Waldenar Korczyński Waldenar Korczyński
385
BLOG

Armaty zamiast masla?

Waldenar Korczyński Waldenar Korczyński Społeczeństwo Obserwuj notkę 54
W mediach wiele ostatnio informacji o trudnej sytuacji na froncie w Ukrainie. Obok nich resztki naszej wojenki z Niemcami. Nie mam pojęcia co tak wyciszyło nasze pohukiwania na Niemców o reparacje i "sens naszej presji", ale jest tego widocznie mniej. Czy to dobrze czy źle wie pewnie tylko nasza wierchuszka. Ja wiem tylko, że przez dłuższy czas mówiono mi o samych sukcesach naszej polityki lub ich (tych sukcesów) perspektywach. Teraz dowiaduję się, że najbardziej realna jest perspektywa zaciskania pasa, bo z zasobami krucho.

Nie miałbym pretensji, gdyby nie ton jakim do mnie mówiono. Nikt niczego mi nie tłumaczył, nie mówił o problemach, wątpliwościach i podobnych drobiazgach. Nikt wcześniej nie sugerował potrzeby przygotowania sie na cięższe czasy. Wszystko było różowe; reparacje dostaniemy, Ukraina zwycięży, a gadanie o inflacji to zwykłe plotki i defetyzm. Taki był ten skierowany do "ludu przekaz i dostosowana do niego narracja. Każdy, kto ma wątpliwości jest głupi i w dodatku wróg. I kłopot nie polegał na tym, że tak właśnie mówiło nasze naczalstwo, ale, że takie wypowiedzi słyszałem od znanych mi (czasem od kilkudziesięciu lat) ludzi , którzy zarzucali mi często, że "nie popieram", a przynajmniej niedostatecznie. Trwające od siedmiu lat dzielenie społeczeństwa może okazać się w obecnej sytuacji szkodliwe bardziej niż nasi politycy sobie wyobrażali, bo w sytuacji realnego zagrożenia zaufanie jest najtwardszą (może nawet jedyną twardą) walutą.

Nie wiem jak rzeczywiście wygląda sytuacja w Ukrainie. Wiem,że państwa NATO i nie tylko wysyłają tam mnóstwo broni; sprzętu i amunicji. Wygląda jednak na to, ze jest to za mało. Chyba z miesiąc temu czytałem, że Rosjan stać na wystrzeliwanie dziennie 4 razy więcej pocisków niż Ukraińców. Chyba w odpowiedzi na te informacje  Amerykanie obiecali zwiększyć  swa produkcje pocisków (chyba chodzi o te kalibru 155 mm) sześciokrotnie. Przed chwilą przeczytałem sugestię, by wszystkie Państwa NATO przestawiły swe gospodarki na działanie w trybie wojennym :

https://kresy.pl/wydarzenia/szef-komitetu-wojskowego-nato-kraje-sojuszu-powinny-przejsc-do-gospodarki-wojennej/

Prawdę mówiąc ta informacja jest raczej przerażająca. Bo każe postawić pytanie jak to jest, że grupa wielu państw o łącznej wartości gospodarki w i e l o k r o t n i e  większej od gospodarki rosyjskiej musi przechodzić do gospodarki wojennej, bo nie ma już zasobów by z Rosją walczyć. Ciągle słyszymy, że Rosji kończą się zapasy amunicji, rakiet, czołgów i czego tam jeszcze trzeba, ale nie przekłada się to ani na znaczące sukcesy w walce Zachodu z Rosją, ani na poziom naszego bytowania, np. walkę z inflacją.  To narracja w jakimś sensie "światowa". Jakże podobna do naszej. Do kogo skierowana?

Również przed chwila przeczytałem o nadziejach na poprawienie sytuacji na froncie walki z Rosja przez dostarczenie Ukrainie niemieckich okrętów podwodnych.

https://kresy.pl/wydarzenia/ukraina-apeluje-do-niemiec-o-przekazanie-okretow-podwodnych/

Nie wiem ani o tym czy Ukraina ma/miała jakieś okręty podwodne (i da sobie szybko radę z absorpcją takich zabawek) ani z jakimi okrętami rosyjskimi miałyby te nowe walczyć (z tego co czytałem Rosjanie na morzu Czarnym maja tylko male jednostki, które łatwiej jest trafić rakieta niz torpedą). Z każdym dniem rozumiem tę wojnę coraz mniej. Boję się - jak chyba większość z nas - sytuacji, gdzie po całkowitej klęsce Ukrainy mielibyśmy poza krótkim odcinkiem granicy z Litwa na wschodzie jednego tylko, wrogiego nam, sąsiada. W innym portalu przeczytałem dziwna informacje o odejściach z wojska.  

https://nczas.com/2023/01/29/zolnierze-masowo-odchodza-z-wojska-polskiego-ktos-tu-klamie/

Jakiś czas temu czytałem podobne info o odejściach z Bundeswehry. Dziś  słyszę trochę mniej zapewnień, że wszystko jest dobrze, że nie grożą nam przynajmniej żadne problemy finansowe ("wystarczy nie kraść"), że "damy radę" i ogólnie, że jest dobrze a będzie lepiej. Ale to słyszę; o problemach niewiele. Słysze to samo od lat. Wiem, że wybory to ważna rzecz, ale sytuacja jest jaka jest. Takie jak dziś nawoływania do zgody, podawania sobie rak czy działania "dla dobra wspólnego" polegają na tym, ze każda ze stron widzi jedna tylko możliwość zgody; całkowitą kapitulacje tych "drugich". Nic to, że za granica wojna, że nie idzie nam (Zachodowi) tam najlepiej, że ceny rosną, ze perspektywy marne. Najważniejsze wygrać wybory. Nie wiem , kto te wybory wygra, ale wiem, że jeśli nasi wybrańcy nie zdejmą z nosa "końskich okularów", to przegramy my. Zwykli ludzie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo