Naczelna Rada Lekarska apeluje do lekarzy aby od jutra wypisywali recepty bez refundacji NFZ.
To finał konfliktu o zapisy nowej umowy lekarzy z NFZ-tem według których lekarz który popełni – w zasadzie jakikolwiek - błąd w wypisanej recepcie będzie ponosił karę finansową. Umowy były faktycznie skandaliczne, choć scedowanie konsekwencji na pacjenta który od jutra będzie płacił drakońskie sumy (o ile w ogóle wykupi lekarstwa) też nie jest w porządku.
Jednak najbardziej intrygująca w całej historii konfliktu lekarzy z Ministerstwem Zdrowia i NFZ-tem – jest przede wszystkim jakaś tajemnicza niemoc w jego rozwiązaniu, i to począwszy od jesieni 2011 roku aż do dnia dzisiejszego.
Obiecuję że cię nie oszukam – podpisz umowę ... a potem się zobaczy
Do pierwszego porozumienia pomiędzy Naczelną Radą Lekarską, Ministerstwem Zdrowia – reprezentowanym przez ówczesną minister Ewę Kopacz oraz szefem NFZ Jackiem Paszkiewiczem doszło 26 października 2011 roku. Kiedy dziś czyta się wspólny protokół wieńczący tamto spotkanie to aż trudno uwierzyć że ktokolwiek traktował je poważnie...
„Oświadczenie MZ-NFZ-NRL
W dniu 26 października 2011 roku Minister Zdrowia Ewa Kopacz, Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jacek Paszkiewicz, Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz podpisali wspólny dokument, w którym oświadczają, że:
1) NFZ wraz z NRL opracuje wspólnie i w porozumieniu wzór umowy upoważniającej lekarza, lekarza dentystę do wystawiania recept na refundowane leki, środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyroby medyczne
/.../
4) będą kontynuowane prace zespołu arbitrażowego w którym uczestniczy NFZ oraz NIL ze zintensyfikowaniem prac nad trybem odwoławczym od kar nakładanych na lekarzy związanych z wypisywaniem recept” (1)
Potem przetasowano skład rządu a porozumienia wyrzucono do kosza, i ani treść umowy z NFZ-tem ani zapisy o odpowiedzialności lekarzy w ustawie refundacyjnej nie były już z lekarzami konsultowane.
Problem ujawnił się ponownie ... półtora miesiąca później, okazało się bowiem że w projekcie nowej ustawy przygotowanej przez Ministerstwo Zdrowia pozostały zapisy o odpowiedzialności finansowej dla lekarzy którzy błędnie zasądzą taryfę refundacji.
Naczelna Rada Lekarska znów ogłosiła protest – tym razem na receptach wypisywanych na sto procent, pojawiły się pieczątki „Refundacja do decyzji NFZ”. Nowy minister zdrowia Bartosz Arłukowicz stanął w obronie lekarzy i zapisy o odpowiedzialności finansowej lekarzy za błędne naliczenie poziomu refundacji zostały z ustawy wykreślone.
9 stycznia 2012 roku minister Arłukowicz dekla(m)rował:
„W związku z trudnościami w weryfikacji uprawnień pacjentów, a także obawami lekarzy co do wypisywania recept, chcemy zaproponować to, aby uchylić art. 48 par. 8 z ustawy refundacyjnej.” (2)
Dodatkowo w rozmowach ustalono także sprawę odpowiedzialności finansowej lekarzy za nieprawidłowe ustalenie wysokości refundacji w sytuacji kiedy np. przepisany lek został przepisany na leczenie choroby która nie była ujęta w ulotce leku, czyli tzw Charakterystyce Produktu Leczniczego – o zniesienie tego wymogu apelowali głównie lekarze psychiatrzy.
Aby uspokoić lekarzy stosowne oświadczenie miał także wygłosić ówczesny szef NFZ Jacek Paszkiewicz.
I znów wszystko skończyło się wielkim sukcesem dialogu ... dopóki w maju lekarze nie dostali do podpisu nowych umów z NFZ-tem.
Okazało się bowiem że w nowej umowie nałożono na nich drakońskie kary za właściwie jakikolwiek błąd czy pomyłkę w wypisywanej recepcie, i nawet za błąd który nie miał najmniejszego wpływu na refundację leku – np. pomyłkę w kodzie pocztowym adresu pacjenta, czy na przekręcenie litery imienia lekarz miał być obarczony karą wysokości 300 złotych. Kara ta miała być zasądzana za każdy błąd osobno i sumowana.
Na linii lekarze- NFZ - Minister Zdrowia, znów zawrzało, a szef NFZ Jacek Paszkiewicz został zwolniony ze stanowiska. Pikanterii dodaje fakt że odwołany szef NFZ przez kilka dni po zwolnieniu dość chętnie udzielał wywiadów w których bronił się że oficjalnie nie postawiono mu żadnych zarzutów a w wywiadzie udzielonym TVN24 powiedział wprost:
„Gdyby minister zdrowia oficjalnie miał coś przeciwko, to na pewno wszcząłby procedurę unieważnienia mojego zarządzenia, którym wprowadziłem wzór umowy zawierający takie zapisy”
Wygląda więc na to że treść nowej umowy nie była dla Arłukowicza zaskoczeniem... choć w „fajnej Polsce”nikt go o to nie pytał.
Karuzela kręciła się dalej. Choć dotychczasowe umowy lekarzy z NFZ-tem wygasają z końcem czerwca, to podpisanie nowych umów NFZ zalecił do końca maja. Według mnie celem była próba sił – wiadomo bowiem było że duża cześć lekarzy zbojkotuje nowe umowy. I tak też się stało – w Małopolsce umów nie podpisało ponad 80 procent lekarzy. 20 czerwca doszło więc do kolejnego spotkania związków lekarskich z Ministrem Arłukowiczem. Minister uspokoił lekarzy że umowy na pewno będą korygowane jednak będzie to możliwe dopiero kiedy zostanie wybrany nowy szef NFZ. Lekarzom z kolei przedłużono termin podpisywania umowy do 27 czerwca. Całkowitym przypadkiem kilka dni wcześniej media poinformowały że prawdopodobnym nowym szefem NFZ zostanie człowiek cieszący się ogromnym zaufaniem wśród lekarzy – wiceszef Naczelnej Rady Lekarskiej doktor Konstanty Radziwilł. Jego kandydaturę miał podobno promować sam Arłukowicz. Dla lekarzy był to wyraźny sygnał: koniec konfliktu i korzystne zapisy w nowej umowie są już czystą formalnością. Ilu z nich z ciągu tych trzech dni podpisała umowy? Tego się pewnie nie dowiemy.
Nowym szefem NFZ 27 czerwca została dotychczasowa wiceminister zdrowia Agnieszka Pachciarz. Nowa szefowa Funduszu już na pierwszej konferencji prasowej rozwiała sporo wątpliwości: kary dla lekarzy pozostaną – trzeba tylko doprecyzować za co. Dwa dni później 29 czerwca szefowa NFZ zaprosiła do siebie przedstawicieli lekarzy. Na spotkaniu szefowa NFZ zaproponowała kilka bardzo istotnych zmian w kwestionowanych umowach. Dużo by pisać bo kilka istotnych punktów zostało usuniętych, i niewątpliwie trzeba to uznać za wyjście naprzeciw postulatom lekarzy. Choćby w przypadku §9, ustęp 1, pkt 1, ppkt „i” – w którym karę 300 zł zasądzano za każdą pomyłkę w danych pacjenta – niezależnie od wpływu na refundację. Także wysokość kary za każdy błąd i pomyłkę obniżono z 300 do 200 złotych. (3)
Jednak wiele zapisów o karach finansowych dla lekarzy za błąd popełniony na recepcie pozostało, a co niezrozumiałe nowa prezes NFZ pozostawiając część zapisów o karach dla lekarzy powołuje się na zapisy ustawy refundacyjnej ... z której jak zapewniał w styczniu minister Arłukowicz zapisy te zostały wykreślone....
Koniec końców po ośmiu miesiącach „przepychanek” między lekarzami a NFZ-tem i Ministrem Zdrowia konflikt nadal nie został rozwiązany i w efekcie od jutra lekarze będą wypisywać recepty na pełną odpłatność. Nie został bowiem spełniony podstawowy postulat jaki stawiali lekarze: skreślenia z umowy zapisów o odpowiedzialności karnej za pomyłki lub błędy które nie mają wpływu na refundację leku lub też nie są celowym wyłudzeniem refundacji.
Jeszcze tego samego dnia (30 czerwca b.r.) w którym szefowa NFZ wysłała do Naczelnej Rady Lekarskiej pismo z propozycją zmian w umowach lekarze odpowiedzieli listem w którym stwierdzają że:
„Przede wszystkim zdecydowany sprzeciw budzi nakładanie na lekarzy i lekarzy dentystów kar umownych w wysokości 200 zł za wszelkie najdrobniejsze nieprawidłowości, które nie skutkują niemożnością realizacji recepty zgodnie z uprawnieniami pacjenta ani powstaniem szkody po stronie Narodowego Funduszu Zdrowia budzi stanowczy sprzeciw.” (4)
Sytuacja – pomimo pewnego zbliżenia stanowisk nadal jest więc patowa.
Jak nie wiadomo o co chodzi ... to wiadomo o co chodzi
Tym co jest w całej historii najbardziej zadziwiające jest jakaś zagadkowa niemoc w porozumieniu lekarzy z dysponentami środków budżetowych na refundację. Od bez mała ośmiu miesięcy rozmowy lekarzy z ministerstwem zdrowia i funduszem przypominają zabawę w ciuciubabkę. Zapewnienia kolejnych ministrów zdrowia są łamane w umowach redagowanych przez ich podwładnych, z ustawy są skreślane zapisy o karach, aby następnie karać ... powołując się na tą ustawę, itd. Oficjalnie celem wprowadzanych zmian jest hasło – wytrych : „uszczelnianie systemu”. Co prawda trudno znaleźć relację pomiędzy owym uszczelnianiem systemu a karaniem lekarza za błąd który nie ma wpływu na refundację ale hasło jest chwytliwe i pewnie się przyjmie. Problem w tym że NFZ dysponuje na refundację takimi środkami jakie dostaje z budżetu i FUS-u. Więcej pieniędzy po prostu nie ma. 27 czerwca – czyli w dniu kiedy Agnieszka Pachciarz objęło stanowisko Prezesa NFZ – dziennik „Rzeczpospolita” doniósł ze do maja do kasy funduszu wpłynęło już w sumie o 800 mln złotych mniej niż przewidziano na bieżący rok. (5)
Jeśli więc lekarze będą wypisywali refundowane leki to może się okazać że pod koniec roku NFZ nie będzie miał pieniędzy na refundację. Wygląda więc na to ze akcja karania lekarzy za jakikolwiek błąd przy wypisywaniu recept ma jeden cel: przy jakichkolwiek wątpliwościach recepta ma być wypisana bez refundacji. Jednocześnie im mniej lekarzy w gabinetach prywatnych będzie miało podpisane umowy z NFZ tym więcej recept będzie na 100 procent.
„Podatek Religi” potrzebny od zaraz?
29 maja 2007 roku sejm uchwalił zapisy nakładające na firmy ubezpieczeniowe obowiązek refundacji kosztów leczenia ofiar wypadków drogowych. Nową ustawę nazwano potocznie „podatkiem Religi”. Od początku budził sporo kontrowersji a firmy ubezpieczeniowe rozpętały całą akcję histerii właścicieli pojazdów. Nowa ustawa zakładała że firmy ubezpieczeniowe będą płaciły ryczałtowo 12% stawki OC na poczet leczenia ofiar wypadków. Ubezpieczyciele zapowiedzieli że w związku z tym podniosą polisy o 18%. Dodatkowym zarzutem była niekonstytucyjność ustawy – bo nakładała obowiązek płacenia na leczenie ofiar pomimo ze nie spowodowało się wypadku.
Ustawa funkcjonowała do grudnia 2008, kiedy to przegłosowano nowelizację likwidującą „podatek Religi”. Nowe zapisy wprowadzone przez profesora Religę przyniosły do kasy służby zdrowia 847 mln. złotych. Środki podzielono jednak w ten sposób że nikła ich część wspomogła finansowanie leczenia ofiar a zdecydowana większość trafiła na inne cele w ramach koszyka zdrowotnego.
„Ponad połowa środków zostanie przeznacozna na podstawową opiekę zdrowotną, czyli 449 mln zł. Z kolei na leczenie szpitalne przeznaczone zostanie 250 mln zł. Prawie 116 mln zł trafi na refundację leków, a ponad 27,4 mln na lękowe programy terapeutyczne. Na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną NFZ przekaże dzięki podatkowi Religi dodatkowe 8 mln zł (nakłady całkowite wyniosą wtedy 4,31 mld zł). Mniejsze środki zasilą też m.in. opiekę długoterminową (prawie 9 mln zł), opiekę psychiatryczną i leczenie uzależnień (1 mln zł), sprzęt ortopedyczny (1 mln zł), rehabilitację (800 tys. zł).” (6)
Dziś może się okazać że te pieniądze będą niezbędne i to nie po to żeby załatać dziury tylko żeby uchronić system od bankructwa. Na razie pacjenci i lekarze to zdecydowanie słabszy lobbing niż ten który reprezentuje ubezpieczycieli. Którzy , swoją drogą, kiedy zostali zwolnieni z obowiązku odprowadzenia 12 % do budżetu służby zdrowia to ... cen polis nie obniżyli. Na zapisach „podatku Religi” koniec końców zarobili krocie... kosztem ubezpieczonych.
(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
Inne tematy w dziale Polityka