1. Ile nauczyciele zarabiają - nie wiem, bo różni podają różnie. Uważam natomiast, że "przeciętnie"powinni być lepiej uposażeni aniżeli inne grupy zawodowe, może "łeb w łeb" z lekarzami? Zdaje się, że onegdaj pojawiło się założenie średniej dla nauczycieli na poziomie 1,06 średniej zatrudnionych ogółem. Czy 1,06, czy 1,10 - rzecz do ustalenia w trybie i fachowego i społecznego sondażu i osądu. Wydaje się wszakże, że tego rodzaju mechanizm powinien zostać jednak opracowany i stanowczo wdrożony, kładąc kres cyklicznej szarpaninie o podwyżkę iluś tam procentową, bo ci, czy tamci właśnie dostali i nam się też należy.
2. Skoro do strajku ma dojść, i to bez żadnej "deadline", to zakładając, że rząd wykaże tym razem trochę męskiej stanowczości, będziemy mieli szkodliwy wielce spektakl, w którym wezmą udział ludzie odpowiadający za "..losy Rzeczypospolitej.." - bo przecież odpowiedzialni za "..Jej młodzieży chowanie..". Uznanie prawa nauczycieli do zabiegania o własne interesy, to jedna sprawa, oczywista, ale nie bez znaczenia jest tu przedmiot i tryb tych zabiegów w ich uplasowaniu na płaszczyźnie bieżącego czasu rzeczywistości społeczno-ekonomicznej i politycznej. Wskażę tu na dwa aspekty sprawy: 1) straty jakie wystąpią w procesie kształcenia i wychowania(!) młodzieży - mam na myśli świadome, w założeniu kompletne, zaburzenie egzaminów i naboru do kolejnych szczebli nauczania a także gorszące wzmocnienie wśród młodzieży postawy "olewania" - no bo skoro nauczyciele... (2) ten aspekt wiąże się z kolei z wymiarem politycznym inicjatywy kierownictwa ZNP. Zamysł uwikłania rządu w kolejny spór, z cichą modlitwą o przekształcenie się sporu nauczyciele-rząd w spór rząd-rodzice, jest karygodny w świetle przedwyborczej rywalizacji, która powinna być oczyszczona z destrukcyjnych inicjatyw organizacji, czy instytucji, w tym przypadku z definicji apolitycznych - skierowanych przeciw jednej ze stron. Z najwyższą irytacją myślę o tym, że z jednej strony do wyższych uczelni napływają masy bardzo źle przygotowanej młodzieży, o czym uczelnie raportują od dawna - a z drugiej strony nauczyciele w takiej skali i w takim stylu zgłaszają roszczenia, idąc jak stado owiec za wezwaniem bęcwała uwikłanego w komitywę z polityczną żulią.
3. Bez względu na to, czy strajk wydłuży się do czasu egzaminów, czy nie, ale w szczególności w tym pierwszym przypadku, rząd powinien podjąć i już teraz właśnie poinformować opinię publiczną o podjęciu projektu prywatyzacji szkolnictwa, zastrzegając dla siebie gestię ustanawiania programów edukacji i wychowania. Rodzice bardzo chętnie przyjmą od państwa "bony edukacyjne" kierując dzieci do wybranych przez siebie szkół i płacąc im właśnie przyznanymi bonami. Rząd powinien też operować jakąś pulą bonów wprost dla szkół - za poziom wychowania, usportowienie ale przede wszystkim za olimpijczyków, w szczególności zaś laureatów olimpiad. Ten mechanizm nieźle regulowałby rozdział funduszu płac w prywatnej szkole na poszczególnych nauczycieli. Już nie potrzebne byłyby karty, vice-karty, nauczyciele tacy, owacy, dyplomowani i vice-dyplomowani. Czas chyba skończyć z tym bałaganem, w którym cwaniacy, albo tumany, albo lenie wiją sobie gniazdka żerując na pracy i poświęceniu kolegów z poczuciem misji. Nie można nie zauważyć żenującej pasywności i indolencji stanu nauczycielskiego jako całości, który po raz któryś wręczył swój sztandar zwykłemu szkodnikowi i teraz musztruje na jego wyzwania---
Przygotowanie takiego projektu, to sporo rozmaitych wątków, ale myślę, że fachowy, interdyscyplinarny zespół mógłby, pracując w umiarkowanym tempie i już po społecznych konsultacjach, odpalić wdrożenie w roku szkolnym 2020/2021. Oczywiście wdrożenie jakoś "sfazowane" (ze względu na proces prywatyzacji). Zdaje się, że najlepiej byłoby to zrobić typami szkół.
I jeszcze jedna rzecz - pomysł z bonami nie jest mój, ale dalibóg nie pamiętam kto i gdzie o tym napisał przy poprzedniej awanturze z nauczycielami.
