Zanim usłyszę pytanie: „Jak to znów!? Przecież dotychczas nie przegrał ani jednego procesu!” – to odpowiem: nie o procesy tu idzie. Antoni Macierewicz jest politykiem któremu udało się przeprowadzić formalną likwidację WSI lecz nie udało się przekonać opinii publicznej do faktu że byli oficerowie WSI to wstrętne typy, szkolone przez GRU i KGB, sprzedający broń do Sudanu (w którym w latach 1985-2001 zginęło półtora miliona ludzi), niszczący ludziom życiorysy, zajmujący się przemytem, ustawianiem publicznych przetargów czy blokujący w latach 90-tych restrukturyzację polskiej armii (np. zwalczając w latach 90-tych inicjatywy „Stowarzyszenia Oficerów młodszych na rzecz przemian w wojsku” „Stowarzyszenie na rzecz przemian „VIRITIM” czy „Facta non verba” – str. 335 Raportu) [1] .
Historia Romualda Szeremietiewa albo Wojciecha Sumlińskiego, świadczy także o tym, że interesowanie się powiązaniami dawnych WSI nie jest dziś w Polsce, dla dziennikarza ani nawet wiceministra Obrony Narodowej rzeczą bezpieczną.
Co zrobi dziennikarz, kiedy natknie się przypadkowo na dokumenty albo trafi na ślad nieprawidłowości w Komisji Likwidacyjnej WSI, czy w jakiejkolwiek inicjatywie związanej z Antonim Macierewiczem? Po prostu je opublikuje! Żeby wywołać dyskusję, żeby wyjaśnić sprawę, żeby pokazać zaangażowanie i aktywność. Bez żadnego ryzyka – a nawet z nadzieją na awans.
A co zrobi jeśli przypadkiem wpadłyby mu w ręce materiały czy dokumenty świadczące o nieprawidłowościach albo powiązaniach byłych oficerów WSI? Dobrze się zastanowi. Czy byłby pewny że nie straci pracy? Czy byłby pewny że „go nie namierzą”? Czy nie zniszczą mu samochodu, czy nie będzie przez kolejne lata na swojej drodze zawodowej trafiał w niewidzialny „szklany sufit”?
Generał Marek Dukaczewski jest w polskich mediach traktowany z nieporównanie większym szacunkiem niż Antoni Macierewicz – dla publicystów to czytelny sygnał, tu naprawdę nie trzeba żadnej spiskowej teorii.
Tak się dzieje też np. w przypadku inicjatyw zawiązywania przez Twój Ruch komisji do zbadania – po siedmiu latach – odpowiedzialności Antoniego Macierewicza za nieprawidłowości przy likwidacji WSI. Do takich „eventów” nie potrzeba żadnej odwagi. Ale czy panie i panowie posłowie „tęczowej partii” znaleźliby w sobie równie determinującą odwagę aby powołać np. komisję do zbadania strat jakie poniósł budżet państwa w wyniku działalności dawnych służb na rynku paliwowym?
Antoni Macierewicz przegrał, bo choć WSI dzięki jego determinacji i naprawdę trudnej do wyobrażenia odwagi zostały formalnie zlikwidowane, to tacy ludzie jak gen Marek Dukaczewski (główny specjalista Zarządu II Sztabu Generalnego LWP w latach 1992-97, ostatni szef WSI w latach 2001-2006) jest zapraszany jako ekspert do publicznych mediów a tacy ludzie jak płk. Aleksander Makowski [2] występują np. w wywiadzie dla „Przeglądu” jako „asy polskiego wywiadu” –nikt go przecież nie zapyta co robił w latach 80-tych w Afganistanie.
Służby na całym świecie prowadzą nieformalne interesy, handlują bronią i – delikatnie rzecz ujmując – decydują o ludzkim życiu czy karierze zawodowej.
I to zrozumiałe! Jeśli na mój dom napadłaby banda oprychów i wezwałbym policję to czułbym się bezpieczniejszy gdyby z radiowozu wysiedli ludzie na tyle silni żeby dać radę „przypakowanym” i uzbrojonym bandziorom – a nie cherlawe gryzipórki. A co dopiero kiedy w grę wchodzi bezpieczeństwo państwa? Doskonale więc rozumiem że na całym świecie społeczeństwo idzie na pewien kompromis – wiedząc, że to dla ich dobra agent wywiadu musi być wyszkolonym do, nie zawsze czystego, działania. I nieprzeciętnie inteligentnym „fihgterem” – po to żeby obronić interesów państwa przed tak samo szkolonymi ludźmi stanowiącymi dla tegoż państwa zagrożenie.
Jednak przeciwko bandziorom z GRU i KGB, Polskę mieli chronić tacy sami ludzie szkoleni ... przez GRU i KGB, na dodatek „okraszeni” tym samym zaangażowaniem ideologicznym „służbowego homosovieticus”.
Antoniemu Macierewiczowi – mimo odwagi i skuteczności w likwidacji WSI nie udało się przekonać społeczeństwa – że oczyścił służby wywiadowcze z naprawdę niebezpiecznych dla obywateli i (np. energetycznego) bezpieczeństwa państwa ludzi, a po drugie, nie wzbudził poczucia że odtąd społeczeństwo jest od tych ludzi bezpieczne. I jest to porażką tym bardziej dramatyczną, że nie mam najmniejszych wątpliwości że ten facet sam przez lata ryzykował życiem, nie mówiąc o karierze zawodowej - bo bez dwóch zdań rozbijał interesy za których rozbijanie w Polsce płaciło się życiem. Czasem w sensie społecznym – a czasem także w sensie biologicznym.
Nie udało mu się także przekonać społeczeństwa, że mimo „racji stanu” służb specjalnych, nie jest jednak światową czy europejską normą że „asami wywiadu” są ludzie KGB, GRU, szkoleni i studiujący w Moskwie.
Dlaczego nie przekonał? Czy powodem była wyłącznie kampania medialna „lobbystów” dawnych służb?
A może po prostu nie potrafił pozyskać społecznych mediatorów aby o tym przekonać? Może to jego wyjątkowa bezkompromisowość, powoduje, że choć dokonuje rzeczy, na których firmowanie swoim nazwiskiem nie odważyłby się być może nikt w czterdziestomilionowym kraju, to zdecydowana większość społeczeństwa ma do niego duży dystans. Lektura Raportu naprawdę poraża. [1] Warto ją polecić każdemu kto z zaangażowaniem broni istnienia WSI przy pomocy oklepanych haseł z politycznej pyskówki. Niemniej jednak naprawdę warto też zapoznać się z „antyraportem” zastrzeżeń z 27 marca 2007 roku pod redakcją Marka Biernackiego. [3] Nie mam wystarczającej wiedzy aby weryfikować które z zarzutów są zasadne a które nietrafne ale w kilku kwestiach Biernackiemu trudno nie przyznać racji. Choć biorąc pod uwagę treść „antyraportu” można by odnieść wrażenie że WSI – i to niezależnie od skuteczności bądź nie, akcji „Gwiazda” - były niemal organizacją charytatywną – prawda być może leży gdzieś pomiędzy – choć myślę że nie pośrodku. Ale to dłuższy temat – pewnie na inną dyskusję.
Dziś może nas interesować zdanie z 39 str. „antyraportu” Biernckiego. W rozdziale nr 5 pt: „Komentarze prasy zagranicznej po upublicznieniu Raportu” – przypominam - 27 marca 2007 (Raport Macierewicza został opublikowany w Monitorze Polskim przeszło miesiąc wcześniej 16 lutego 2007 ), autorzy „antyraportu” piszą:
Należy podkreślić, że w prasie zachodniej i wśród ekspertów fakt publikacji Raportu nie wywołał jak dotąd zbyt wielu, zwłaszcza wyczerpujących i fachowych komentarzy i opinii. Związane jest to zapewne z faktem, iż bardzo obszerny, prawie 400 stronnicowy raport, został stosunkowo niedawno opublikowany jedynie w języku polskim i jego profesjonalna analiza wymaga dokładnego przetłumaczenia tekstu a następnie dokładnej lektury.” [3]
Tak czy owak dziś wydaje się zadziwiające że po tak – z punktu widzenia interesu Polski – potrzebnym zabiegu jakim była realna weryfikacja WSI oraz stworzenie nowych, struktur SW i SKW, jest jeszcze w debacie publicznej podatny grunt do haseł o stawianiu Antoniego Macierewicza przed Trybunałem Stanu czy oskarżeń o współpracę z wywiadem rosyjskim. Porażką obecnego wiceszefa PiS jest to że takie postulaty nie wzbudzają dziś w większości społeczeństwa oburzenia. Czy możemy sobie wyobrazić tego typu „wyskoki” skierowane np. w Joachima Gaucka Niemczech?
A może powodem sprzeciwu wcale nie jest sam fakt likwidacji WSI? Może powodem nie jest wyłącznie kampania medialna dawnych współpracowników wywiadu wojskowego?
Zdaję sobie doskonale sprawę że Antoni Macierewicz mógł świadomie zastosować tak drastyczną metodę naświetlenia problemu, wiedząc że tylko w ten sposób możliwe będzie skuteczne przecięcie pępowiny personalnej łączącej służby dawnego bloku posowieckiego z nowymi strukturami wchodzącymi w skład NATO. Trudno bowiem sądzić że gdyby w 2007 roku tego zabiegu nie dokonano to zrobiłby to później minister Klich czy Bronisław Komorowski.
Niemniej jednak to w absolutnie najmniejszy sposób nie usprawiedliwia dlaczego raport został skonstruowany w ten sposób, że wiedząc jak nieprawdopodobnie trudną i niejednoznaczną kwestią były w historii WSI lata 1992 – 1997, to takie osoby jak choćby Andrzej Grajewski (namówiony do współpracy w WSI przez Bronisława Komorowskiego), czy choćby Marek Jerzy Nowakowski prowadzący dla WSI analizy regionu wschodniego po 1991 roku , są ujęci w Raporcie jako „schwarzcharaktery” dawnych służb.[4] [5] Tu naprawdę nie potrzeba żadnego „czarnego lobbingu” do tego żeby społeczeństwo na Raport patrzyło z niekłamanym obrzydzeniem.
Może powodem dla którego likwidacja WSI funkcjonuje dziś w opinii publicznej niemal jako ciemna strona najnowszej historii Polski jest sposób w jaki ją przeprowadzono? Być może zamiast w publicznym opracowaniu przekonać społeczeństwo czym zajmowały się WSI to zasypano ludzi deszczem nazwisk z adnotacją: zdrajca i komuch.
P.S
Dziś prawie cztery lata po Katastrofie Smoleńskiej mamy sytuację w której oficjalne raporty komisji rządowych są sprzeczne nie tylko z wynikami dziesiątek badań naukowych, ale wręcz z zeznaniami świadków. Z rozmowy w której premier Polski i Rosji ustalili, że samolot 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego w Prezydentem na pokładzie będzie traktowany jako samolot cywilny, nie sporządzono nawet notatki służbowej. Dowody rzeczowe z katastrofy polskiego samolotu nie zostały nam zwrócone a wiele rodzin Ofiar nie ma pewności kto leży w rodzinnych grobowcach.
Ze szczerym szacunkiem chylę czoła przed Antonim Macierewiczem – ale żywię ogromną nadzieję, że tym razem nie popełni tych samych błędów które w przypadku likwidacji WSI – mimo ze wszech miar słusznej idei – na długie lata obrzydziły Polakom naprawę państwa po latach bezprawia
[6] http://niezalezna.pl/13810-gry-raportem-z-weryfikacji-wsi
Inne tematy w dziale Polityka