Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski
256
BLOG

Próbka stylu Ketmana

Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski Polityka Obserwuj notkę 27

Poszperałem w archiwum GW i znalazłem kilka tekstów Lesława Maleszki aka Ketman aka ELEM. Jak widac pisał nie tylko "nic nie znaczące teksty"...

 

Niemieckie spory

[podpis] ELEM

Gazeta Wyborcza nr 126, wydanie waw z dnia 01/06/2002 - 02/06/2002 ŚWIĄTECZNA, str. 22

Zdawać by się mogło, że trudno o temat bardziej akademicki. Tymczasem czwarta już książka młodego publicysty "Tygodnika Powszechnego" powinna być lekturą obowiązkową dla każdego, kto chce zrozumieć głębsze motywy niemieckiej polityki ostatnich lat - zaangażowanie tego kraju w rozszerzenie współpracy europejskiej i wprowadzenie wspólnej waluty, przyjęcie na siebie roli swoistego "adwokata" Polski w strukturach euroatlantyckich, udział Bundeswehry w misjach pokojowych w Kosowie i Afganistanie czy stanowisko niemieckiego rządu i przemysłu w kwestii odszkodowań dla robotników przymusowych w III Rzeszy. W żadnym bowiem państwie, poza Niemcami, spory historyków nie trafiają na czołówki największych dzienników. Nie ma narodu bardziej uwikłanego w przeszłość.

W wieku XX Niemcy przeżyły dwa okresy nienormalności. Najpierw - na początku lat 30. - paranoiczne wizje "rasy panów" pchnęły ów naród w paroksyzm agresji i nienawiści. Po upadku nazizmu (zwłaszcza od połowy lat 50.), w reakcji na klęskę i rozmiary ujawnionych zbrodni, zapanowała narodowa neurastenia. Polegała ona, po pierwsze, na zakwestionowaniu całej historii. Od bitwy Germanów z legionami rzymskimi w Lesie Teutoburskim po marzenia romantycznych filozofów i poetów - we wszystkim widziano zasiew, z którego nieuchronnie zrodzić się musiał Holocaust. Towarzyszyło temu gruntowne odrzucenie samego pojęcia "patriotyzm" rozumianego jako odwoływanie się do wspólnego dziedzictwa kulturowego. Jedyny pozytywny kontekst, w którym wolno było używać tego słowa, dotyczył demokratycznej konstytucji i stabilnej gospodarki.

Po drugie, neurasteniczny charakter miało pojęcie "zbiorowej winy" i nakaz kultywowania zbiorowych wyrzutów sumienia. W podtekście kryła się myśl, iż Niemcy są niemal genetycznie obciążonym narodem zbrodniarzy, a uparcie, przy każdej okazji przywoływana pamięć o Zagładzie jest dla dzieci, wnuków i prawnuków jedynym lekarstwem gwarantującym, że nie wkroczą na drogę ojców.

Po trzecie wreszcie, postawom owym towarzyszyła głęboka wrogość do armii. To właściwe słowo dla opisania sytuacji, w której oficer Bundeswehry nie odważył się wyjść z koszar w mundurze, by nie spotkać się na ulicy z ostentacyjnie manifestowaną pogardą przechodniów.

W takim klimacie umysłowym Niemcy wkroczyły w lata 90. i musiały sobie odpowiedzieć na pozornie oczywiste pytanie: czy wypada cieszyć się ze zjednoczenia? Czy przypadkiem nie otwieramy w ten sposób wrót do nacjonalizmu?

Tym właśnie kwestiom poświęcona jest książka Pięciaka. Opowiada o sporach, jakie wybuchły wokół pracy Daniela Goldhagena (który otwarcie stawiał tezę o "dziedzicznej" winie Niemiec), wokół prac historyków Joachima Festa i Ernsta Noltego, projektów budowy w Berlinie pomnika ofiar Holocaustu i centrum wypędzonych, wokół wystawy "Zbrodnie Wehrmachtu", wypłat dla ofiar pracy niewolniczej w państwie Hitlera czy wreszcie sporów o udział niemieckiego lotnictwa w bombardowaniach Serbii.

Pięciak pisze o pamięci obciążonej, która z tej racji musi być szczególnie wstrzemięźliwa i ostrożna. W sporze pomiędzy pisarzem Martinem Walserem i przewodniczącym Rady Żydów Ignatzem Bubisem - który to spór zaangażował czołówkę niemieckich intelektualistów - rację mieli obaj adwersarze. Miał rację Walser, gdy mówił: "Nikomu nie wolno negować haniebnej zbrodni, jaką była Zagłada, ale też żaden Niemiec, który nie żył w tamtych czasach i nie przyłożył ręki do eksterminacji Żydów, nie musi czuć wyrzutów sumienia". Ale miał też rację Bubis, gdy replikował: "Musi pan mieć świadomość, że odrzucając skruchę, otwiera pan drogę tym, którzy zechcą negować wyjątkowość Holocaustu i patrzeć nań jako na akt podyktowany przez zwyczajne >>okoliczności historyczne<<".

Oczywistą rację mieli organizatorzy wystawy przypominającej zbrodnie Wehrmachtu na ziemiach podbitych przez Rzeszę. Ale też rację mieli autorzy listów do gazet skarżący się, że w latach 40. nikt ich nie pytał, czy chcą służyć w armii Hitlera. Mają część racji historycy twierdzący, że nazistowskie hordy podbiły i skolonizowały naród niemiecki, zanim ruszyły na Europę. Polacy, którzy doświadczyli brutalności Wehrmachtu, lecz także przymusowego milczenia i biernego posłuszeństwa pod rządami totalitarnymi, powinni docenić wagę każdego z tych argumentów.

Podobnie w 1999 r. rację miała ta część niemieckiej lewicy, która twierdziła, że to właśnie zbrodnie hitlerowskie nakładają na RFN obowiązek udziału w humanitarnej krucjacie dla obrony praw ludności Kosowa, wypędzanej i zabijanej przez Serbów. I jakąś rację mieli oponenci Joschki Fischera w Partii Zielonych, którzy przypominali, że niemieckie lotnictwo już raz bombardowało Belgrad - w 1941 r.

Autor unika wyraźnych puent. W wielu miejscach podkreśla, że jesteśmy dopiero u początku debaty, w fazie, gdy dopracowuje się ona nowego języka. Niemniej jednak słowa, które padły w expose kanclerza Gerharda Schroedera - że Niemcy są narodem "normalnym" i "dorosłym" - mają w RFN wymiar przełomowy. Choć w każdym innym kraju skwitowano by je wzruszeniem ramion.

ELEM

Wojciech Pięciak, "Niemiecka pamięć. Współczesne spory w Niemczech o miejsce III Rzeszy w historii, polityce i tożsamości (1989-2001)", Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków

KAZIMIERZ LESKI

[podpis] ELEM

Gazeta Wyborcza nr 255, wydanie waw z dnia 31/10/2000 - 01/11/2000 ŚWIAT, str. 12

Inżynier mechanik, jeden z konstruktorów ORP "Orzeł". W 1939 walczył jako lotnik; zestrzelony 17 września przez Sowietów, trafił do niemieckiej niewoli. Po ucieczce działał w konspiracji. W Oddziale II KG AK (wywiad) stał na czele komórki "666", zajmującej się przerzutami kurierów za granicę. Imponował straceńczą odwagą - kilka razy podróżował do Francji w mundurze generała Wehrmachtu, wizytował sztab armii feldmarszałka von Rundstedta, w 1942 r. wziął udział w inspekcji umocnień na Wale Atlantyckim! W Powstaniu Warszawskim dowodził kompanią.

Po wejściu wojsk sowieckich podjął pracę w Stoczni Gdańskiej, cały czas utrzymując kontakty z podziemiem. Aresztowany w 1945 zbiegł z więzienia, lecz wkrótce znów wpadł w ręce bezpieki. W procesie I Komendy WiN skazano go na 12 lat. Wyrok zmniejszono do lat sześciu, ale po jego odbyciu Leskiego skazano ponownie - tym razem na dziesięć lat za "współpracę z okupantem". Wyszedł w 1955 r.

W III RP został przewodniczącym Związku Powstańców Warszawskich. Za tom wspomnień "Życie niewłaściwie urozmaicone" otrzymał nagrodę Polskiego PEN Clubu. Odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari i Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.

Zmarł w Warszawie 28 maja 2000 r., miał 88 lat.

ELEM

WITOLD GADOMSKI

[podpis] ELEM

Gazeta Wyborcza nr 259, wydanie waw z dnia 06/11/2000 TEMATY DNIA, str. 2

Nagrody Kisiela otrzymują ekonomiści, politycy i dziennikarze. Nasz publicysta występował we wszystkich trzech rolach.

W grudniu 1981, wyrzucony z Zakładu Badań Statystyczno-Ekonomicznych GUS-PAN za działalność w "S", zatrudnił się w spółdzielni zegarmistrzowskiej; zaczął też pisywać do podziemnego miesięcznika "Niepodległość". Z pismem tym związany był do 1989 r. jako publicysta i redaktor.

Pod koniec lat 80., gdy pojawiła się szansa na legalne inicjatywy, związał się z ruchem towarzystw gospodarczych, skupiających pionierów prywatnego biznesu w PRL. W grudniu 1988 brał udział w pierwszym kongresie Kongresu Liberałów w Gdańsku; później zakładał KLD w Warszawie. W 1990 r. został posłem; trzy lata później napisał pierwszy projekt ustawy o podatku liniowym. Projekt, zgłoszony przez KLD, z miejsca odrzuciły inne kluby, uznając go za bezczelny liberalizm. Gadomski doszedł wówczas do wniosku, że uprawianie polityki przestało go bawić.

Tym bardziej że przez całe życie jego żywiołem była prasa. Pracował w "Ładzie" (1987-90), "Gazecie Bankowej" (1990-92, zastępca naczelnego), dzienniku "Nowa Europa" (1992-94, naczelny), tygodniku "Cash" (1995-96, z-ca naczelnego, następnie szef). W styczniu 1997 został publicystą ekonomicznym "Gazety"; nasze archiwum notuje 286 jego publikacji.

Czas wolny spędza nad lekturą, głównie ekonomiczną. Lubi autorów łączących solidną wiedzę ze swadą publicysty. Wśród pisarzy, od których najwięcej się nauczył, wymienia Friedricha von Hayeka, Miltona Friedmana, George'a Gildera. Żonaty, trzy córki.

ZMARŁ KAZIMIERZ LESKI

[podpis] ELEM

Gazeta Wyborcza nr 124, wydanie waw z dnia 29/05/2000 TEMATY DNIA, str. 2

Wczoraj w Warszawie zmarł Kazimierz Leski, bohater Polski Podziemnej. Miał lat 88. Jego biografia mogłaby być kanwą powieści sensacyjnej. Inżynier mechanik, jeden z konstruktorów ORP "Orzeł". W 1939 walczył jako lotnik; zestrzelony 17 września, trafił do niewoli, skąd uciekł. Związał się z organizacją "Muszkieterowie", współpracującą z gen. Sikorskim. Wraz z "Muszkieterami" przeszedł do Związku Walki Zbrojnej - późniejszej Armii Krajowej. W Oddziale II Komendy Głównej AK (wywiad) stał na czele komórki "666", zajmującej się przerzutami kurierów za granicę.

Sam też jeździł do Francji w hitlerowskim mundurze, z dokumentami na nazwisko gen. Juliusa von Hallmanna - specjalisty ds. fortyfikacji. W Paryżu mieszkał w luksusowych oficerskich hotelach, wizytował sztab armii feldmarszałka von Rundstedta, w 1942 r. wziął udział w inspekcji umocnień na Wale Atlantyckim! Potem był gen. Karlem Leopoldem Jansenem, gdyż Londyn zakazał mu występować pod poprzednim nazwiskiem.

W Powstaniu Warszawskim Leski - kpt. "Bradl" dowodził kompanią. Po wkroczeniu wojsk sowieckich pozostał w konspiracji. Pracował w Stoczni Gdańskiej, cały czas utrzymując kontakty z podziemiem. Aresztowany w 1945 r. zbiegł z więzienia, lecz wkrótce znów wpadł w ręce bezpieki. W procesie I Komendy WiN skazano go na 12 lat. Wyrok zmniejszono do lat sześciu, ale po jego zakończeniu Leskiego skazano ponownie - tym razem na 10 lat za "współpracę z okupantem". Wyszedł w 1955 r.; w procesie rehabilitacyjnym oczyszczono go z zarzutów.

Do emerytury był redaktorem w Polskich Wydawnictwach Technicznych, pracował też w Ośrodku Informacji Naukowej PAN. W III RP został przewodniczącym Związku Powstańców Warszawskich, honorowym obywatelem Warszawy. - Walczyliśmy o godność ludzką i wygraliśmy - mówił w 1997 r. pod pomnikiem Powstania.

Za tom wspomnień "Życie niewłaściwie urozmaicone" otrzymał nagrodę Polskiego PEN Clubu. Odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari i Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.

LEW SZESTOW

[podpis] ELEM

CZYM JEST BOLSZEWIZM? nr 0 dodatek do Gazety Wyborczej nr 260, wydanie waw z dnia 06/11/1999 - 07/11/1999 ŚWIĄTECZNA, str. 1

Urodził się w 1866 r. w Kijowie w zamożnej żydowskiej rodzinie kupieckiej. Studiował matematykę i prawo w Moskwie, Kijowie i Berlinie, później prowadził kancelarię adwokacką i kierował firmą ojca. W 1895 r. po ciężkim załamaniu nerwowym porzucił karierę kupiecką. Wyjechał w podróż po Europie; do 1914 r. przebywał głównie w Szwajcarii i Włoszech. W 1898 r. publikuje pierwszą książkę "Szekspir i jego krytyk Brandes", dwa lata później - pierwszą ważną pracę filozoficzną - "Dobro w nauce Tołstoja i Nietzschego". Kolejne dzieła: "Dostojewski i Nietzsche. Filozofia tragedii" (1903), "Apoteoza nieoczywistości" (1905), "Wielkie Wigilie" (1911). W latach 1913-14 pisze jedną z najważniejszych prac - "Sola fide" (wydaną w 1966). Dociekania filozoficzne łączy Szestow z zainteresowaniami sztuką symbolizmu.

W 1914 r. wraca do Rosji. Rewolucję lutową 1917 r. przeżył w Moskwie, październikowy pucz bolszewicki - w Kijowie, gdzie wykładał filozofię. Przerażony rozwojem wypadków, w 1920 emigruje do Szwajcarii, gdzie pisze broszurę "Czto takoje bolszewizm?", po raz pierwszy drukowaną po polsku w "Gazecie". W 1921 przenosi się do Paryża. Wykłada m.in. w Institut d'Etudes Slaves. Powstają m.in.: "Na wadze Hioba" (1929), "Kierkegaard i filozofia egzystencjalna" (1936), "Ateny i Jerozolima" (1938). Prowadzi życie samotne i skromne, z dala od rosyjskich środowisk emigracyjnych. Umiera w 1938 r.

Filozofia Szestowa - rozwijana w formie luźnych szkiców i aforyzmów - stanowi skrajne odrzucenie europejskiej tradycji racjonalistycznej. To właśnie Rozum - z jego pretensjami do prawdy "koniecznej" i "całościowej" - ponosi odpowiedzialność za totalizm kultury europejskiej, godzącej w jednostkę.

Rozumowi przeciwstawia Szestow "refleksję biblijną" - indywidualny akt wiary, dokonujący się w absolutnej wolności: poza normami społecznymi i kulturowymi, poza systemami teologicznymi, poza dobrem i złem. W "Sola fide" pisał: "Wiara nie przynosi ani spokoju, ani pewności, ani trwałości. (...) Jest bojaźnią, oczekiwaniem, tęsknotą, trwogą, nadzieją, nieustannym przeczuwaniem wielkiej niezwykłości, troską i nieukontentowaniem tym, co doczesne, oraz niemożnością przeniknięcia tego, co przyszłe". Szestow odrzucał myśl, by jakikolwiek Kościół przechowywał depozyt Odkupienia. Sławił biblijnego Hioba, który trwał w wierze mimo wszystkich nieszczęść zesłanych nań przez Boga.

Szestow inspirował filozofów egzystencjalizmu i myślicieli religijnych, m.in. Karla Jaspersa, Alberta Camusa, Emmanuela Levinasa. W Polsce dorobek filozofa popularyzował i tłumaczył Cezary Wodziński.

SANTIAGO CARILLO

[podpis] ELEM

Gazeta Wyborcza nr 243, wydanie waw z dnia 16/10/1999 - 17/10/1999 ŚWIĄTECZNA, str. 15

Ur. 1915 r. W młodości związany z partią socjalistyczną, w 1934 r. został szefem Młodzieży Socjalistycznej, dwa lata później doprowadził do zjednoczenia tej organizacji z młodzieżówką komunistyczną. Do Komunistycznej Partii Hiszpanii (KPH) wstąpił w 1939 r., gdy - jak twierdzi - wojska gen. Franco otoczyły Madryt. Po upadku Republiki wyemigrował.

W styczniu 1960 r. wybrany na sekretarza generalnego KPH. Stopniowo rozluźniał powiązania z kierowanym przez Kreml światowym ruchem komunistycznym. Na Konferencji Partii Komunistycznych w Berlinie (1976) oświadczył: "My, komuniści hiszpańscy, nie mamy dziś żadnego ośrodka kierowniczego ani nie jesteśmy związani żadną dyscypliną międzynarodową (...), nie zgodzimy się na żaden powrót do struktur i koncepcji internacjonalizmu, właściwych poprzedniej epoce". Rok później ogłosił książkę "Eurokomunizm i państwo", która wywołała gwałtowne ataki sowieckich ideologów. Moskwa zarzuciła Carillo zdradę komunizmu i przejście na pozycje "burżuazyjnej socjaldemokracji". Poniekąd w reakcji na twierdzenie Carillo, że w państwach bloku wschodniego nie respektuje się praw człowieka i norm demokracji, propaganda sowiecka zaczęła używać zwrotu "socjalizm realny".

Carillo opowiadał się za szerokim antyfrankistowskim porozumieniem hiszpańskich sił demokratycznych. W 1974 r. z jego inicjatywy utworzono w Paryżu tzw. Juntę Demokratyczną - sojusz komunistów, monarchistów, liberalnych reformatorów i działaczy Komisji Robotniczych (podziemnych związków zawodowych). W grudniu 1975, dwa miesiące po śmierci Franco, Carillo nielegalnie wraca do Hiszpanii. Na krótko zostaje aresztowany. W kwietniu 1977 KPH zostaje zalegalizowana; parę dni wcześniej Carillo złożył na ręce króla Juana Carlosa deklarację, że jego partia akceptuje ustrój monarchiczny, co wywołało spory w tradycyjnie republikańskiej KPH. Legalizacja komunistów wzburzyła natomiast wojskowych - paru wysokich oficerów podało się do dymisji. 23 lutego 1981 Carillo zostaje uwięziony w gmachu Kortezów (parlamentu) przez uczestników puczu wojskowego; spiskowcy grożą mu egzekucją. Po paru godzinach pucz został stłumiony.

W tym czasie w KPH toczą się ostre walki frakcyjne. W listopadzie 1982, po porażce komunistów w wyborach do parlamentu (niespełna 4 proc. głosów), Carillo rezygnuje z funkcji sekretarza generalnego. Wkrótce występuje z KPH i w 1985 r. zakłada własne ugrupowanie, od 1987 r. działające pod nazwą Partia Pracujących Hiszpanii (PTE). W 1991 r. PTE łączy się z Hiszpańską Partią Socjalistyczną (PSOE), a sam Carillo wycofuje się z czynnego życia politycznego.

Rocznica Czerwca '76

[podpis] elem

Gazeta Wyborcza nr 146, wydanie waw z dnia 24/06/1998 KRAJ, str. 2

Dwadzieścia dwa lata temu władze wprowadziły podwyżkę cen mięsa o 69 proc., masła i sera o 50 proc., cukru o 100 proc. Następnego dnia w całym kraju wybuchły strajki.

W Radomiu wielotysięczny tłum zgromadzony przed gmachem Komitetu Wojewódzkiego PZPR żądał rozmów z władzami. W końcu demonstranci wtargnęli do budynku, demolując go i próbując podpalić. Do akcji wkroczyły jednostki ZOMO. Parugodzinne walki uliczne zakończyły się pacyfikacją miasta. Na kilka tygodni w Radomiu zapanował milicyjny terror.

W Ursusie zastrajkowała fabryka traktorów. Chcąc powiadomić opinię publiczną o proteście, robotnicy zablokowali międzynarodową magistralę kolejową. Gdy zaczęli rozchodzić się do domów, zaatakowała ich milicja.

W wieczornym dzienniku telewizyjnym premier Jaroszewicz odwołał podwyżkę. Władze przystąpiły do rozprawy z uczestnikami protestu. W Radomiu przepuszczano ich przez "ścieżki zdrowia" - szpalery milicjantów tłukące pałkami aż do utraty przytomności. Ok. stu robotników postawiono przed sądami. Wyroki sięgały dziesięciu lat więzienia. Wyrzucono z pracy ok. 3 tys. uczestników strajków. Równocześnie władze urządzały na stadionach wiece potępiające "warchołów" i "wichrzycieli". Do udziału w nich zmuszano aktyw partyjny, ale także pracowników. 28 czerwca wybuchł strajk w fabryce obuwia w Nowym Targu - gdy robotnicy dowiedzieli się, że na wniosek dyrekcji załoga postanowiła "czynem produkcyjnym" poprzeć kierownictwo partii.

Podczas procesów robotników w warszawskim sądzie pojawiali się inteligenci i studenci oferujący rodzinom represjonowanych pomoc finansową i prawną.

29 września powstał Komitet Obrony Robotników - ofiar represji za udział w proteście 25 czerwca. Po blisko roku, pod naciskiem rodzącej się opozycji, władze zwolniły z więzień ostatnich uczestników Czerwca '76.

Przyciąganie papieskiej sukienki

[podpis] opr. elem

Gazeta Wyborcza nr 131, wydanie waw z dnia 07/06/1997 - 08/06/1997 KRAJ, str. 6

Papieska pielgrzymka jest pewnie najważniejszym wydarzeniem w Polsce 97 roku - powiedział wczoraj "Zetce" poseł Jan Rokita. - W połowie wizyty trudno mówić o jej całościowym przesłaniu. Jak do tej pory trzy elementy tego przesłania wydają mi się najistotniejsze. Wrocławska wypowiedź Papieża, tak ostro krytykująca ideologię liberalną; orędzie na rzecz sprawiedliwości, wygłoszone do ludzi pracy w Legnicy; bardzo silne piętnowanie zeświecczonej kultury europejskiej i wezwanie do przesycenia kultury wartościami religijnymi, wygłoszone w Gnieźnie.

Przyjęcie, jakie zgotowały Janowi Pawłowi II władze państwowe, Rokita ocenia "bardzo pozytywnie": - Prezydent Kwaśniewski, powiedziałbym lekko tylko złośliwie, wręcz trzyma się sukienki. Dokładnie to samo czynią przywódcy opozycji. Widać, obie strony są najwyraźniej przekonane, że pokazują się w kontekście tego rodzaju autorytetu, w którego kontekście pokazywać się warto i należy. A więc bez względu na to, czy czynią szczerze czy nie, to świadczy o tym, że mają właściwe rozeznanie autorytetów, skoro chcą się pokazywać w otoczeniu Jana Pawła II.

 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj27 Obserwuj notkę

szymborski[at]gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka