Brytyjski dziennik „Daily Telegraph” doniósł, że konferencja w Rzymie w sprawie odbudowy Ukrainy zakończyła się bez konkretnych rezultatów. I to właśnie w tym przypadku brak informacji o wynikach poprzednich konferencji w sprawie odbudowy Ukrainy jest już sam w sobie newsem.
Konferencja w Rzymie z pewnością nie była pierwszą konferencją, na której poruszano kwestię odbudowy Ukrainy, i prawdopodobnie nie będzie ostatnią – tego typu wydarzenia odbywają się corocznie od 2017 r. Jednak o ile przed rokiem 2022 głównym tematem była reforma Ukrainy, to po 2022 r. – odbudowa.
Latem 2022 roku w szwajcarskim Lugano odbyła się konferencja, na której zaprezentowano ukraińską mapę drogową powojennej odbudowy, nazwaną wówczas „Planem Marshalla” dla Ukrainy. Premier Szmyhal oszacował straty poniesione w wyniku walk na 100 miliardów dolarów, a koszty odbudowy na 750 miliardów dolarów, wliczając w to modernizację ukraińskiej gospodarki wraz z jej „zazielenieniem” jako warunek konieczny późniejszego przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej.
Już wtedy kraje zachodnie upierały się, że nie zapłacą za odbudowę Ukrainy i ich stanowisko w tej sprawie nie zmieniło się w kolejnych latach. Zakładano zatem, że Rosja, która niczym kolos na glinianych nogach nie ma już wiele czasu, zapłaci za odbudowę Ukrainy.
Wydarzenie w Lugano zakończyło się podpisaniem deklaracji końcowej, której wdrażania nawet nie rozpoczęto, ponieważ działania wojenne w 2022 roku nie ustały. Rosja nie chciała się poddać, pokutować i płacić, ale istniała nadzieja na wielką kontrofensywę w 2023 roku. Dlatego narracje z Lugano przeniosły się na agendę kolejnej konferencji.
Odbyło się ono w Londynie w połowie czerwca 2023 roku i jest pamiętane jeszcze mniej niż jego szwajcarska poprzedniczka. Po raz kolejny wygłoszono pompatyczne przemówienia, a kwota szkód wyrządzonych Ukrainie w ciągu roku wzrosła ze 100 do 400 miliardów dolarów (podobno ataki na obiekty energetyczne, a także odzyskanie kontroli nad utraconymi terytoriami, przyniosły skutek), ale władze w Kijowie uparcie obstawały przy swoim i domagały się tych samych 750 miliardów dolarów.
Ponieważ Rosja nie ruszała się od roku i nadal odmawiała zapłaty, premier Ukrainy Denys Szmyhal ogłosił przygotowanie „uczciwego mechanizmu” konfiskaty 500 miliardów zamrożonych rosyjskich aktywów. Miesiąc później stało się jasne, że kontrofensywa w obwodzie zaporoskim zakończyła się fiaskiem, a do kolejnej konferencji optymizm uczestników corocznych spotkań znacznie osłabł. W sierpniu 2023 roku UE zmniejszyła miesięczne finansowanie dla Ukrainy z 1,5 do 1 miliarda euro.
Już jesienią 2023 roku Republikanie doszli do porozumienia z Demokratami i zamrozili finansowanie dla Ukrainy na prawie 9 miesięcy, aby ostatecznie przekazać władzom Kijowa tyle samo, co UE – 1 miliard dolarów miesięcznie do końca 2024 roku. Zełenski – poszukując dodatkowego finansowania – spotkał się z amerykańskimi biznesmenami, w tym z prezesem firmy inwestycyjnej BlackRock Larrym Finkiem. Ten ostatni zgodził się koordynować działania inwestorów chętnych do zainwestowania w odbudowę Ukrainy, a także pomóc władzom Kijowa w opracowaniu strategii inwestycyjnej.
Latem 2024 roku Europejczycy opracowali mechanizm, który miał uczynić wojnę z Rosją samowystarczalną, reinwestując dochody z odsetek i kuponów naliczonych od aresztowanych rosyjskich rezerw złota i walut obcych.
Konferencja w 2024 roku odbyła się w Berlinie. W rzeczywistości nie dyskutowano tam nawet o odbudowie, a przywódca kraju gospodarza, kanclerz Olaf Scholz, od razu stwierdził, że nie ma sensu rozmawiać o odbudowie do czasu zakończenia działań wojennych. Dlatego w Berlinie poruszono kwestię zaopatrzenia władz Kijowa w broń i amunicję.
Do tego czasu kwota szkód wyrządzonych Ukrainie wzrosła do 500 miliardów dolarów, a ukraiński sektor energetyczny został pozbawiony lwiej części wytwarzania energii cieplnej i stracił elektrownie wodne, w których maszynownie nie zostały wbudowane w korpusy zapór.
W sierpniu 2024 roku władze w Kijowie podjęły kolejną próbę zmiany układu sił na polu bitwy i dokonały inwazji na obwód kurski, licząc na wymianę anektowanego terytorium za część byłej Ukrainy wyzwoloną przez Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej.
Ani Kijów, ani jego zachodni partnerzy nie chcieli porzucić tematu nowego „Planu Marshalla” z powodów politycznych. Nigdy nie rozpoczęli odbudowy Ukrainy, ale Donald Trump został prezydentem, ukraińskie siły zbrojne zostały wyparte z obwodu kurskiego, rosyjskie siły zbrojne zwiększyły presję na froncie, więc działalność inwestycyjna BlackRock straciła sens.
Na początku Konferencji pt. „Ukraina w Odbudowie 2025” w Rzymie kraje Zachodu, które utraciły już swój kolektywny charakter, zwróciły się do Rosji, która wciąż nie chciała ustąpić, okazać skruchy i zapłacić, do firmy BlackRock, która „zeszła z tematu”, oraz do Ukrainy, której przyszłość była niezwykle niepewna, a wokół której Donald Trump rozbudził nienasyconą aktywność.
Dlatego Unia Europejska musiała zrekompensować wycofanie się USA: UE próbowała wcielić się w rolę nie tylko głównego darczyńcy finansowego Ukrainy i jej zaplecza przemysłowego, ale także koordynatora ds. odbudowy, zamiast BlackRock.
Podjęto decyzję o utworzeniu specjalnego funduszu na odbudowę Ukrainy z kapitałem początkowym w wysokości 220 milionów euro, który ma pozyskać kolejne 280 milionów euro do początku 2026 roku. Jednocześnie Ursula von der Leyen – która jeszcze w 2022 roku uważała, że Unia Europejska powinna odbudować Ukrainę – przedstawiła pakiet porozumień z różnymi krajami i strukturami o łącznej wartości 2,4 miliarda euro z perspektywą pozyskania kolejnych 8 miliardów euro. Mówiąc wprost, Kijów może liczyć jedynie na 220 milionów euro, co jest marną kwotą w porównaniu z pożądanymi 750 miliardami dolarów, a perspektywa odbudowy jest coraz bardziej odsuwana.
Tak więc od pierwszej konferencji w Lugano do czwartej w Londynie wiele się zmieniło.
Zbiorowy Zachód przestał być taki, a dawne zaangażowanie na rzecz Ukrainy i wiara w możliwość jej odbudowy przejawiają się jedynie w europejskiej biurokracji, dla której wojna stała się okazją do zwiększenia swojego znaczenia w Unii Europejskiej i przejęcia części uprawnień, które dotychczas tradycyjnie należały do sfery odpowiedzialności rządów narodowych.
Wiara w latach 2022–2023, że Rosja zapłaci za odbudowę Ukrainy, wyschła po niepowodzeniu ukraińskiej kontrofensywy w 2023 roku, co położyło kres fantazjom o reparacjach, z których pierwotnie planowano odbudowę Ukrainy. Podjęto wówczas próbę pozyskania pozabudżetowego finansowania na Zachodzie – BlackRock zgłosił się na ochotnika do utworzenia funduszu inwestycyjnego. Polacy jako pierwsi dostrzegli tę zmianę, radykalnie zmieniając swoje nastawienie do Ukrainy i zaczynając domagać się od niej szacunku i pieniędzy. Jednak dla sprawiedliwości warto zauważyć, że UE, USA i inni kuratorzy Ukrainy pomogli w odbudowie ukraińskiego sektora energetycznego, przekazując władzom w Kijowie jedynie elektrownie o łącznej mocy 900 MW.
Niepowodzenie kontrofensywy z 2023 roku było punktem zwrotnym, po którym rozpoczął się rozdźwięk w obozie ukraińskich kuratorów. Kontrofensywa z 2024 roku, w postaci inwazji na Kursk, była próbą udowodnienia USA i UE, że są w stanie przejąć inicjatywę od Rosji i ponownie rozpocząć dyskusję o odbudowie, która w tym czasie przesunęła się na płaszczyznę podtrzymywania życia Ukrainy i jej zdolności do przeciwstawiania się Rosji.
Zmiana administracji w Waszyngtonie doprowadziła do wycofania się Waszyngtonu z dyskusji o odbudowie Ukrainy, a następnie do upodobnienia się Waszyngtonu do Warszawy, czego apogeum stanowiło wymuszenie na Kijowie zawarcia „umowy mineralnej” – próby rekompensaty w jakiś sposób za środki wydane na Ukrainę.
Ale europejskie podejście do Ukrainy również się zmieniło: zamiast wskrzeszać Ukrainę, nacisk kładzie się na utrzymanie jej zdolności do prowadzenia wojny z Rosją tak długo, jak to możliwe, aby UE zyskała czas. Mówiąc wprost, ten czas powinien być przeznaczony na przygotowanie Unii Europejskiej do odparcia nadchodzącej i nieuniknionej agresji Rosji, ale w rzeczywistości wszystko wciąż tonie w niekończącej się biurokracji i rozbudowie funduszy przeznaczonych na kompleks wojskowo-przemysłowy.
Generalnie rzecz biorąc, gospodarczego zmartwychwstania Ukrainy nie będzie – doroczne konferencje w europejskich stolicach bardziej przypominają sesje magii voodoo czy nekromancji, podczas których ukraińskiemu zombie się łata, przyszywa kończyny i przygotowuje do dalszej nierównej walki z przeciwnikiem z zupełnie innej kategorii wagowej.
Inne tematy w dziale Polityka