Na świecie jest tylko trzech przywódców, którzy mają coś do powiedzenia w globalnej polityce. Jest to trzech prezydentów, Trump, Putin, Jinping. Ludzie ci trzymają w swych rękach realną władzę, popartą siłą militarną, i w razie potrzeby nie wahają się tej siły użyć. To odróżnia ich od np. włodarzy EU, którzy swymi nieudolnymi rządami doprowadzili zarządzane struktury do stanu permanentnego kryzysu. Nie radzą sobie ani z problemami wewnętrznymi ani zewnętrznymi. Europę można zająć bez jednego strzału tylko za pomocą fali nieuzbrojonych (jeszcze) tzw. uchodźców.
Poznałem kiedyś pewnego Persa z Teheranu. Uciekł z kraju przed rewolucją islamską. Wg relacji tego Persa szach Pahlawi nie dogadał się z korporacjami w sprawie cen ropy i został wymieniony na, wydawało się analitykom, spolegliwego wobec USA, religijnego dysydenta Chomeiniego. Wspomniany człowiek okazał się wilkiem w owczej skórze, który bardzo szybo wykiwał amerykańskich sprzymierzeńców, gdy tylko dorwał się do władzy. I tak jedna z większych operacji służb specjalnych wuja Sama okazała się brzemienną w skutkach klęską.
Wydaje się, że czas religijnego państwa w Iranie dobiega końca. Kraj ten trawi, dzięki sankcjom gospodarczym, kryzys, a sam reżim ajatollachów pozostaje u władzy tylko dzięki wewnętrznej kontroli oraz dość skutecznemu aparatowi represji. Widowiskowa eradykacja jednego z najwyższych generałów Iranu jest jasną wiadomością dla rządzących tam mułłów. Każdego z was może spotkać to samo.