waw75 waw75
740
BLOG

„Czyja będzie ta Polska?”

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 24

 

Choć posłużyłem się cytatem z dramatycznego przemówienia Jana Olszewskiego, z 5 czerwca 1992 roku, przed głosowaniem votum nieufności dla jego rządu, to proszę mi wierzyć – nie mam najmniejszych intencji wprowadzania w treść swojej notki podobnie wzniosłych emocji. W dzisiejszej Polsce patos może wywołać co najwyżej uśmiech politowania (zresztą jak się premier Olszewski przekonał parę minut po swoim emocjonalnym przemówieniu, także w 1992 roku, „rozdzieranie koszuli” i rejtanowskie postawy mają wyłącznie jeden rezultat: trzeba skoczyć do sklepu po nową koszulę.)

Dzisiejsza Polska to państwo w którym światopoglądy a co za tym idzie decyzje wyborców kształtują środowiska spod szyldu „Facebook, kolor i pańszczyzna”i dramatyczne apele mają ogólnopolski posłuch wyłącznie jeśli podpisują się pod nimi osoby z medialnego namaszczenia. Jednak analizując sobie w kąciku tendencje jakie zaczynają się klarować (z większymi lub mniejszymi odstępstwami) w sondażowym poparciu przed ewentualnymi wyborami pytanie „Czyja będzie ta Polska?” nie tylko staje się aktualne ale też i odpowiedź zaczyna być coraz bardziej przewidywalna.

 

Być może zbyt wcześnie jeszcze na tak konkretne dywagacje ale z pewną dozą powagi możemy przecież zadać pytanie o to kto będzie przyszłym premierem po najbliższych wyborach. Czy będzie to Leszek Miller czy też Donald Tusk – pod warunkiem oczywiście że nie uda się na zasłużoną posadę w jakimś unijnym gabinecie, z pensją fundowaną z podatków wdzięcznych Europejczyków. Bo czy ktoś mógłby sobie wyobrazić sytuację że Donald Tusk pozostanie w Polsce ale nie ma narzędzi do pociągania za wszystkie personalne sznurki w partii i środowiskach mediów czy publicznego i lokalnego biznesu? Ten człowiek po prostu musi zachować władzę – w innym wypadku Platforma po prostu się rozsypie co najmniej na dwie połowy. Dość prosty scenariusz napisały już wybory na szefa PSL: wygrywa ten kto zagwarantuje zachowanie zatrudnienia.

Pytanie więc jedynie kto w wyborach otrzyma „misję przewodniej siły” – SLD czy PO, po uprzednim zgodnym storpedowaniu przez obie te partie możliwości sprawowania rządów przez PiS. Sądzę jednak że sojuszy przedwyborczych nie będzie a walka będzie bezpardonowa mimo oczywistych powyborczych koalicji. Gra pójdzie o to kto będzie decydował o tym którymi posadami w Polsce PO będzie się musiała podzielić.

 

Warto też przypomnieć sobie jak wyglądała Polska w połowie 2005 roku, kiedy środowisko Sojuszu Lewicy Demokratycznej kończyło swoja zmianę administrowania państwem. Oczywiście możemy udawać że ówczesne standardy były tak wysokie, że społeczeństwo dało lewicy „czerwoną kartkę” w jesiennych wyborach 2005 roku wyłącznie z powodu jakiejś rozdmuchanej „afery Rywina” w której, jak mówi dziś Leszek Miller „nikt nie wziął nawet złotówki”. Oczywiście że nikt nie brał nawet złotówki – choć pewnie wiele osób które w tamtych czasach próbowały, w dowolnym miejscu w Polsce, uzyskać pozwolenie na budowę jakiejś poważniejszej inwestycji mogą mieć na ten temat odmienne zdanie. Pewnie też skrzywią się ci którzy, mając wówczas poważny problem ze zdrowiem, swoim lub kogoś z rodziny, próbowali się wtedy dostać na leczenie szpitalne. Pamięć ludzka jest zawodna, ale czasem naprawdę opłaca się zadać sobie trochę trudu.

Hekatomba IV RP” oczywiście w ogromnym stopniu zmieniła kształt relacji na styku władza – obywatel. Zwykła chamska korupcja za załatwienie najprostszej sprawy urzędowej zniknęła z naszej codzienności. Czego zresztą, ludzie lewicy nie mogą Kaczyńskiemu i Ziobrze darować.

 

Dziś inaczej ustawia się przetargi, za co innego płaci się pod stołem i inaczej się kantuje na jakości wykonania zleceń publicznych. A rozmontowanie rynku zamówień publicznych w którym np. za cichą zgodą administracji publicznej lub samorządowej, płaci się za wycofanie z przetargu wykonawcom, którzy w ofercie podali kwoty za które nie jest możliwe rzetelne wykonanie zlecenia, powoduje że nic w naszym państwie nie jest już zdrowe, czyste i jednoznaczne. Lekarze nie przyjmują już nagminnie kopert – dziś załatwia się to inaczej, choćby zgłaszając się najpierw do prywatnego gabinetu tych którzy są władni pomóc w przyjęciu na oddział. Czy można jednak o wykorzystywanie tego mechanizmu oskarżać chorych i cierpiących ludzi...? W państwie w którym nawet dla chorych na nowotwory tnie się limity przyjęć. Tak … tu też nic nie jest zdrowe, czyste i jednoznaczne … . Może więc dać spokój, niech zostanie tak jak jest – w końcu zaradność i mobilność jest wyznacznikiem „drugiego levela” społeczeństwa „Facebook-kolor i pańszczyzna”. Ochrona zdrowia ma być dla tych co płacą ekstra a nie dla frajerów na zusowskich świadczeniach.

 

„Czyja będzie ta Polska” rządów PO-SLD? Dwóch środowisk które – przy realizacji części zadań wynikających z mechanizmów naszej akcesji do struktur unijnych – jednocześnie, równolegle wprowadzały adekwatny do możliwości system korupcji państwa? Jaka mieszanka z tego wyjdzie?

Możemy być niewątpliwie pewni że całkowitemu zanikowi ulegnie za to instytucja sejmowej komisji śledczej, bo ta wszak żadnej z tych dwóch formacji niespecjalnie się opłaciła. Pomijając legendarną już komisję w sprawie ustawy medialnej która przypieczętowała koniec rządów SLD to nawet te które były zwoływane żeby rozjechać walcem rządy PiS-u, (jak np. komisja w sprawie śmierci minister Barbary Blidy, ciągnięta niemal przez całą kadencję aż do wyborów 2011, czy też niewiele krótsza mająca wytropić bezprawne naciski w wymiarze sprawiedliwości), okazywały się „górami które rodziły mysz” i bardziej ośmieszały śledczych desygnowanych przez obie z tych partii. (nie wspominając już nawet sytuacji kiedy członek komisji orlenowskiej z ramienia SLD zostawał z niej usuwany za zastraszanie eksperta). Komisja w sprawie ustawy hazardowej, mimo że dzięki braku krępacji przewodniczącego, udało się ją Platformie zgasić w niespełna 10 miesięcy, to jednak nie tylko pozostawiła po sobie groteskowe wspomnienie stosowania metody głosowania wśród pustych krzeseł ale tez kosztowała Platformę utratę takich ludzi jak szef klubu parlamentarnego Zbigniew Chlebowski, minister sportu Mirosław Drzewiecki czy (choć bez zarzutów) szef MSWiA Grzegorz Schetyna, a wśród społeczeństwa naświetlił system powiązań między „ryśkami”, „mirkami” i „zbyszkami” którzy mogą wszystko.

 

 

Sejmowa Komisja Śledcza niewątpliwie stanie się zjawiskiem archiwalnym, które będzie przedstawiane jako niepotrzebny „polityczny spektakl”. Pewne jest też raczej to że rola parlamentu stanie się narginalna.

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka