threeme-ww threeme-ww
235
BLOG

Sukces Polski?

threeme-ww threeme-ww Gospodarka Obserwuj notkę 49

Ta notka różni się od moich poprzednich wpisów. Mój krąg zainteresowań to klimat, przyroda, ekologia. Mam tu jasne i skrystalizowane poglądy, które często krytykujecie a ja staram się podawać argumenty na ich obronę. Mogę się oczywiście mylić w swoim osądzie w powyższych sprawach, ale mam święte, niezbywalne i niepodważalne prawo do takich poglądów, tak samo jak i wy macie prawo je krytykować. Marzę, by ta krytyka była merytoryczna, niestety prawie zawsze nie jest. 

Dziś jednak chcę zmienić temat. Na taki, w którym na co dzień się nie poruszam, nie mam jakiś mocno skrystalizowanych poglądów i nie jestem - jeszcze - na tyle "otrzaskany" by bronić poszczególnych stwierdzeń. Nie, sam jestem mocno zainteresowany Waszym osądem tej tematyki, jak Wy to widzicie, jaką krytykę możecie podać na to, czym za chwilę się tu podzielę.

A tematem tym, który w ostatnim czasie mocno mnie frapuje, jest kwestia sukcesu polski w ostatnich dekadach. Otóż z jednej strony trafiłem na liczne materiały przedstawiające nasz sukces. W statystyce ponoć przegoniliśmy już Japonię i Wielką Brytanię, nasz PKB per capita osiągnął poziom Japonii. Tylko, jak podzieliłem się tą informacją z moimi znajomymi, to wywiązała się długa i ciekawa dyskusja, że jakoś w życiu codziennym tego nie widać. 

Trzeba jednak pamiętać - argumentowałem znajomym - że Polska w latach 90tych XX wieku startowała z bardzo niskiego poziomu. Ponoć wyprzedzały nas wtedy niektóre państwa afrykańskie. Jeśli więc w trzydzieści lat, startując z bardzo niskiego poziomu dziś osiągamy wyniki statystyczne Japonii czy wielkiej Brytanii, to chyba jednak jest to ogromny sukces?

Oczywiście zdaje sobię sprawy z niedkoskonałości miar statystycznych. Wiem, że mogą nie pokazywać całej prawdy a czasami mogą ją nawet przekłamywać. Wiem, że trzeba w statystyce być bardzo ostrożnym i krytycznym. Ale znowu - przecież, jeśli tylko ktoś ma więcej niż trzydzieści lat, to musi pamiętać to co było (a raczej - nie było) a jest. Nie było niemal w ogóle autostrad i dróg ekspresowych. Linie kolejowe i dworce były w fatalnym stanie a tabor... brrr, coś strasznego, jak sobie przypomnę podróże koleją w tamtym czasie. Nie było asfaltowych dróg lokalnych, oczyszczalni ścieków, nowoczesnych budynków i tramwajów, dróg rowerowych. Dziś to wszystko jest i moim zdaniem nie doceniamy na co dzień tej zmiany, tego, jakby nie patrzeć, skoku cywilizacyjnego. Bezrobocie jest na poziomie statystycznie pomijalnym, wzrost PKB solidny, dług - pomimo narzekań o jego wzroście - nadal jest jednym z najniższych na świecie. Szykujemy się do budowy mega inwestycji o których jeszcze trzydzieści a nawet dziesięć lat temu większości z nas się nie śniło, to była rzeczywistość krajów dużo bogatszych od nas, ale nie nasz. Dziś finalizujemy przygotowania do budowy megalotniska i sieci super szybkiej kolei. Perspektywy na przyszłość są więc - imo -  bardzo dobre.

A mimo to moi znajomi - i ja - jakoś, jak zaczęlismy o tym rozmawiać, tego sukcesu nie odczuwamy. Zarobki są niskie, praca ciężka i często trzeba się mierzyć z prawnymi absurdami, ceny i koszty życia za to wysokie. By mieć swój własny dom często nie wystarczy mieć dobrze płatna pracę - raty kredytów i tak są zbyt wysokie. Większość moich znajomych nie stać na nowe auto prosto z salonu. Jak jest używane, ale ma mniej niż 2-3 lata to już jest to uznawane za powód do zazdrości. Można by tu, w obronie sukcesu polski polski napisać o latach PRLu i o tym, że i wtedy mało kogo było stać na auto. Ale jest to raczej pozbawione sensu, wtedy nie miało to nic wspólnego ze zdrowymi mechanizmami rynkowymi. 

Ale ja z jednej strony mam tendencję do nadmiernego optymizmu a z drugiej strony lubię drążyć. I to moje drążenie doprowadziło do kontrowersyjnych wniosków, które na pewno Wam się nie spodobają. Zacząłem czytać książki i oglądać materiały na YT mocno krytykujące miarę mierzenia dobrobytu państw wskaźnikiem PKB a nawet nieco lepszym PKB per capita. I ta krytyka do mnie przemawia. Wiem jednak, że to, co napiszę poniżej wielu z blogerów Salonu się nie spodoba.

Ale dobrze, przeanalizujmy dobrobyt czy też inaczej miarę bogactwa narodów posiłkując się krajami takimi jak USA, Japonia, Unia Europejska (tak, tak, wiem, że to nie kraj, ale dla uproszczenia notki przyjmijmy, że jednak jest).

Na YT jest bardzo dużo materiałów autorstwa amerykanów mocno krytycznych wobec własnego kraju, w których zazdroszczą Europie. Ale jak to, supermocarstwo, kraj pod wzgledem PKB znacznie bogatszy od europy a młodzi amerykanie zazdroszczą europie? Zwariowali? No właśnie, że nie. Mają solidne argumenty na to narzekanie.

1. Amerykanie pracują znacznie więcej od Europejczyków, ale też sami mówią, że jest to praca często nieefektywna lub czasem nawet zbędna. 

2. Mają znacznie mniej dni urlopowych od Europejczyków.

3. Pomoc medyczna jest tam właściwie dla bogatych.

4. Tak, to prawda, że jest to kraj ogromnych możliwości sukcesu. Ale jeśli poniesiesz porażkę... cóż, nie masz właściwie co liczyć na jakąkolwiek pomoc.

5. jeśli nie masz własnego auta - a 10% amerykanów nie ma - praktycznie jesteś unieruchomiony. Nie ma transportu miejskiego, nie ma gęstej sieci kolei, nawet miasta są projektowane dla samochodów - nie dla pieszych.

6. przestępczość jest bardzo wysoka - i wbrew zwolennikom swobodnego dostępu do broni nasycenie bronią społeczeństwa nie obniża przestępczości. Wręcz przeciwnie.

7. Ameryka jest bardzo zadłużona. Dług publiczny sięga 120% PKB. I co? I nic, jakoś nikt o tym nie mówi. Czy dług ten zostanie spłacony? Wątpliwe... Dla porównania my, i dobrze, przejmujemy się długiem na poziomie 55% PKB...

8. USA to kraj ogromnych nierówności społecznych. I ta nierówność szybko rośnie... 

Wiecie, ja nie mam nic przeciwko bogaceniu się i istnieniu milirderów. Mam jednak wiele wątpliwości i zastrzeżeń do systemu USA w którym jak już zostaniesz miliarderem to różne dziwne instrumenty rynkowe i armia księgowych pozwala Ci już tylko stawać się coraz bogatszym. Nie trzeba nawet inwestować w fabryki, zakłady, nowe technologię. Nie. Obrót akcjami, instrumentami pochodnymi, unikanie opodatkowania - to są dobrze znane triki milionerów i miliarderów. Nie krytykuję tu kapitalizmu jako takiego, ale tu jest chyba coś mocno nie tak.

9. Infrastruktura USA jest w złym i bardzo złym stanie: https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/stan-infrastruktury-w-usa-drogi-mosty-lotniska-szkoly/b06w2zs

10. Młodych amerykanów nie stać na własny dom.

Biorąc to wszystko pod uwagę uważam, że - pomimo prześciegnięcia Europy przez USA w statystykach PKB - prawda jest inna. To Europa, pod wieloma względami, pomimo gorszych wskaźników ekonomicznych jest lepszym miejscem do życia od USA. Lepsze warunki pracy (choć wiem, że to mocno obciąża firmy), lepsza (i to często znacznie) pomoc medyczna, lepsza i lepiej zaprojektowana infrastruktura, niska przestępczość, mniejszy poziom długu ( z wyjątkami jak Grecja)...

Dobrze, a jak wyglada porównanie względem Japonii? No cóż, również niekorzystnie dla Japonii. Kraj Wschodzącego Słońca jeszcze w latach 90 tych XX wieku był gospodarczą potęgą. Dziś jest swoim cieniem. Dług publiczny względem PKB jest na zadziwiającym - mnie - poziomie 300% PKB (ale jest to dług wewnętrzny, zaciągnięty w społeczeństwie... które jest karne...), wzrostu PKB przez ostatnie dekady praktycznie nie było (co pozwoliło Polsce wyprzedzić ten kraj, więc nie wiem, czy akurat to jest powodem do dumy...). Młodzi Japończycy pracują bardzo ciężko a perspektywy mają raczej... cóż, ciężkie. 

Ale JEDNOCZEŚNIE nadal poziom życia w Japonii jest wyższy, niż w Polsce, jest jednym z najwyższych na świecie. Infrastruktura drogowa i kolejowa jest na niebywale wręcz wysokim poziomie - pomimo częstych zniszczeń przez trzęsienia ziemii - usługi medyczne drogie, ale nie tak drogie jak w USA a na bardzo wysokim poziomie, ceny i koszty życia niskie, usługi na poziomie jaki my jeszcze przez jakiś czas widzieć nie będziemy. 

Miasta są perfekcyjnie - w mojej ocenie - projektowane, z naciskiem na ruch pieszy i rowerowy a nie samochodowy, są więc przyjazne mieszkańcom (już widzę te komentarze, w stylu: "lewackie wymysły, samochody rządzą!" "więcej samochodów w miastach", nawet w ogromnym Tokio jest wiele parków, skwerów, zielenii miejskiej. To, co zadziwia, to fakt, że w 30 milionowej (!!!) aglomeracji ruch samochodowy na ulicach jest niski, że jest dużo pieszych, że dzieci mogą bezpiecznie dojeżdzać do szkół na rowerach często kilka kilometrów! To też, w mojej opinii, jest pewien wyznacznik poziomu, komfortu życia, który umyka w miarach takich jak PKB i pochodne. W Stanach, kraju od Japonii bogatszym (względem miar PKB) miasta często nie nadają się do życia, są wrogie mieszkańcom a dzieci nie mogą same bezpiecznie dojeżdżać do szkół. Jak dla mnie - ma to ogromne znaczenie. 

Na przykładzie tych ogromnie zróżnicowanych państw pokazałem jak mało o nich wiemy patrząc tylko i wyłącznie na wskaźniki PKB czy nawet PKB per capita wyrównywany parytetem siły nabywczej. Że państwa bogate w statystykach nie koniecznie mają dobre warunki życia. 

Notabene, taka ciekawostka: w ostatnich latach wielu młodych amerykanów przeprowadziło się do... Polski. I bardzo chwalą sobie życie u nas. Oczywiście te kilkaset czy nawet tysiące osób to w skali tego kraju praktycznie nic. Tylko istota sprawy jest w tym, że jak już ci młodzi amerykanie opuszczą swój kraj, to mówią, że większość ich krajanów żyje w informacyjnej bańce. Od najmłodszych lat, od szkoły podstawowej uczenii są, że ich kraj, USA, jest najlepszy i wszystko jest naj. I dopiero jak przyjeżdżają do Europy doznają szoku kulturowego. 

Biorąc to wszystko pod uwagę, ja - będąc niepoprawnym optymistą - przychylam się do zdania, że Polska dokonała ogromnego skoku cywilizacyjnego i jest to ogromny sukces. A kiedy poczujemy go w kieszeniach? Cóż, może dopiero przyszłe pokolenie, urodzone w latach 2010-2020 doczeka się możliwości skonsumowania tego sukcesu. Tak samo, jak było do w takich gospodarczych tygrysach, jak Korea Południowa, w której wiele pokoleń zapracowało na awans a dopiero trzecie czy czwarte pokolenie mogło z tego awansu skorzystać. Tak to już niestety jest. Oczywiście, że mi się to nie podoba, ale jako, że nie mam na to wpływu, to godzę się z tym, mając nadzieję, że mój siostrzeniec - mający dziś 13 lat - będzie przedstawicielem pierwszego pokolenia odcinającego kupony od pracy wcześniejszych generacji. 

Ps. Korea Południowa to chyba jednak zły przykład. Umiera ludnościowo, kulturowo i gospodarczo.

Ciekawy jestem Waszych spostzeżeń i krytyki - jak pisałem na wstępie - nie jest to obszar moich codziennych zainteresowań i moja niepełna wiedza tutaj może mnie prowadzić do błędnych wniosków. 






threeme-ww
O mnie threeme-ww

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (49)

Inne tematy w dziale Gospodarka