Polacy, Polaków jest najwięcej. Potem idą w przypadkowej kolejności:
Szwedzi
Persowie
Turcy
Grecy
Kurdowie
Rosjanie
Białorusini
Litwini
Łotysze
Ukraińcy
Rumuni
Mongołowie
Chińczycy
Hiszpanie
Chilijczycy
Argentyńczycy
Anglicy
Brazylijczycy
Nigeryjczyk
A wśród podwykonawców z kolei firmy jednorodne etnicznie:
Cykliniarze z Ekwadoru
Szklarze z Serbii, choć brygada akurat składała się z Gruzinów
Tynkarze - Albańczycy z Kosowa
Dekarze - Szwedzi
Systemy dostępu - Szwedzi
Wylewanie płyty głównej - Estończycy
Zapewne kilka nacji pominąłem, kto by zresztą dopytywał o szczegóły. A to tylko w sumie niewielkiej wielkości firma budowlana, zatrudniająca nieco ponad 200 osób w Sztokholmie.
Chyba od czasów Średniowiecza nie było tak dużej mobilności, jakiej jesteśmy świadkami od 50 lat, mającej swoje źródła w kombinacji różnych czynników. Niewielki odsetek to uciekinierzy przed opresją polityczną, część stanowi migracja romantyczna, są migranci ekonomiczni uciekający przed brakiem pracy i perspektyw, ale dla wielu Europa jest rzeczywiście bez granic, to specjaliści, którzy znajdą pracę wszędzie a zatrudnią się tam, gdzie dostaną lepsze warunki. Te lepsze warunki to niekoniecznie wyższe zarobki, pan Zenek i wielu jego kolegów nie mogą się nachwalić mieszkania na dalkich przedmieściach Sztokholmu, z rozległymi terenami zielonymi, ścieżkami do spacerów, bliskością wody. Inni jeszcze wyraźnie oddzielają - TU to jest miejsce pracy, coś tymczasowego, gdzie nie zapuszcza się korzeni, TAM jest w domu, gdzie jest rodzina, przyjaciele, gdzie się jeździ by odbyć rites de passage; śluby, chrzciny, komunie, pogrzeb wreszcie. Częstokroć pary małżeńskie funkcjonują w dwóch różnych krajach, na dystans i na przypadkowe odwiedziny kilka razy do roku. Na co dzień pozostają tęskne kontakty przez Skype. Chyba że jak w przypadku Krzyśka. Żona z córkami została pod Nowym Targiem, nie wyobrażała sobie, żeby można było oddalić się od domu na więcej niż te dwa kilometry do kościoła (samochodem, a jakże, sprawionym przez męża). Po kilku latach i niekończących się namowach przyjechała w odwiedziny do męża. I wtedy sprawy w swoje ręce wzięła rezolutnie starsza córka. Raz dwa zarządziła, że ona chce do szkoły o profilu estetycznym w Sztokholmie, bo tak, w marcu bodaj postanowiła, jesieńia wszystko było już załatwione. A po roku dołaczyła do niej młodsza i wreszcie matka, która nie wyobrażała sobie świata poza rodzinnymi stronami.
Niektórzy kupują mieszkania lub zaczynają budowę domu w Polsce, by po kilku latach zorientować się, że TAM nigdy nie będą mieszkać, że właściwie powinni zaakceptować, że mieszkać będą TU. Stoją te puste mieszkania i domu, coraz rzadziej odwiedzane, wreszcie sprzedane a pieniądze przeznaczane sa na wkład łasny przy zakupie stałej siedziby TU. Ale decyzja nigdy nie jest ostateczna, rezultatem bywa długoletni brak akceptacji stanu faktycznego, z negtywnymi skutkami. To zawieszenie i tymczasowość powodują, że duża część Polaków bardzo niechętnie sie integruje, po dziesięciu latach stałej pracy w Szwecji nie znają języka nawet w stopniu podstawowym, nie mają dostępu do informacji o działaniu otaczającego ich społeczeństwa, o którym mają pojęcie dziwne i wypaczone, tworzone na podstawie ustnych przekazów, pogłosek, plotek i przeinaczeń.
Fizycznie granice wewnętrzne w Unii Europejskiej zniknęły, co wywołało lawinę większych i mniejszych migracji na masową skalę w ramach tego dziwnego organizmu - ni to federacyjnego, ni to nibypaństwowego. Ale i mury i zasieki odgraniczające Unie od świata zewnętrznego okazują się mało szczelne. Byłe państwa kolonialne stanowią atrakcyjny cel migracji z byłych kolonii. To nie żadna tajna strategia lewacka powoduje, że w Londynie są całe dzielnice pakistańskie czy hinduskie, a w Paryżu z kolei suburbia zamieszkane są przez imigrantów z Algerii (najliczniejsza grupa), Maroka, Tunezji ale również z Czarnej Afryki czy z "departamentów zamorskich". To skutek zaszłości historycznych, dawno temu.
To są procesy nieodwracalne, rojenia o odesłaniu imigrantów "do domu" tylko niebezpiecznymi rojeniami właśnie, bo ten "dom" jest "tutaj", nie gdzieś w Peszawarze czy Bangui. Niebezpiecznymi, bo tylko podsycają przekonanie - mniej lub bardziej słuszne - o dyskryminacji i braku równych szans z jednej strony, a nastroje ksenofobiczne z drugiej.
Polska zapewne przez jakiś czas jeszcze będzie jednym z głównych eksporterów emigracji, ale w perspektywie i to się zmieni. Tylko, że Polska nie jest ni społecznie, ni politycznie ni mentalnie przygotowana na odwrócenie się kierunków wielkich migracji.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo