Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
372
BLOG

Wstydliwa przypadłość - partia

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 6

Może powinienem był napisać Partia, tak jak to się pisywało za tamtych czasów, niczym dla wyróżnienia, że jest wiele partii ale tylko jedna Partia.

Pisywało się, podawano w specjalnych komunikatach liczbę członków, były akcje naboru ze szczególnych okazji, milionowego albo dwumilionowego członka partii pokazywano w Dzienniku Telewizyjnym (albo w dzienniku telewizyjnym) i opisywano w gazetach uroczyste wręczanie legitymacji partyjnej.

Interesowało mnie to średnio, ani wówczas, ani obecnie nie byłem członkiem żadnego kościoła (a może Kościoła), życie wewnętrzne tych instytucji niewiele mnie obchodziło - choć oczywiście obie te instytucje bardzo się mną interesowały, w pewnej więc chwili stwierdziłem, że to zainteresowanie jest dla mnie niezdrowe i się oddaliłem.

Dopóki jednak byłem pod czułym okiem miałem, jakby to dzisiejsza młodzież powiedziała, wyjebane na partię (albo Partię).

Rzecz zastanawiająca, mimo że członków partii chętnie pokazywano w telewizji, to na codzień można było nie mieć z nimi styczności. To znaczy, inaczej. O tym lub owym szeptano, że jest w partii, jak o kimś, kto nabawił się wstydliwej choroby, a i oni sami zachowywali się podobnie, i zupełnie inaczej, niż bohaterowie reprtaży telewizyjnych. Nie obnosili się ze świeżo otrzymaną legitymacją, nie pokazywali jej kolegom, nie chwalili się inicjacją.

Tutaj muszę na chwilę się zatrzymać, nim zaczną mnie korygować bywalcy S24 wspomnieniami o krwiożerczym sekretarzu POP w ich zakładzie pracy, opowieściami o czerwonych pająkach i swoimi wspomnieniami z PRLu. Mówię bowiem o pewnym okresie mojego życia, między ukonczeniem szkoły średniej a ukończeniem studiów, okresie cudownego zawieszenia między dzieciństwem a dorosłością, okresie dziecięcej beztroski i nieodpowiedziałności i dorosłego korzystania z dojrzewających owoców.

Pod koniec studiów zaczęło się to zmieniać. Tajna organizacja, dotychczas głęboko zakonspirowana zaczęła z premedytacją outować swoich członków, inni z kolei rozpoczęli pozycjonowanie przed wejściem w dorosły świat obowiązków i karier. A członkostwo w partii było ważnym elementem pozycjonowania, skuteczną protezą niedostatków intelektualnych i cudowną trampoliną pozwalającą, niczym w Super Mario Bros, wskoczyć na wyższy level.

Pamiętam trzech moich kolegów ze studiów, którzy z dnia na dzień wyszli z cienia i podjęli decyzję, z którą już sie nie ukrywali.

Pierwszy z nich otwarcie przyznawał, że chce robić instytucjonalną karierę, obnosił się z nowonabytą pewnością siebie jak z inną swoją zdobyczą, prawie najładniejszą dziewczyną na wydziale.

Zabawna recz, zapamiętałem, że zarówno on, jak i pozostali dwaj, którzy bardziej zapadli mi w pamięć, chlubili się jednocześnie herbowym pochodzeniem. Inny pieczętował się dwuczłonowym nazwiskiem, aby nie postała żadna wątpliwość o starodawnym pochodzeniu rodu. Trzeci znich wreszcie, a wspomnienie jest bardzo na czasie przywoływał postać swojego pradziada, jednego z przywdców Powstania Styczniowego na Litwie i kazał mi, z okazji mojej tam podróży odwiedzić pamiątkową płytę na placu Lenina w Wilnie.

To tak przy okazji ostatnich dyskusji na temat obciążeń genetycznych, nigdy jednak nie powiedziałbym, że przedstawiciele starożytnych rodów mieli generalnie w zwyczaju sprzedawać się za obietnicę kariery.

Czasami zastanawiam się, który ze starszych wiekiem uczestników S24, tak teraz patriotycznie i prawicowo gardłujących, ma za sobą epizod członkostwa w partii. Epizod wstydliwy, przyznaję, niczym pozostawiająca skrzętnie zakrywane blizny wstydliwa choroba. I w jakiś sposób ich rozumiem, zostali oszukani, wybór , który miał im zapewnić przyszłość i karierę okazał się ułudą, zostali oszukani, nic im nie dano w zamian, a to co uzyskali zostało im zabrane. Naprawdę?

http://youtu.be/Z_1LfT1MvzI

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka