waw75 waw75
1091
BLOG

Janusz Palikot – „Anastazja P” polskiej polityki

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 7

Natknąłem się dziś przypadkiem na informację że Palikot sugeruje że Antoni Macierewicz mógł działać w interesie „Kremla” i mógł być rosyjskim „człowiekiem wpływu”. Rozbawiło mnie to setnie – no bo już co jak co ale jak taki facet jak Palikot – który dla każdego chyba kontrwywiadu na świecie byłby gościem przy którym migają czerwone lampki, oskarża Macierewicza o działanie w interesie Rosji to trudno się nie roześmiać.

Zawsze traktowałem Palikota jak Parnasa – ot faceta który na ważne spotkanie biznesowe przyszedł w krótkich, kolorowych bermudach i ku zdumieniu wszystkich obecnych „krawaciarzy” wywalił nogi na stół.
 
I pewnie nadal bym go tak traktował gdyby nie asystent pana Janusza który kilka lat temu zamknął usta byłej skarbniczce stowarzyszenia poparcia pana Janusza – pani Katarzynie Izydorczyk. Sprawa dotyczyła pieniędzy jakie Palikot pożyczał od przedsiębiorców na organizację kampanii wyborczej w 2011 roku. Napożyczał łącznie 300 tysięcy i niestety sypnął się z planem pani skarbnik. A plan był taki: jak Palikot wejdzie do sejmu to kasę odda z publicznej subwencji a jak nie wejdzie to rozwiązuje ruch a długi będzie spłacać ... skarbniczka organizacji. No i się pani Katarzyna z interesu wypisała. Ale nie tak prosto, bo jak się zrobił smród i sprawa trafiła do sądu to panią Kasię zaczęły zapraszać różnorakie media, żeby uchyliła rąbka tajemnicy jak się w Polsce robi interesy a`la Palikot. No i w czasie jednej z takich wizyt – tym razem w radiu TOK FM pani Kasia się w drzwiach minęła z panem Januszem – według jej relacji - wyraził o niej swoją opinię słowami: „Ty prostytutko, jak mogłaś zrobić z siebie taką dziwkę”. Ach ten Janusz, no proste- mówi co myśli! Zresztą co tu się dziwić, bo – jak opowiada pani Kasia, już wcześniej otrzymywała propozycje od asystenta pana Janusza. Jedną nawet zacytowała, bo istotnie trzeba przyznać – ludzie pana Janusza to konkretni kontrahenci. Propozycja brzmiała tak, że jeśli pani Kasia powie coś niepochlebnego o panu Januszu przed wyborami 9 października, to: „Janusz wyleje na nią takie »pomyje«, że nie wytrzyma tego psychicznie” [1]
Trzeba przyznać że jak na Parnasa, to ma pan Janusz wyjątkową moc przekonywania, nieprawdaż?  Aż strach pomyśleć, w jakim położeniu znalazłby się człowiek gdyby taki „dowcipniś” jak pan Janusz miał na niego jakiegoś „haka”. A przede wszystkim dotarło do mnie że Palikot, w rzeczywistości to po prostu cholernie niebezpieczny człowiek i trzeba go traktować bardzo poważnie.
 
Ale a propos – zabawne bo pan Janusz, który w 2005 roku nagle rozbłysnął jako jaskrawa gwiazda szykującej się do wygrania wyborów Platformy, był przecież obecny w polskiej polityce już od połowy lat 90-tych. Ach to czasy były że coś! Polska prowadziła rozmowy nad przystąpieniem do NATO, „zachodni” nas prześwietlali, szef Sejmowej Komisji Obrony Narodowej Bronisław Komorowski polował na głuszce gdzieś w środku Rosji, pijąc wódkę z agentem KGB, a pan Janusz, chociaż nigdy nie polował to też pojechał bo ludzi lubi chłopina. Zresztą, niech pan Janusz sam opowie, bo ja to tak nie umiem.
„Bronka poznałem bodaj w 1994 roku podczas sylwestra w leśniczówce w Lasach Janowskich. Byliśmy potem na wielu prywatnych wyprawach i spędziliśmy razem ostatnich pięć Sylwestrów. Z tych wszystkich wydarzeń najbardziej niezwykły był nasz wspólny pobyt w Rosji i polowanie na głuszca. To było dobre 300 km od Moskwy, w kierunku na Białoruś, jak sobie przypominam- w marcu 1997 lub 1998 roku. Mieszkaliśmy wśród całkowitych moczarów w jakiejś pamiętającej druga wojnę światową leśniczówce. Warunki straszne i na trzeźwo nie dało się położyć.
 
To było moje pierwsze polowanie. Nie jestem urodzonym myśliwym i bardziej ciągnęło mnie do przyrody i towarzystwa niż do strzelania. [...] Dawne KGB podesłało nam na wieczór jakiegoś niby-sąsiada, który raczył nas wódką i próbował wyciągać na debaty polityczne. W pewnym momencie powiedział prowokacyjnie: mówcie co chcecie ale Polska to prostytutka! Jak Rosja była silna to była z Rosją, kiedy silna stała się Ameryka, to poszła za Ameryką. I patrząc na nas dodał: tylko się nie gniewajcie, ja wam tylko prosto mówię, co myślę ... .
 
Bronek czujnie nie dal się sprowokować, zaczął coś swoim zwyczajem mądrze i historycznie tłumaczyć. Ja zaś w pewnym momencie powiedziałem: to i ja ci coś powiem – Rosja to była jest i będzie gówno! Gawno! Tylko się nie gniewaj, wiesz, bo ja tak tylko po prostu ci mówię ... co myślę” [2]
 
A propos – w 1997 i 1998 roku trwały końcowe ustalenia naszego przyjęcia w poczet członków NATO, nie mógł sobie cholercia szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej pojechać na tego głuszca polować gdzieś na zachód Europy ?– przynajmniej KGB-iści by go w środku lasu wódką nie częstowali. Swoja droga Komorowski był chyba jedynym w Polsce, dawnym działaczem opozycji który w latach 90-tych wyjeżdżał na polowania do Rosji. Dobrze że KGB czuwało żeby mu się jakaś krzywda nie przytrafiła – albo żeby nie daj Bóg nie szpiegował w głębi Rosji na rzecz NATO. 
Ale , ale, bo się rozgadałem a tymczasem się zrobił rok 2005 i Platforma Obywatelska szykowała się do wyborów, po których razem z PiS-em miała zrobić wreszcie porządek w kraju nad Wisłą, zaś Donald Tusk szykował się żywo do występów „na żyrandolu”. Tusk niestety nie polował ale za to lubił dobre wino. Pan Janusz- który towarzystwo lubi za dwóch, nie mógł przepuścić takiej okazji...:
„z takim to doświadczeniem politycznym szedłem stremowany na spotkanie z Donaldem Tuskiem do restauracji „Rozmaryn” w Sopocie. W maju 2005 roku, jeszcze przed wstąpieniem do Platformy Obywatelskiej. Pamiętam ze wypiliśmy butelkę czerwonego Lange z Piemontu. [...] W trakcie rozmowy [Tusk] zaproponował abyśmy przeszli na Ty. Odpowiedziałem, że to nie ma sensu, gdyż za parę miesięcy będzie Prezydentem RP, i znów będziemy musieli ponowni e przechodzić na Pan. Odparł: to wówczas przejdziemy ponownie na Pan... .
Wyszedłem z tego spotkania zauroczony. Z wielu powodów. Byłem pod wrażeniem jego dowcipu, lekkości, skromności, i charme`u. Ale przede wszystkim z powodu ... jego nosa! Donald Tusk zna się na winach!”[2]
 
Palikot z wrodzonej skromności zapomniał dodać, ze owo spotkanie nie było przypadkowe i poprzedzało wydanie autobiografii Donalda Tuska pt: „Solidarność i duma” którego wydawcą było wydawnictwo Słowo/Obraz/Terytoria należące do Palikota. I tak, w sierpniu tego samego roku – dwa i pól miesiąca później - apolityczny pan Janusz stał się „jedynką” na liście PO w wyborach parlamentarnych. Ech ten pan Janusz – zawsze wie komu okazać zachwyt. I kiedy.
A znajomości zawiera zawsze w porę. Swoja drogą – czyż ze wspomnień pana Janusza nie uderza wyjątkowy szacunek jakim darzy nasz bohater urząd Prezydenta RP ... ?
 
Tak czy owak pan Janusz – niczym Anastazja P. w latach 90-tych, zawsze „dociera” do tych polityków którzy zaczynają w Polsce odgrywać jakąś rolę. Najpierw szef sejmowej komisji ON w czasie negocjacji o wejściu do NATO, potem Tusk który – jak mówi sam Palikot – szykuje się do objęcia posady prezydenta.
 
Co ciekawe – to przecież właśnie Palikot był – jak sam informuje w wywiadzie udzielonym Katarzynie Kolendzie – Zaleskiej 14 listopada 2008 roku (!), pomysłodawcą wycofania się Donalda Tuska z wyborów prezydenckich w 2010 roku i „wyłonienia” Bronisława Komorowskiego w „demokratycznych” prawyborach w PO. Co jak wiemy „z całkowitym zaskoczeniem” zostało zrealizowane. A żeby demokracji w prawyborach nie zabrakło to kontrkandydatami Komorowskiego byli: Palikot – publicznie deklarujący że kandydatem PO powinien zostać Komorowski, Olechowski który z kandydowania dość szybko się wycofał i Sikorski który przez całą kampanię żalił się, że ma problemy nawet z wynajęciem sal na spotkania z członkami lokalnych struktur PO a władze krajowe oficjalnie negują jego kandydaturę. Zresztą Palikot na swoim blogu 16.02.2010, też dyskredytował Sikorskiego, pisząc:
 
„/.../ Sikorski jest łatwiejszym kontrkandydatem dla obecnego prezydenta. Przy całej skali różnic, to Komorowski jest kandydatem, który uniemożliwia zbudowanie silnej różnicy pomiędzy nim, a Lechem Kaczyńskim, a nie Sikorski. Komorowski niejako połyka Kaczyńskiego, a Sikorski go ustawia naprzeciw siebie!”
 
(niestety link z wywiadu udzielonego 14.11.2008 roku Katarzynie Kolendzie – Zaleskiej zostal usunięty z interentu).
 
Trudno tez odmówić Januszowi Palikotowi niebywałego nosa politycznego! Jak wiadomo, Palikot był jednym z najbardziej zatroskanych o zdrowie prezydenta Kaczyńskiego ludzi w Polsce. 23 kwietnia 2009 zorganizował nawet spotkanie z ówczesnym Marszałkiem Sejmu – swoim wieloletnim przyjacielem Bronisławem Komorowskim w celu omówienia scenariusza przejęcia władzy prezydenckiej w razie choroby lub śmierci Lecha Kaczyńskiego. Po wyjściu ze spotkania powiedział:
Ja poważnie jestem przekonany o słabej stanie zdrowia pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego i na wypadek gdyby on jednak nie był w stanie wypełniać tej roli do końca swojej kadencji, musi być ktoś kto jest poza tą jakby bieżącą grą , kto będzie w stanie wtedy w sposób dla opinii publicznej do przyjęcia, nie jako uczestnik tego procesu którego Lech Kaczyński nie dał rady i podał się do dymisji czy z jakichś innych powodów zrezygnował i pomyślałem sobie że w związku jakby z rolą konstytucyjną marszałka Komorowskiego który jest wskazywany na wypadek nie wiem, śmierci, utraty zdrowia czy innych okoliczności musi zastąpić prezydenta Polski , no to wskazane by było wtedy żeby ludzie to odebrali nie jako element właśnie gry tylko jako jednak autentyczne, konstytucyjne uprawnienie marszałka no i marszałek się oczywiście z tym zgodził bo dla niego to jest łatwiejsze rozwiązanie niż cokolwiek innego."
Niestety film z tym wywiadem także został usunięty z portalu YouTube.
 
Janusz Palikot nieraz zresztą zadziwiał niebywałą intuicja polityczną. Nie tylko kiedy przewidział, że uda mu się przekonać Tuska i Komorowskiego, że to ten drugi powinien kandydować na urząd prezydenta, albo kiedy z obawą o losy prezydentury Lecha Kaczyńskiego omawiał z Komorowskim przejęcie władzy w razie choroby czy śmierci głowy państwa. „wstrzelił się” też kiedy na kilka miesięcy przed morderstwem w Łodzi „żartował” z kamienną miną że „zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego a jego skórę wykarbujemy i sprzedamy”.
 
Choć w kilku sprawach pan Janusz – poseł na sejm i biznesmen prowadzący firmy w Curacao na Antylach Holenderskich, się pomylił. Nie udało się udowodnić że Prezydent Lech Kaczyński był nalogowym alkoholikiem ani ze cierpiał na chorobę Alzheimera. Nie udało mu się także zagłuszyć wydźwięku konferencji MAK-u kiedy na trzy dni przed jej emisją ogłosił światu ze na pokładzie tupolewa wszyscy pili. Nie sprawdziły się też jego słowa z 7 kwietnia 2010 roku:
 
„Dobrze, że dochodzi wreszcie do wizyty premiera Rosji w Katyniu i związanego z tym zadośćuczynienia. Nawet jeśli nie jest to w pełni satysfakcjonujące, to jest to wielki krok naprzód. I dziś nie oczekiwałbym od strony rosyjskiej niczego więcej. Czas na dalsze normalne stosunki między naszymi krajami; na handel, na współpracę, na wzajemne projekty. Dopiero rozwój tej współpracy umożliwi dalszy proces badania zbrodni katyńskiej. Musimy odejść od skrajnie symbolicznego interpretowania wszystkiego co się dzieje pomiędzy naszymi państwami, a to da nam zaufanie i wolność niezbędną do wyjaśnienia prawdy. I źle służą Polsce ci, którzy znów chcą podnosić poprzeczkę naszych oczekiwań od Rosji. Niech Rosjanie odblokują rurę do Możejek, a potem wzajemne pretensje będą mniejsze.” [3]
 
Gaz do Możejek nie popłynął.
 
[1]
[2]
[3]
waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka