Jakiś czas temu rzecznik praw dziecka (obecnie już była) zgłosiła pomysł, by dla ochrony praw dzieci, rejestrować konkubinaty. Pomysł uzasadniała tym, że ten typ związków jest mniej trwałym, a co za tym idzie, bardziej szkodliwy dla dzieci, a do tego, sprzyja (co wynika jasno z badań statystycznych) przemocy. Kilka miesięcy później (a kilka tygodni temu) krytyczną wobec konkubinatów opinię wyraził Jarosław Gowin. W obu przypadkach rozległo się wycie, połączone z buczeniem - krytyków tego typu rozwiązań. Ewa Sowińska i Jarosław Gowin zostali uznani za osoby nieodpowiedzialne i nierozumiejące współczesności. A do tego dokonujące zamachu na podstawowe prawa człowieka/jednostki.
Teraz, gdy propozycję zakazu klapsa zgłaszają, niemal jednym głosem, niemal wszystkie środowiska, a wspierają ją zarówno Donald Tusk, jak i Maria Kaczyńska - rozlegają się liczne oklaski. Za są tak psycholodzy, jak i pedagodzy, a także organizacje pozarządowe. Politycy z żalem przyznają, że sami dzieci bili (dawali im klapsy), ale się w tym nie zapamiętywali i teraz jest im wstyd. Formą zadościuczynienia za błędy wychowawcze ma zaś być nowa ustawa, która udoskonali prawa dziecka i sprawi, że nigdy już dzieci nie będą karcone...
Dlaczego zestawiam obie te sprawy? Bo paradoksalnie pokazują one, jakie jest nasze podejście do praw dziecka i naszych własnych uprawnień. W obu bowiem przypadkach - tak propozycji Ewy Sowińskiej (czy sugestii Gowina), jak i nowych pomysłów prawnych - chodziło o to samo, by lepiej chronić dzieci. Jeden pomysł wywołał jednak awanturę, a drugi przełknięty jest niemal bez mrugnięcia okiem.
Trudno nie postawić pytania o to, dlaczego tak jest? Jest to pytanie tym istotniejsze, że rzeczywiście zdecydowana większość odnotowywanych i przedstawianych w mediach przypadków przemocy ma do czynienia w konkubinatach. To konkubenci matek najczęściej zrzucają dzieci z wersalek, albo systematycznie je maltretują. Rejestracja konkubinatów, szczególnie przy okazji udzielania pomocy socjalnej, mogłaby więc zapobiec wielu przypadkom przemocy. Na to jednak zgody nie ma, godzi to bowiem we współczesny dogmat głoszący, że każdy ma prawo do własnych wyborów seksualnych, a państwo nie ma prawa zaglądać nam do łóżka, czy uznawać, że jeden styl naszego życia jest lepszy od drugiego. I stąd afera przy okazji propozycji Sowińskiej.
Jednak, gdy państwo decyduje się na wkraczanie w inną, nie mniej intymną i osobistą sferę wyborów jednostek, jaką jest wychowanie dzieci - wtedy już sprzeciwu nie ma. A nawet więcej jest pełne poparcie. Zakaz klapsów - to przecież tylko początek. Dalej mamy, i działacze rozmaitych organizacji broniących praw dziecka wcale tego nie ukrywają - zakaz przemocy psychicznej, a także rozmaite formuły regulowania władzy i odpowiedzialności rodzicielskiej przez państwo. Na końcu tej drogi jest uznanie, że to państwo i społeczeństwo ma ponosić odpowiedzialność za wychowanie dzieci. I choć może to prowadzić do sytuacji, w której urzędnicy państwowi będą wciskać nosy w nie swoje sprawy, odbierając dzieci rodzicom, którzy dali im klapsa albo byli nadopiekuńczy (takie sytuacje zdarzały się już w Szwecji) - to o wątpliwościach wobec tego typu zapisów jest cisza.
Dlaczego? Bowiem przekonanie o tym, że rodzina jest siedliskiem wszelkiego zła, które może i powinno być kontrolowane przez państwo - jest innym głęboko zakorzenionym przekonaniem współczesności. Rodzice - w tym stylu myślenia - są głównym zagrożeniem dla dziecka/dzieci, a państwo ich jedynym obrońcą. I fakt, że o ile można było usłyszeć o matkach (czy ojcach), którzy oddali życie za swoje dzieci, a nikt nie słyszał o takich samych decyzjach urzędników państwowych - jakoś nie przekonuje wielbicieli opinii o potrzebie wkraczania rządu w życie prywatne.
Wkraczanie to - i to jest główny powód, dla którego trzeba przeciw niemu prostestować - zazwyczaj wcale nie zmniejsza ilości przestępstw - za to ogranicza prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem. Jeśli bowiem przyznamy urzędnikom prawo do decydowania, jakie kary są dopuszczalne, to dlaczego nie uznać, że powinni mieć oni prawo także do decydowania o tym, jak powinniśmy wychowywać nasze dzieci? I takie będą skutki, motywowanego dobrymi intencjami, pomysłu zakazania klapsów.
Inne tematy w dziale Polityka