twardek twardek
217
BLOG

Z czym na euro-wybory? Część I – opalikujmy sprawy

twardek twardek Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Kampania wyborcza do PE orientuje, w każdym razie powinna, składający się na nią ciąg inicjatyw i wydarzeń krajowych na przestrzeń polityki międzynarodowej, bo przecież także na unio-europejskiej scenie nasi tam przedstawiciele mają reprezentować polską rację stanu. Wskazuje to na potrzebę oceny porównawczej konkurujących o euro-mandaty krajowych sił politycznych. Mamy tu, zwykli zjadacze chleba, problem jak tej oceny dokonać. Co najmniej dla dwu powodów. Raz, że brak nam umiejętności politycznego myślenia, gdyż od 45. roku „partia kierowała a rząd rządził” i całej reszcie wara było od polityki. Z kolei od roku 89. nikt nam nie broni w politykę się bawić, ale zewnętrzne otoczenie Polski, wykorzystując swoje wpływy i kompletny brak przygotowania krajowców, ukształtowało jej (polityki) warsztat w taki sposób, że powiedzenie „głupi lud to kupi” nie całkiem jest bezpodstawne, gdyż wobec magii ukrytej czy to w manipulacjach medialnych, czy w działaniach ukrytych sprężyn z powiązań biznesu, ba – także świata przestępczego, z polityką - jesteśmy przeważnie bezradni. W rezultacie ja np., na gruncie „przemyśleń” (nie emocji) nie do końca jestem pewien, jakie obrać preferencje wyborcze. Będąc odciętym od „kuchni” jestem siłą rzeczy zmuszony do podejścia „obiektowego” tj. rozpatrywania naszej polityki zagranicznej w układzie kolejnych, dwustronnych stosunków z politycznymi kontrahentami Polski . Czyli bez relacji, albo ujmując inaczej - uwikłań wielostronnych, np. czy i jak określona postawa wobec Ukrainy rzutuje na nasze interesy w relacjach np. z Niemcami/Rosją i czy przyjęcie jej przez nasz rząd było słuszne, czy też nie? Nie przeciągając swoich „jeremiad” spróbuję poniżej sformułować zakres osobistych niedostatków wiedzy, które, jeżeli są reprezentatywne w znaczącej społecznie skali, to być może doczekają się jakiejś reakcji polityków na okoliczność zbliżających się wyborów do PE i dostrzeganej potrzeby kształtowania naszych, wyborców, preferencji . Prawdę mówiąc, nie chodzi mi o wyłącznie obóz rządzący

I tak:

* UKRAINA. Któryś z publicystów dokonał efektownej oceny naszych relacji z tym państwem, określając je postawą masochistyczną. Podzielam tą ocenę, nie wykluczając wszakże zmiany zdania, gdyby się okazało, że tak trzeba, bo właśnie realizujemy scenariusz przyjęty dla wyselekcjonowanej (najbardziej prawdopodobnej) korzystnej dla nas kombinacji rozwoju sytuacji w tym kraju. Chodzi mi o rozwój rzutujący na stan jego państwowości i międzynarodową pozycję. Przy okazji, co może oznaczać stabilizacja państwowości Ukrainy w kombinacjach : 1) swobodnym albo też 2) wymuszonym przez klęskę lub nakazanym przez ”wielkiego sojusznika” - porozumieniu się z Rosją. Czy uwzględnia się, że Ukraińcy mogą wejść w ten stan z: a) obecnym, albo też b) tak, jak obecnie, - albo i do Dniepru - okrojonym terytorium. Jakie mogą wyniknąć z tych kombinacji projekcje dla naszych interesów - przy łatwej do wyobrażenia osi Kijów– Berlin (Moskwa?) tj. bez Warszawy. Nie rozumiem obecnej polityki wobec Ukrainy. Chciałbym być „jakoś” przekonany, że jest właściwa , albo też kiedy i jak powinna być inną. Oczywiście, kryje się za tym sugestia serii 1-2 publicznych debat, gdzie wyłoży się odmienne oceny obecnej, ukraińską polityki rządu. Debat, które skończyłyby się rezolucją z rekomendacjami, choćby też z „protokółem rozbieżności”. Chciałoby się orientacji debat (język, image interlokutorów) głównie na młodzież - studenci! i średnie pokolenie.

* IZRAEL. W pewnym stopniu cenę stanu aktualnego i swoje oczekiwania zawarłem w nocie : https://www.salon24.pl/u/twardek/936923,i-co-my-mamy-zrobic-z-tym-izraelem.

Szczerze mówiąc, poza adekwatnym odreagowaniem na ostatnie ( i przyszłe, oczywiście!), wrogie zachowania tego państwa wobec Polski, można by od rządu oczekiwać coś w rodzaju wzmocnienia ochrony – jeżeli w ogóle jakaś jest - przed przenikaniem do nas wpływów, czy innego typu elementów potencjału tego państwa (np. stop sianiu polskim obywatelstwem). Przed wyborami interesującym byłoby też przysłuchać się 1-2 debatom/wywodom, poświęconym dwu wątkom

1) o społeczno- politycznych współ-doświadczeniach obu narodów, tworzących obecną materię stosunków wzajemnych,

2) o bliskich perspektywach stosunków wzajemnych i limicie ich rozwoju ze względu na polską rację stanu.

Przy okazji, rząd warszawski ma doskonałą pozycję, żądając na przeprosin, których na razie nie będzie (a zatem, o które już więcej nie powinien się zwracać, oczekując jednak na nie poprzez oszczędne dawkowanie bieżącej współpracy). I z innej beczki, trudno sobie wyobrazić jakieś debaty wątku Polska-Izrael bez udziału dr Ewy Kurek. Czy TVP słyszała to nazwisko? Jeszcze usilniej, niż w przypadku Ukrainy, chciałoby się także tutaj debat zorientowanych (język, image interlokutorów) głównie na młodzież - studenci! i średnie pokolenie.

* ROSJA. Jak w przypadku Izraela, byłoby przed wyborami interesującym przysłuchać się też 1-2 debatom, poświęconym dwu wątkom:

1) diagnoza przyczyn i materii (jakoś wyskalowany wymiar „przedmiotowy” ) zimnej wojny z Rosją – tj. stosunków wzajemnych w okresie od 1989 r.,

2) nasze uwarunkowania przejścia do stanu „zwykłego” sąsiedztwa.

Ze swej strony doradzałbym uwzględnić przewidywany udział Stanów Zjednoczonych, który to udział , zważywszy na zupełnie fundamentalne zagrożenia ze strony Chin i nie wykluczoną potrzebę wzajemnych z Rosją „gwarancji”, może w którymś momencie przejawić się znużeniem, czy wręcz irytacją antyrosyjską retoryką, by już nie mówić fobią, skutecznie wkodowaną politykom polskim. Potencjalne zagrożenia ze strony Rosji, to inna sprawa i chodzi mi tu o skrajnie niebezpieczny wymiar ekonomiczny, czego przejawem są gazociągi bałtyckie. Gdy chodzi o ten drugi, to skonfliktowane strony mają jeszcze techniczną szansę na rozbrojenie jego antypolskiego ostrza

Poza ewentualną niespodzianką jw. (co do stosunku USA do relacji Polska-Rosja), mnie interesuje jeszcze jeden wątek, mianowicie nasza zdolność do rejterady z pułapki sojuszu z USA, w sytuacji przejęcia władzy w tym kraju przez z definicji wrogie Polsce koła lewackie, korzystające z opieki żydo-amerykańskiego lobby (tak myślę przy okazji o forcie „Trump”, który paskudnym zrządzeniem losu może stać się groźnym dla nas fortem „Hilary”).

* USA. Amerykański olbrzym jest na zakręcie. Od 1953 r. nie jest w stanie generować „pax americana”, kiedy i gdzie mu się chce. Teraz, ze względu na jawne już podkopy Chin - pod swobodnie drukowanym nadal dolarem, grozi mu też upadek ekonomiczny . Chyba duet rosyjsko-niemiecki nie byłby od tego, by zatrzeć ręce. Polityka USA, z bardzo trafioną na taki czas prezydenturą Donalda Trumpa, jest dzięki temu, per saldo (by w żadnym stopniu nie personalizować problemu) całkowicie nie przewidywalna. Jak wobec tego zapewnić, by ten kraj, bez względu na barwę administracji, trwale uwikłał się w Międzymorze? Zauważę tu, że Polska sama w sobie nie jest dostatecznie słodkim owocem by np. wdawać się w ekonomiczną wojnę z ważniejszymi od nas kontrahentami USA w rodzaju unio-europejskiej IV Rzeszy czy Rosji.

Czy pryncypialność zachowań kierownictwa naszego państwa (obstawanie, poza dyskusją, przy naszej racji stanu) może – w razie czego - oznaczać zdolność złożenia alternatywnej oferty wobec Chin? Jeżeli tak, to jak to przełożyć na format akceptowalnej „faktury” chińskiej oraz strategię obronną i scenariusz zbrojeń – bez udziału USA ?

---

cd patrz Cz. II


twardek
O mnie twardek

inżynier 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka