizerunek PiS, tworzony, nie, nie przez samego Prezesa, ale przez jego akolitów i przybocznych odstrasza elektorat bardziej niż ten "czarny pijar" rzekomo rozpowszechniany przez reżimowe media. By porwać się na świętokradztwo i poddać krytyce samego Prezesa, tym razem Ufce nie starczyło odwagi
Po prawdzie specjaliści od "czarnego pijaru" zbytnio nie musieli się wysilać, Prezes regularnie dostarczał mięsistych cytatów, które wystarczało puścić w ruch. Leniwa fucha, strzelanie do siedzącego wróbla, wybieranie piskląt z gniazda.
Ile dni Prezes wytrzyma w męczącej pozie odpowiedzialnego męża stanu? Doświadczenie mówi, że niedługo. Przybierał już kilka razy pozę odpowiedzialnego polityka, stroił się w togę, ale szybko zaczynał przestępować z nogi na nogę, nienaturalnie ustawiona postać, mająca udawać pomnik, ciążyła mu i przeszkadzała. To ostatnie zresztą to bujda, nic nigdy mu nie przeszkadzało, by puścić w obieg jeden ze swoich słynnych bon motów, dać wywiad, rzucić od niechcenia celne sformułowanie, wypowiedzieć się w manierze ignoranta o sprawach, o których nie miał pojęcia i obrazić kogoś indywidualnie albo hurtem. Zdaje się, że są ludzie i całe instytucje skrzętnie zbierające złote myśli, więc wątpiących odsyłam do nich.
Rozumiem go, też sobie czasami obiecuję, że to czy tamto i z lekkim sercem obietnicy nie dotrzymuję.
Ale jest i problem poważniejszy, zdaje się, że nikt go jeszcze nie poruszał, więc przypada mi jak zwykle niewdzięczna rola wieszcza. Niewdzięczna, albowiem proroków zawsze miano w pogardzie, natrząsano się z nich, a gdy już i jednak proroctwa zaczynały się spełniać nikt nie pamiętał, kto pierwszy je wypowiedział. Chyba uronię łzę, nim zacznę kontynuować.
O co mi chodzi wyjaśnię na przykładzie naszego byłego kolegi FYMa. Przez dwa lata gromadził wokół siebie gromadkę wyznawców, spijających z jego ust każdą niedorzeczność, każdy opis potencjalnego spisku, w którym brać udział mieli Putin, Tusk, Obama, Merkel i dziesiątki tysięcy wtajemniczonych wykonawców. Im bardziej niedorzeczne były teorie i wyjaśnienia FYMa tym większy zdobywał podziw swej trzódki. Aż tu nagle FYM poszedł o jeden krok za daleko. No i zaczęło się. Wyznawcy nie przyjęli do wiadomości zmiany poglądów przywódcy, odzrucili fałszywego FYMa i na jego miejsce postawili FYMa wirtualnego. Stworzyli FYMa bez Fyma, a nawet FYMa przeciwko FYMowi. Wstrząśnięty czytałem jak to FYMa im podmieniono, zastraszono, wręcz zlikwidowano i na jego miejsce podstawiono FYMa Samozwańca. Znależli sobie nowych przywódców, bardziej fymowych od oryginału, ci zaczęli w walce o rząd dusz gryźć się między sobą o to, który jest jedynym prawdziwym kustoszem opętanych idei. Jaki jest stan na dzień dzisiejszy nie bardzo wiem, ale chyba następuje dezintegracja wiernych, skoro widziałem ostatno, jak niektórzy z nich pojawiają się na miejscach dotąd przez nich nienawiedzanych, choćby na blogu Wywczasa.
Czy więc najwierniejsi z wiernych zaakceptują przemianę Prezesa, czy gotowi są za nim pójść? Owszem, kilkakrotnie już dzielnie bronili już poprzednich metamorfoz, ale wtedy w wiedzy, że to tylko na niby, dla zmylenia przeciwnika i przyciągnięcia elektoratu, któremu, jak wiadomo brakuje pojęcia. To był tylko bal maskowy, okulary, lampa, półka z książkami w tle i tekst napisany dla picu.
Teraz jednak rzeczy mogą przyjąć poważny obrót, A przecież wyznawcy nie oczekują od prezesa, by mówił im o zbilansowanym budżecie, o ochronie zaciągniętych przez nich kredytów lub, o zgrozo, o sobotnim grillowaniu i niedzielnym espresso w galerii handlowej. Doprawdy, wyznawcy nie oczekują, by prezes mówił o kredytach mieszkaniowych, kredyty to lemingi, wyznawcy nie mają zdolności kredytowej i tak już chyba pozostanie. Bujda zresztą po raz kolejny, nawet wyznawcy po dwudziestu latach transformacji zakładają konto w banku, biorą od niechcenia przygarść reklam ze stojaka, liczą i nagle wychodzi im, że stać ich na wzięcie kredytu, całkiem, całkiem. I gdyby tak sprzedać stare dwa pokoje w bloku, dołożyć z oszczędności, wziąć 50 tysięcy z banku... rozmarzają się. Przecież i te nowe osiedla mieszkaniowe nie są budowane wyłącznie dla lemingów z korporacji.
Ale wyznawcy nie oczekują od Prezesa kalkulacji ekonomicznych, oni chcą mrocznych opowieści o zamachu, kondominium, opcji niemieckiej, młodych, rozwydrzonych miłośnikach pornografii internetowej, służbach, układzie. Chcą słuchać o nadchodzącej rewolucji, o ostatnich uczynionych pierwszymi, chcą słuchać o zadośćuczynieniu i przegnaniu uzurpatorów, o Michniku nareszcie ponownie osadzonym tam, gdzie jego miejsce (to już hardcore, ale nie mówcie mi, że takich nie ma) i o rozwiązaniu GW, o pognębieniu lemingów, o przywróconej młodości, chcą jeszcze raz doznać błysku w oku i prężnych mięśni, chcą tego wszystkiego.
Czy wierne hufce, oddane oddziały pójdą więc za odnowionym Prezesem, czy też wybiorą sobie prawdziwego Jarosława, podróbkę porzucając?
Inne tematy w dziale Polityka