Przestaliśmy się spierać na poglądy. Prawda, zdrowy rozsądek, fakty czy empatia nie stanowią już podstaw naszego światopoglądu. Nie są mostami porozumienia.
Niemal na każdym kroku wyłazi nam z butów pycha a osią podziału społeczeństwa nie jest dziś żaden światopogląd a jedynie poczucie wyższości i pogarda dla innych. Jak podzielono społeczeństwo? – wcale nie doktrynami , podzielono je koncesjonowaniem prawa do pogardy.
A jeśli ktoś da nam koncesję na pogardę, koncesję na bycie lepszym to jesteśmy zwolnieni z wymogu posiadania poglądów – a przede wszystkim z racjonalnego argumentowania i własnych przemyśleń. Dziennikarzy przestaje obowiązywać etyka, prawników - uczciwość a lekarzy powołanie. Poglądy zostają zastąpione przynależnością do kasty mającej prawo do okazywania pogardy. Dialog staje się wręcz niedopuszczalny bo przeczy poczuciu wyższości. Podobnie jak niegdysiejszy postmodernizm w achitekturze za cenę atrakcyjnej symboliki czasem uniemożliwiał wręcz użytkowanie budynku tak dziś postpoglądy w zamian za poczucie awansu i przynależności do lepszej kasty uniemożliwiają dialog i rozwojowy kompromis.
Czytam felieton Tomasza Lisa – swoiste expose świeżoulokowanego naczelnego Newsweeka.
„W „Newsweeku” będziemy widzieli rzeczy takimi, jakie są, a nie takimi, jakimi chcieliby je widzieć ci, którzy chcą zarazić Polaków swoimi fobiami i kompleksami./…/
By dostrzec realny kraj, trzeba się przebić przez mgłę i nauczyć się ignorować nieznośny hałas./…/
Poprzestanę na tych dwóch cytatach – choć tekst Tomasza Lisa pt „Między marginesami” to niemal pokazowa definicja czystej bufonady.
Jakie hasło wywoławcze wysyła ten tekst? My dyktujemy obraz rzeczy. My jesteśmy zdrowi – oni mają fobie, my jesteśmy świadomi swojej wartości – oni są zakompleksieni, my jesteśmy racjonalni – ich głos to jedynie nieznośny hałas.
Nie mamy powodów się z nimi liczyć – mamy pełne prawo nimi gardzić.
Zabawne że facet mianowany „w teczce” jako naczelny kolejnej gazety (z której najpewniej prędzej czy później zostanie wywalony bo ją – jak poprzednią – tak zindoktrynuje że zaczną odchodzić najwierniejsi czytelnicy) przez dużą część społeczeństwa jest postrzegany jako ikona obiektywizmu, zdrowego rozsądku. A dlaczego? Bo Lis gardzi motłochem. To narcyz dyktujący kto jest godny szacunku a kim należy gardzić bez dania racji. Lis organizuje klub samouwielbienia. Jego członkowie muszą posiadać tylko jedną cechę: pychę. (rola kompleksów to osobny temat)
Po Drugiej Wojnie Światowej „grupą trzymającą (wszelką) władzę” stały się nagle środowiska do niedawna jeszcze poniewierane i pracujące na luksus „panów”. Elita naukowa czy kulturalna państwa była systemowo spłaszczana i poniewierana.
Pod powierzchnią socjalistycznej równości tętnił konflikt.
Po 1989 roku środowiska intelektualne, wykształcone, uznały że teraz ich czas. Czas należnej władzy i ... odwetu okazywanego pogardą i poniżeniem (co zaowocowało "przegraną bitwą" w 1997 roku)
Powstała nowa kasta uprzywilejowanych, a w wyniku ogromnej migracji ludności ze wsi do miast i ponad dwukrotnego skoku ludzi z wyższym wykształceniem (rozwój prywatnego szkolnictwa wyższego) eksplodowała koniunktura społecznych aspiracji. Aspiracji przynależności, awansu społecznego, poprawy komfortu życia, naturalnego usankcjonowania życiowego sukcesu. A co lepszego może zaspokoić te potrzeby jak koncesja na pogardę wobec gorszych, wobec ciemnogrodu, wobec moherów, katoli?
A gdzieś dookoła tej walki o poczucie wyższości jest społeczeństwo. Chore społeczeństwo.
http://opinie.newsweek.pl/tomasz-lis--miedzy-marginesami,90187,1,1.html
Inne tematy w dziale Polityka