Właściwie można by stworzyć strychulec postępowania polskiego polityka przyłąpanego na alkoholowych ekscesach. Od jazd Karskiego i tego drugiego wózkami golfowymi na Cyprze, przez przygody Kwaśniewskiego, przez Wiplera naparzającego się z policjantami, po Protasiewicza awanturującego się na lotnisku we Frankfurcie. Reakcja jest zawsze ta sama:
- To wcale tak nie było - po czym zaczyna się fantastyczna i zupełnie niewiarygodna opowieść o tym jak spisek personelu hotelowego, interweniujących policjantów, niemieckich (wiemy, wiemy) celników sprzysiągł się przeciwko niewinnemu jak lelija (wypiłem jeden kieliszek czerwonego wina) polskiemu parlamentarzyście.
Tymczasem kłamstwa i niezdarne wykręty świadczą jedynie o tym, że polityk zabrnął już dość głęboko w chorobę alkoholową, przed nikijm, poza sobą, nie potrafi już jej ukryć.
Włąściwie sprawy idą w złym kierunku - nieżyjący już Lech Falandysz potrafił zdobyć się na publiczną szczerość i opowiadać ze szczegółami o swoim upodleniu alkoholowym, z podobną akcją misyjną występuje trzeźwy alkoholik Wiktor Osiatyński. I nic, brak reakcji i gotowości wyjścia naprzeciw problemowi.
Tutaj w S24 ekscesy tego lub innego (bo przecież będą inni, tego można być pewnym) polityka stają się okazją do partyjnej nawalanki - o, jak chleją w PiS/PO/RP/TR - w zależności od tego kto akurat publicznie się obnażył. wyrzygał, obsrał, zasnął na trawniku, pobił z policją. Winny nie dlatego, że pije, winny, bo dał się przyłapać.
I jeszcze jedno - co Protasiewicz robił na lotnisku we Frankfurcie, skoro miał lecieć do Strasbourga? Podróż miał kontynynuować samochodem z kierowcą. To jakiś kolejny przewał wymyślony przez zapobiegliwych parlamentarzystów? Ktoś coś wie?
PS. Osobiste wyznanie - nie lubię alkoholu. Więc może nie powinienem się wypowiadać?
Inne tematy w dziale Polityka