Dziwnie sobie ta polska "prawica" dobiera idoli.
Jeszcze nie przebrzmiały echa afery Sumlińskiego, tak wynoszonego za ksiązki o rzekomych związkach prezydenta Komorowskiego z tajnymi słuzbami. Tymczasem jedyną prawdą okazało się, że Sumliński to mitoman, grafoman i plagiator. Plagiaty, na których budował swoje zmyślenia zostały skrupulatnie wykazane. Nie, nie chodzi o to, że Sumliński poprawiał sobie styl "pożyczkami" od innych autorów. Chodzi o to, że brał od autorów powieści kryminalnych wątki i "fakty" i przedstawiał je jako wyniki swojego "śledztwa". Że tak długo mógł chodzić w glorii niepokornego i niezłomnego głosiciela prawdy wynika z pewnej prawidłowości - takiej mianowicie, że normalsi nie czytali Sumlińskiego, czytelnicy zaś Sumlińskiego mają lektury dość specyficzne, niszowe i nie wychylają się do świata realnego, w obawie, że ich postrzeganie rzeczywistości zostałoby zaburzone, jeśli nie zburzone. A przecież tak wytrwale walczą o utrzymanie spójności swoich urojeń i spisków. Aż wreszcie zupełnym przypadkiem jakaś książka Sumlińskiego wpadła w ręce tłumacza kryminałów Chandlera, który odkrył w niej pokaźne fragmenty swoich tłumaczeń. Wtedy ruszyła lawina, coraz to ktoś odnajdywał w zmyśleniach Sumlińskiego a to MacLeana, a to Stiega Larssona. Cudownie, jak opis szwedzkiego miasteczka Hedestad nadał się na zmyślone kulisy Ustki. To potrafi docenić jedynie ktoś, kto miał okazję porównać szwedzkie pierwowzory z Ustką. Okazało się, że to co prawica brała za ujawnienia było zmyśleniem od początku do końca, a twarde dowody wylęgły się jedynie w głowach autora i czytelników, bo w książce nie było ani jednego dokumentu. Powtarzam - ani jednego dokumentu na potwierdzenie dyfamacji, dużo natomiast opisów rzekomych spotkań z anonimowymi byłymi pracownikami służb, z których nic nie wynikało.
Teraz dowiadujemy sie, że zapadł wyrok w sprawie Doroty D'Arc polskiej prawicy - Doroty Kani. Autorki w tandemie z Jerzym Targalskim (i jakimś trzecim, którego nazwiska nie potrafię zapamiętać, zdaje się, że od zbierania dokumentacji) serii książek demaskujących resortowe, semickie, partyjne pochodzenie osób z róznych niemiłych tejże moherowej prawicy środowisk. Nic to, że w tonie sensacyjnym ogłaszane są rewelacje, jak to 12-letni Ryszard Petru był wychowywany pod okiem GRU, nic to, że Dorota Kania celowo lub przez głupotę zarzuca Jackowi Zakowskiemu związki z WSW i tajnymi słuzbami. Związki polegały na tym, że odbył przepisową służbę wojskową w Szkole Oficerów Łączności w Zegrzu pod Warszawą i był inwigiowany z powodu swej działalności, w czasach, gdy trzeba było wykazać się odwagą.
Nieprawomocny, jak na razie, wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu (w zawieszeniu, bo sąd uznał Kanię za "osobę niezdemoralizowaną" i rokującą poprawę) co prawda zapadł już w lipcu zeszłego roku, ale przepadł wówczas bez echa. Dopiero teraz, gdy na dniach (25 stycznia) Dorota Kania złożyła apelację, napisała o rozstrzygnięciu Gazeta Wyborcza. Uzasadnienie jest druzgocące dla Doroty Kani, choć nie zawiera niczego, o czym nie bylibyśmy informowani. W przeciwieństwie do zmyśleń Sumlińskiego i insynuacji Doroty Kani wyrok opiera się na solidnych faktach i świadectwach, między innymi zeznaniach obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Sąd uznał za udowodnione ponad wszelką wątpliwość, że Dorota Kania wyłudziła od bliskich Marka Dochnala, podejrzanego o korupcję i przebywającego w areszcie lobbystę, 270 tys. złotych i że powoływała się się na wpływy w rządzącej wówczas partii PiS. Z uzasadnienia wyroku:
Pod koniec 2005 r. zaproponowała Aleksandrze Dochnal transakcję - w zamian za pożyczkę miała użyć wpływów w PiS, ówczesnej partii rządzącej, w celu wpłynięcia na polityków decydujących o losie jej męża, przebywającego od 1,5 roku w areszcie, obiecała, że wpłynie na nich na tyle, że mąż zostanie zwolniony
/.../
Kania cały czas umacniała Aleksandrę Dochnal w przekonaniu o swoim zaangażowaniu w sprawę i szybkim jej załatwieniu (...), pisała artykuły korzystne dla Marka Dochnala oraz zainspirowała Aleksandrę Dochnal do napisania listu do Marii Kaczyńskiej.
/.../
podkreślała, że jest zaprzyjaźniona z Prezydentem RP i jego małżonką, mówiła, że to dzięki Lechowi Kaczyńskiemu jej mąż dostał pracę w urzędzie miasta, że zna dobrze matkę prezydenta, i że ze wszystkimi jest na ty, że posiada numery telefonów do ważnych osób w państwie. Wskazywała na takie szczegóły, że np. Zbigniew Ziobro nie jest lubiany przez Lecha Kaczyńskiego, powoływała się na znajomości z politykami, premierem i szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim, Zbigniewem Wassermannem, Zbigniewem Ziobro i Januszem Kaczmarkiem. Dzięki wpływom oskarżonej sprawa Dochnala została przeniesiona do innej prokuratury, a adwokaci Marka Dochnala zostali przyjęci w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Dorota Kania: W ostatnim słowie stwierdziła, że "sprawa jest polityczną zemstą i nigdy nie powinna zakończyć się śledztwem i aktem oskarżenia". Przypomniała też, że "wielokrotnie opisywała związki biznesu, służb specjalnych i polityki, partnerów biznesowych Dochnala, ich związki z komunistycznymi służbami PRL i Związku Sowieckiego".
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19578884,wyrok-na-dziennikarke-niepokornych-dorote-kanie-za-wyludzenie.html#ixzz3zCcOLkw2
Metody Doroty Kani podchwycili i politycy rządzącej partii. Oto na dniach Jarosław Gowin, wicepremier w rządzie Betay Szydło powiedział, nawiązując do określeń wprowadzownych do debaty publicznej przez Dorotę Kanię:
Zna pani takie pojęcie „resortowe wnuki” i „resortowe dzieci”? Dziad Kijowskiego związany był z komunistycznym aparatem represji. Dlatego potwierdzam tezę Jarosława Kaczyńskiego, że istnieje pewien historyczny związek pomiędzy częścią tych, którzy protestują, a środowiskiem [komunistycznym]
Cytat za wpolityce.pl
Proszę zwrócić uwagę na powoływanie się przez Jarosława Gowina na "tezy Jarosława Kaczyńskiego", jakże podobne do rytualnego powływania się na "tezy Włodzimierza Lenina" a wcześniej na "tezy towarzysza Stalina".
W sprawie Doroty Kani nieistotne jest, że według jej własnych kryteriów ona i Jerzy Targalski uznani byliby za "resortowe dzieci, ale to, że okazała się pospolitą przestępczynią. Pozwolę sobie nie zgodzić sie z opinią sądu i uznać Dorotę Kanię za osobę głęboko zdemoralizowaną.
I dużo mówi to o tej polskiej niepokornej prawicy, że swój nienawistny obraz rzeczywistości budują na grafomanii, zmyśleniu, plagiacie, insynuacji, potwarzy, kłamstwie, że karmią swoje zatrute umysły każdym owocem z drzewa zła. Tacy właśnie jesteście, moi drodzy: mali, podli, wredni. I wiecie co - wcale tego nie ukrywacie i nie wstydzicie się.
Odrażający, brudni i źli..
Inne tematy w dziale Polityka