Hindusi mają swoje święte krowy i Polacy także. Tych pierwszych nie można nawet spędzić z drogi, bo narusza to ich godność sfery sacrum, o tych drugich nie można powiedzieć nawet jednego złego słowa. Ba, są oni tak święci i nietykalni, że nie można ocenić nawet ich pracy, zaniecheń lub decyzji. Świętość i nienaruszalność Dekalogu czy zasady sprawiedliwości to przy nich pikuś, bo kto by się przejmował zasadami sprzed kilkku tysięcy lat, gdy ma pod bokiem chodzące Zasady, Normy, Proroków Prawa i Prawdy, czyli sędziów Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego.
A jeśli ktoś miałby jeszcze co do tego wątpliwości, to powinny je rozwiać zachowanie Jerzego Stępnia, Ewy Łętowskiej czy Lecha Gardockiego. Te chodzące Normy Prawne zdecydowały (by nie określić ich, z szacunku dla urzędu, określeniem indyjskim) się odwołać uczestnictwo w obchodach 20-lecia urzędu rzecznika praw obywatelskich. Powodem ma być wywiad dla "Faktu" dr Janusza Kochanowskiego, w który nie szczędził on surowych słów sędziom, a także ostro skrytykował część, kontrowersyjnych orzeczeń Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego. Na to "żyjące normy prawne", "Najwyżsi Prawodawcy" zgodzić się nie mogli, bo to zakrawało na bluźnierstwo. A zatem zagrzmieli jednym głosem.
Gdyby jeszcze poszło o coś, czego sędziowie mogliby bronić, to grę możnaby uznać za wartą świeczki. Ale nic z tego. Sędziowie Gardocki i Stępień obrazili się na to, że dr Kochanowski mówił w "Fakcie" o faktach. Aparat sprawiedliwości rzeczywiście nie rozliczył się z przeszłością, a orzeczenie Sądu Najwyższego, które uniemożliwia pociągnięcie do odpowiedzialności sędziów i prokuratorów wydających bezprawne wyroki w czasie stanu wojennego, czy wyrok w sprawie Graffa, jednoznacznie pokazują, że sędziowie postanowili przekazać społeczeństwu prostą lekcję, że moralność to jest dla frajerów, a dla prawników to jest kasta, która zawsze ich obroni. Trudno też nie dostrzec, że wyrok TK w sprawie lustracji nie mial nic wspolnego z polską konstytucją, a był wyrazem prywatnych (nie)moralnych opinii sędziów.
I właśnie ta prawda zabolała. Podobnie jak komentatorkę "Gazety Wyborczej" boli fakt, że dr Kochanowski "od kilkunastu lat głosi poglądy sprzeczne z reprezentowanymi przez europejską elitę". Takiej zbrodni, którą porównać można tylko z obrażeniem "Żyjących Norm Moralnych" w togach sędziowskich, puścić płazem nie wolno. A odpowiedzią na nią powinno być nie tylko "moralne potępienie", ale też "bojkot oficjalnych państwowych uroczystości, nakaz milczenia dla wszystkich, których poglądy są sprzeczne z tym, co głosi "europejska elita", a na koniec odwołanie rzecznika praw obywatelskich, i powołanie na jego miejsce kogoś, kto otrzyma błogosławieństwo od "europejskich elit" i kto nie będzie już choćby próbował zaczepiać "świętych krów".
A wszystko to w imię walki o pluralizm, wolność i równość. Równość "dla wszystkich zwierząt", wśród których niektóre (sędziów SN i TK odsyłam do Orwella) są równiejsze. Ich krytykować nie wolno. W imię wolności słowa oczywiście, i ochrony uczuć religijnych, jakie co niektórzy odczuwają do Sędziów.
Inne tematy w dziale Polityka