waw75 waw75
377
BLOG

MAM RACJĘ BO JESTEM LEPSZY

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 2

 

Natężenie sporu politycznego wewnątrz społeczeństwa przybrało niemalże skalę jakiejś werbalnej wojny domowej. Nie sposób też nie zauważyć dwóch fascynujących paradoksów: po pierwsze całkowitego braku związku pomiędzy rzeczywistością a nastrojami poszczególnych grup społeczeństwa, i po drugie ścisłej korelacji między niechęcią do wiedzy na temat poszczególnych wydarzeń a poziomem zacietrzewienia w głoszeniu poglądów na ich temat (skrajnym przykładem tego zjawiska jest debata publiczna po katastrofie smoleńskiej kiedy część komentatorów jako swoją legitymację do ferowania wyroków przedstawia brak zainteresowania tematem ).

Przykłady owego oderwania nastrojów społeczeństwa od otaczającej rzeczywistości można mnożyć i to zarówno w polityce krajowej jak i zagranicznej:

Chcemy „uciekać z tego kraju” gdy wzrost gospodarczy wynosi 6,8% - poczem upatrujemy tu świetlaną przyszłość kiedy PKB „zjeżdża” o 5,1% do poziomu 1,7%.

Panuje wszechobecna histeria i panika z powodu pogłosek o nielegalnych podsłuchach i wyciąganiu o szóstej nad ranem – ale próba samobójcza Wojciecha Sumlińskiego po wielokrotnych rewizjach agentów ABW, aresztowanie twórcy „Antykomora” o szóstej nad ranem przez ośmiu uzbrojonych funkcjonariuszy ABW, próba samospalenia Andrzeja Żydka pod kancelarią premiera po tym jak wykrył nadużycia w warszawskiej „skarbówce”, publiczne wezwania przez sąd lidera opozycji na badania psychiatryczne, morderstwo polityczne w Łodzi, podsłuchy założone dziennikarzom „Rzepy” czy samookaleczenie prokuratora Przybyła – nie burzą poczucia spokoju.

Przykłady można by mnożyć ale nawet te pokazują że nastroje społeczne mają niewiele wspólnego z realną rzeczywistością. A co za tym idzie, tzw „odpowiedzialność polityczna” ponoszona przez władzę przed społeczeństwem staje się bytem wirtualnym. A przecież to właśnie owa zdolność społeczeństwa do merytorycznej oceny, do rozliczenia władzy jest podstawą funkcjonowania zdrowej demokracji. 

 

Żyjemy w Polsce podzielonej i skłóconej. Ciężko nie zauważyć że na każdym poziomie społecznej dyskusji – czy to w prywatnych domach czy na forum publicznym - ścierają się dziś nie „mędrkowie na zagrodzie” a bardziej stronnicy dobrze już uformowanych społecznych kolektywów.

Aby zrozumieć mechanizmy jakie doprowadziły do takiego stanu rzeczy warto się przyjrzeć choćby przesłaniu telewizyjnej reklamy. Reklama nie daje nam gwarancji jakości towaru ale rysuje wyostrzony obraz aspiracji tych grup społecznych do których jest kierowana. Chcesz mieć szczęśliwą rodzinę – kup samochód, chcesz być akceptowany przez znajomych - kup telefon komórkowy, chcesz być szczęśliwy – weź kredyt. Codziennie, dziesiątki razy są nam aplikowane fałszywe kody. Chcesz być ważny, doceniony, piękny i kochany – kup, zapłać. Nie pytaj jak, nie pytaj o mechanizmy – wystarczy że zaopatrzysz się w maskę a będziesz postrzegany jak ten piękny, szczęśliwy, kochany którego ci pokazaliśmy w okienku.

I dokładnie takie same kody aplikują nam spece od marketingu politycznego. 

Poszczególne grupy elektoratu nie wyrażają zainteresowania rzeczywistością – a poparcia politycznego udzielają najczęściej w zamian za budowanie legendy o swoich przymiotach, narracji o swojej wyjątkowości.

-        chcesz być postrzegany jako człowiek sukcesu, efektownej kariery, modernistycznego wykształconego mieszczaństwa? – głosuj na partię X.

-        chcesz być obrońcą cnót moralnych, olśniewającym wzorem słusznej bezkompromisowości, krzywdzonym bojownikiem słusznej sprawy? – głosuj na partię Y.

-        chcesz udowodnić że brak wiedzy o świecie jest największą wartością nowoczesnej cywilizacji, usprawiedliwić się że nihilizm jest przejawem inteligencji? – głosuj na partię Z.

Znakomitym przykładem tego swoistego „dealu” jest zamieszanie wokół życiorysu Lecha Wałęsy czy Henryki Krzywonos. Widzimy jasny przekaz: „stań po naszej stronie a napiszemy o tobie legendę. Bez cienia skazy – nawet wbrew prawdzie”. Podmiotem w tym wypadku jest jednostka, ale zasada od lat dotyczy także całych grup elektoratu..

Na scenie politycznej od dawna nie ma miejsca na nowe doktryny czy propozycje nowych wizji – jest jedynie miejsce na nowe oferty lukrowanej definicji, atrakcyjnej tożsamości napisanej dla kolejnej grupy potencjalnego elektoratu.

 

Nasuwa się pytanie jak tworzy się w społeczeństwie kolektyw, bezwarunkowo popierający partię uznaną za swojego przedstawiciela. Co jest haczykiem na który łapią się miliony ludzi ?

Odpowiedź jest dość prosta: żądza poczucia że jest się lepszym od innych. Pełnego komfortu samozadowolenia nie osiąga się jednak wyłącznie z powodu własnego mniemania o sobie – narcyzm zawsze rodzi jakiś niepokój, jakąś potrzebę zewnętrznego potwierdzenia. Samouwielbienie mogą zapewnić dwa równoczesne filary:

  1. zapewnienie o wyjątkowości ze strony ośrodków narracyjnych: mediów, środowiska politycznego czy np. artystycznego
  2. projekcja druzgocącej przewagi (w optyce zerojedynkowej) nad pozostałymi grupami społecznymi – skoro mamy się czuć lepsi to musimy stanąć obok tych gorszych od nas – i to jak najbliżej – żeby łatwiej uwidocznić kontrast.

Oczywiście budowana w ten sposób jedność musi być oparta na poczuciu wyższości i pogardy. Stąd brak jakiegokolwiek zrozumienia dla argumentów adwersarza. Mało tego – brak jakiegokolwiek poczucia zobowiązania do przedstawienia rzeczowej argumentacji. „Ja mam rację bo jestem lepszy! Ty jej nie masz bo jesteś gorszy!” Fakty nie są do niczego potrzebne, a powoływanie się adwersarza na informacje czy realia tylko wznieca dodatkową pogardę i agresję.

Przy czym, co bardzo istotne – tego typu front jedności oparty wyłącznie na poczuciu wyższości to wręcz wzorcowy przykład zwartego kolektywu i każdy kto się wyłamie, kto ma jakiekolwiek wątpliwości, w oczach kolektywu depcze dorobek i niepodważalną pozycję całej grupy.

W polskiej rzeczywistości linia podziału przebiega zwykle pomiędzy laicką potrzebą brylowania jako bardziej racjonalny, wykształcony i dominujący materialnie – kontra konserwatywnemu dążeniu do moralizatorstwa i bycia postrzeganym jako wzór moralnych cnót. Wspólnym mianownikiem dla obu postaw jest pokusa poczucia że jest się lepszym od przeciwnika i bezlitosne, wyraziste zaznaczenie swojej racji i przewagi.

Co ważne sam ów podział nie jest oczywiście odzwierciedleniem realnych atrybutów i przymiotów a jedynie podziałem obrazującym aspiracje i dziedziny w których dana grupa upatruje poniżenia rywala.

Potrzebujemy czuć się lepsi od innych, potrzebujemy być ikonami a im bardziej bezpośrednia wydaje się rywalizacja tym bardziej dosadnie i wyraziście trzeba okazać druzgocącą przewagę.

W 1989 roku doszło do ogromnego rozwarstwienia społeczeństwa, bo transformacja ustrojowa spowodowała walkę różnych grup społecznych o swoja pozycję w nowej strukturze ustrojowej. Ale dlaczego dziś, po 20-tu latach to rozwarstwienie wciąż się pogłębia? Dlaczego dziś jesteśmy tak bardzo skłóconym (a może celowo skłócanym) narodem? Dlaczego od dwóch dekad zmagamy się wciąż z nadmierną biurokracją, niewydolnością systemu sądowniczego, niemocą w budowie infrastruktury czy upolitycznieniem publicznych mediów, a mimo to odpowiedzialność polityczna ekip rządzących jest zależna wyłącznie od tego w jakim stopniu opanują media a nie od tego co realnie robią? Jak to możliwe że tak zaangażowane politycznie społeczeństwo jak Polacy nie było w stanie wymusić na kolejnych ekipach rządowych naprawy tych patologii?

Dlaczego nasza demokracja jest kulawa, bez jasnych kryteriów oceny rządzących i bez poczucia obywatelskiej wspólnotowości?

Przyczyną moim zdaniem jest kolektywizacja społeczeństwa. Polityka to nie reakcja chemiczna ani żywioł przyrody – polityka to relacje międzyludzkie. Tak długo jak długo polskim społeczeństwem będzie rządził kult pogardy dla gorzej sytuowanych, słabiej wykształconych czy pracujących fizycznie, tak długo będziemy wybierali koterie polityczne które w myśl nienaruszalności wizerunku danej grupy elektoratu, będą absolutnie poza jakąkolwiek odpowiedzialnością polityczną. A wszelkie tzw „partie profesorskie”, partie kobiet, katolików czy nawet partie chłopskie tylko pogłębią ta zapaść. W efekcie możemy zapomnieć o autostradach, budowie infrastruktury, sprawnym systemie ubezpieczeń społecznych czy obiektywnych mediach. Kolejne ekipy nie będą rozliczane z dorobku na rzecz dobra wspólnego ale wyłącznie z tego jaki „portret” namalowały popierającej je grupie elektoratu. Mężem stanu będzie ten kto wystarczająco dobitnie zdegraduje „konkurencyjną” grupę elektoratu, nazywając ją np. bydłem, ciemnogrodem czy motłochem.

Im bardziej zaburzone są w społeczeństwie relacje międzyludzkie, im więcej ułomności w dialogu między warstwami społeczeństwa – tym bardziej rozbudowane regulacje prawa stanowionego – tym więcej biurokracji, rozporządzeń, wymogów formalnych. I jeśli dziś zachwycamy się państwami w których brak jest np. absurdalnego rozrostu biurokracji to najpierw zastanówmy się czy te społeczeństwa są od nas mądrzejsze czy może jedynie mniej skłócone i mniej w nich pogardy między poszczególnymi warstwami społecznymi.

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka