Moja wizyta w Kraju Wschodzącego Słońca obejmuje oczywiście pewne standardowe atrakcje np zamek w Osace itp. ale wolę pisać o tych mniej oczywistych. Do nich należy odwiedziny w ...
Moja wizyta w Kraju Wschodzącego Słońca obejmuje pewne standardowe atrakcje np zamek w Osace itp. ale wolę pisać o tych mniej oczywistych. Do nich należy odwiedziny w restauracji specjalizującej się w serwowaniu wołowiny Kobe.
Pomysł zrodził z tego, że moja latorośl ma same drogie hobby, a jedno z nich to przyrządzanie i jedzenie steków. No ale cóż, taka rola ojca. W każdym razie wracając po całym dniu zwiedzania, w zasadzie bez planu, wbiliśmy do pierwszej znalezionej restauracji z certyfikatem "Kobe beef". Oczywiście skończyło się to tym, że nie było miejsc. I tu pierwsze zaskoczenie. Manager sali zadzwonił do innego lokalu, zarezerwował nam miejsce i za 5 min zjawiła się młoda japonka z plakietką " Kobe beef asistance" która zaprowadziła nas w inne, leżące niedaleko miejsce.
Tam kucharz zaczął od prezentacji restauracji, siebie, a na końcu menu. W tego typu restauracjach każdy kawałek mięsa jest prezentowany przez kucharza, a jego przygotowanie odbywa się na specjalnym gorącym blacie, przy stole przy którym się siedzi.
Oczywiście poza mięsem i historią serwowane są też dodatki. Słodkie wasabi, pasta miso, pieczony czosnek, sosy sałatka i pieczone warzywa, czy ryż. Można też zamówić napoje, alkoholowe i bez.
Jest to cały show. Coś dla wszystkich zmysłów: smaku, zapachu, wzroku i słuchu. Je się oczywiście pałeczkami, ale po kilku dniach w Japonii radzę sobie z tym na wystarczającym poziomie. Samo jedzenie bardzo smaczne. Faktycznie wołowina Kobe jest bardzo delikatna, soczysta, po prostu taka jak trzeba. Tyle, że w tym wszystkim nie jedzenie jest najważniejsze.
Ponieważ jest to dość droga zabawa, powstaje pytanie, czy warto?
Moim zdaniem tak, nawet jeżeli ktoś nie jest koneserem, tylko zwykłym "schaboszczakożercą". Bo przecież być w Kobe i nie zjeść wołowiny Kobe, to jak być w Radomiu i nie odwiedzić lotniska.
Zobacz galerię zdjęć:
Kobe beef steak
Otaczający nas cyfrowy świat pełen jest spamu i hejtu, który często ukryty jest pod pozorami anonimowości. Dlatego postanowiłem pisać pod własnym imieniem i nazwiskiem. Nie wstydzę się własnych poglądów i wiem, że one zmieniają się w czasie i pod wpływem innych.
W związku z gwałtownym rozwojem SI dodałem do swojego profilu konto suppi. Tak, żeby było widać, że jestem człowiekiem z krwi i kości.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości