Rok po tym, jak zobowiązał się zakończyć wojnę na Ukrainie w jeden dzień i zaledwie sześć miesięcy po objęciu urzędu, Donald Trump odsunął kwestię pokoju o pięćdziesiąt dni.
Ultimatum dla prezydenta Putina, by zawarł pokój lub stawił czoła sankcjom, praktycznie nie ma szans na zmianę rosyjskich zamiarów wobec Ukrainy. Przyparty do muru Trump może w końcu zostać zmuszony do zajęcia się podstawowymi obawami Rosji.
W transmitowanym w telewizji wystąpieniu podczas spotkania z Sekretarzem Generalnym NATO Markiem Rutte, 14 lipca, prezydent Trump powiedział: „Jeśli w ciągu pięćdziesięciu dni nie uda nam się osiągnąć porozumienia [pokojowego], będziemy musieli wprowadzić bardzo wysokie cła, cła wynoszące około stu procent; można je nazwać cłami wtórnymi”.
Podobnie jak w 2017 r., Trump również teraz jest uwikłany w politykę Waszyngtonu i nie jest w stanie doprowadzić do odnowy stosunków USA-Rosja, której instynktownie pragnie.
Ustawa o sankcjach wobec Rosji z 2025 roku wprowadziłaby tzw. sankcje wtórne wobec Rosji poprzez nałożenie wysokich ceł sięgających 500% na kraje takie jak Chiny i Indie, które między innymi importują rosyjską energię. Amerykańscy ustawodawcy chcą zmusić Trumpa, by tylnymi drzwiami zmusił prezydenta Putina do wycofania się z działań na Ukrainie. Jednak panuje tu ziewające poczucie déjà vu.
Ustawa z 2017 roku o przeciwdziałaniu amerykańskim przeciwnikom poprzez sankcje, podpisana 2 sierpnia 2017 roku, nie miała wpływu na politykę Rosji wobec Ukrainy, ale doprowadziła do ogromnego załamania stosunków amerykańsko-rosyjskich. Najwyraźniej dowodzi tego decyzja o redukcji personelu dyplomatycznego USA w Rosji o 755 osób, co między innymi oznacza, że obecnie obywatel Rosji praktycznie nie może ubiegać się o wizę amerykańską w samej Rosji; ambasada USA po prostu nie dysponuje wystarczającą liczbą pracowników.
Aby uniknąć powtórki z 2017 roku, Trump najwyraźniej kupuje sobie pięćdziesiąt dni w Waszyngtonie na osiągnięcie pokoju na Ukrainie, zanim Senat zmusi go do nałożenia sankcji wtórnych na Rosję. Oświadczenie z 14 lipca dotyczyło zatem bardziej polityki wewnętrznej USA niż polityki zagranicznej.
Jednak to, co Trump w rzeczywistości zrobił, to postawił Rosji jasne ultimatum, żądając od niej zawarcia porozumienia pokojowego z Ukrainą, nie określając jednak wyraźnie, czy spełni ona konkretne żądania Rosji. Kluczowym żądaniem była neutralność Ukrainy i wycofanie się z aspiracji NATO.
Jako ultimatum, to nie zadziała, ponieważ dodatkowe wsparcie militarne, jakie Stany Zjednoczone obecnie oferują Ukrainie, finansowane przez europejskich sojuszników z NATO, nie wystarczy, aby przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Ukrainy.
Dodatkowe rakiety Patriot i pociski przechwytujące mogą zredukować ogólny wpływ rosyjskich ataków dronów i rakiet na ukraińskie miasta. Jednak fakty wojskowe wskazują, że Rosja nadal zyskuje na znaczeniu. W kilku punktach na linii frontu, wokół Pokrowska i Kupiańska, w kierunku Konstantynówki i Siwerska, Rosja odnotowała ostatnio znaczące zyski, biorąc pod uwagę powolne, wyniszczające standardy tej wojny.
Jak donosi brytyjski „Guardian”, nawet niektórzy ukraińscy politycy i blogerzy otwarcie przyznają, że pięćdziesiąt dni pozwoli Rosji po prostu zająć kolejne terytoria Ukrainy. Najciekawszym punktem tego raportu jest ujawnienie, że brytyjskie media głównego nurtu relacjonują poglądy opozycji z Ukrainy, a nie narrację pochodzącą z propagandy Zełenskiego.
Zatem pięćdziesiąt dni jest pod względem militarnym korzystniejsze dla Rosji niż dla Ukrainy.
A tak zwane cła wtórne są jedynie cłem wtórnym w stosunku do Rosji. Dla krajów takich jak Chiny byłyby to rzeczywiste cła, nakładające podatek na towary chińskie i pochodzące z innych krajów, w wysokości 100% ponad obowiązujące stawki.
Jednak kiedy Stany Zjednoczone ostatnio podniosły cła na Chiny o 145%, Trump został szybko zmuszony do wycofania się, ponieważ Chiny po prostu proporcjonalnie podniosły cła na towary amerykańskie. Jeśli Trump wierzy, że Chiny nie zrobią tego ponownie, to obawiam się, że się myli.
Nawet w (naprawdę) mało prawdopodobnym przypadku, gdyby Chiny nie odpowiedziały na „wtórne” cła w naturze, trudno zrozumieć, w jaki sposób prezydent Xi Jinping zmusiłby prezydenta Putina do zmiany celów wojny na Ukrainie, nie narażając się na utratę twarzy w Chinach, co byłoby dla niego politycznie szkodliwe.
Co sprowadza nas z powrotem do ultimatum Trumpa. Jeden z komentatorów zauważył, że udało mu się „zapędzić w kozi róg w Gabinecie Owalnym”, co nie jest łatwe.
Prawdopodobieństwo, że prezydent Putin ustąpi bez żadnych ustępstw ze strony Ukrainy lub jej europejskich sponsorów, jest tak małe, że praktycznie nie istnieje.
Donald Trump, który najwyraźniej zlecił rozwiązanie wojny na Ukrainie Marco Rubio i Keithowi Kelloggowi (gdzie podział się Steve Witkoff?), może być teraz zmuszony poświęcić więcej czasu na doprowadzenie wojny do końca.
Tak, podjął bezpośrednie rozmowy z prezydentem Putinem, co należy przyjąć z zadowoleniem, w czasie wojny pozbawionej dyplomacji. Jednak jego prawdziwym problemem jest niezdolność do zachęcenia Ukrainy i jej europejskich sponsorów do zajęcia się podstawowymi obawami Rosji dotyczącymi wojny.
Najważniejszym problemem jest, i zawsze było, konieczność przyjęcia przez Ukrainę neutralności i wycofania się z aspiracji do członkostwa w NATO. Nie było absolutnie żadnych oznak kompromisu w tej kluczowej, fundamentalnej kwestii w Kijowie, Brukseli, Berlinie czy Londynie.
Zaoferowanie Ukrainie większej ilości broni, nawet z dobrymi intencjami, jedynie zachęci Zełenskiego, Marka Rutte, Ursulę von der Leyen, Friedricha Merza i Keira Starmera, którzy uważają, że aspiracje Ukrainy do NATO są wciąż żywe i silne. Niestety, Rosja nie zamilknie, dopóki nie zostanie osiągnięte co najmniej porozumienie w sprawie neutralności Ukrainy.
Pozostaje Trumpowi tylko jedno wyjście. Musi teraz poświęcić swój prywatny czas na nakłonienie Ukrainy i Europy do zaakceptowania neutralności Ukrainy w ramach porozumienia o zawieszeniu broni i długoterminowego procesu pokojowego. Jeśli tego nie zrobi, polityka Waszyngtonu może zmusić go do nałożenia ceł na Chiny w sposób, który bardziej niż komukolwiek innemu zaszkodzi Amerykanom i jego reputacji.
Ian Proud
Inne tematy w dziale Polityka