Gdzie mnie to takich tuzów jak alamira, czy kemir i inne tuzy gotowania, ale, żeby nie było, że w komentarzach rzucam słowa na wiatr...
Otóż wygraliśmy z małżonką kiedyś swój konkurs gotowania.
Konkurs był niebylejaki bo choć amatorski, to w dobrym hotelu a i konkurencja była prawdziwie międzynarodowa choć jak podkreślam niezawodowa.
Szkoła shushi, amerykanie z czymś południowym nieburgerowym, nie pamiętam z czym. Hiszpania z paella, Włosi z lazagnią i my, biedne żuczki na pożarcie....
I załatwiliśmy ich... wszystkich... plackami ziemniaczanymi z sosem borowikowym i w 2 wariancie plackami z musem malinowym na słodko. Nawet nie zdążyłem spróbować naszego dania :) jury i reszta uczestników je hmm pożarła?
Kuchenkę elektryczną wygraliśmy, a dyplom do dziś wisi w kuchni. A co...